19.

358 23 1
                                    

Natalie w końcu wypuściła mnie do domu. Tak jak się spodziewałam Lydii nie było w domu . Zła zeszłam na dół i od razu poszłam w stronę salonu gdzie była mama mojej przyjaciółki

- Gdzie ona jest do cholery? Gdzie jest Lydia ?

- Victoria proszę Cię nie krzycz i uspokój się bo zaczynam się trochę Ciebie bać - ona naprawdę była przestraszona

- Jak mi powiesz gdzie jest Lydia - pod wpływem złości nie zwracałam już uwagi na to w jakiej formie do niej mówie

--W Eichen House - zamarłam

- Żartujesz! Oddałaś ją do Eichen? Przecież to psychiatryk , tam jest niebezpiecznie! - poczułam jak ze złości zaczęły wysuwać się moje kły. Coraz mniej nad sobą planowałam ale nie mogłam znieść tego że własna matka oddała córkę do Eichen, jeszcze po tym wszystkim.

Wpatrywałam się w mamę Lydii z mordem w oczach. Nie miałam już nad sobą kontroli, wszystkie emocje, które w sobie tłumiłam znalazły ujście ale niestety w tej sytuacji. Moje oczy zaczęły świecić się na żółto, kły i pazury się wysunęły. Zaczęłam iść w jej stronę . Widziałam w jej oczach strach i zaskoczenie, na pewno nie spodziewała się tego po mnie. Po chwili do domu wbiegli Scoot i Liam. Ich wołanie i prośby były na nic. Koniec końców Scoot wykorzystał to ,że jestem jego Betą i zaryczał. Dzięki temu wróciłam do swojego ,, normalnego stanu ". Spojrzałam jeszcze raz na moją ( jak mniemam, gdyby ich nie było na czas ) ofiarę ze smutkiem w oczach i wybiegłam z domu. To za dużo. Nie zwracałam uwagi na wołanie chłopaków. Po prostu szłam przed siebie. Stwierdziłam, że pójdę w ulubione miejsce do myślenia. Nad mostek, zawsze tam przychodziłam kiedy chciałam pomyśleć o różnych sprawach. Kiedy już doszłam oparłam się ,a łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Chciałam to wszystko z siebie wyrzucić . Nagle usłyszałam za sobą dźwięk pękającej gałęzi. Jakoś mało mnie to w tym momencie obchodziło. Słyszałam kroki coraz bliżej siebie, rozpoznałam ten zapach. Nie no naprawdę nie teraz, Nie teraz kiedy mam doszczętną chwilę słabości. Stanął nieopodal mnie i tak samo oparł się o most. Nie spojrzałam na niego , w głębi duszy chciałam. Cholernie mi go brakowało. Wszystkiego co było z nim związane. Byłam zdolna do tego żeby rzucić się mu na szyję, cokolwiek , ale wiedziałam że nie mogę . Cały czas obserwowałam jeden punkt. Czułam że mi się przygląda. Serio , co sie dzisiaj jeszcze wydarzy? Chciałam odejść , tak po prostu , bez żadnego słowa ani spojrzenia. Odepchnęłam się od ram mostu i zaczęłam iść w stronę domu. Do ostatniej chwili myślałam że wszystko pójdzie bez problemu, że odejdę jakby go tam nie było. Ale nic bardziej mylnego. O ostatniej chwili złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę . Moje spojrzenie wbiłam w swoje buty . W tym momencie konfrontacja z jego osoba była mi zupełnie niepotrzebna. Chciał żebym na niego spojrzała. Złapał mnie za drugi nadgarstek. Dalej miałam wzrok utkwiony w butach. No i jeszcze zaczęło padać . CUDOWNIE.

- Proszę Cię spójrz na mnie - zaczął spokojnym głosem - powiedziałem spójrz na mnie - podniósł ton głosu - Proszę Cię - wbrew samej sobie spojrzałam na niego - Czemu płakałaś ?

- Nagle Cię to zaczęło obchodzić ? - wycedziłam przez zęby. Padało na nas jedynie światło z jednej latarni. Theo skanował każdy cal mojej twarzy

- Victoria ja.. - zaczął ale mu przerwałam

- Co ty? Po tym wszystkim co zrobiłeś masz jeszcze czelność pytać się ,, czemu płakałam?" , jesteś naprawdę śmieszny w tym momencie - mówiłam to patrząc mu prosto w oczy. Łzy zaczęły przybierać na sile. Próbowałam wyrwać ręce ale ścisnął je jeszcze mocniej. Żart?

- Proszę Cię przestań się wyrywać . Chce porozmawiać - puścił moje ręcę - a ty się zachowujesz jak małe dziecko - No go chyba pojebało! Ja się zachowuje jak małe dziecko, śmieszne

- Ty chyba żartujesz teraz ? Skoro ja się zachowuje jak małe dziecko to ty kim niby jesteś? - postawił krok w moja stronę z zamiarem wytarcia łez z mojego policzka.

Love worth lie - Theo RaekenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz