26.

345 24 0
                                    

Poprosiłam Stilesa , żeby na razie nie ruszał tego co widział. Oni nawet nie wiedzieli o spotkaniu na moście. Kiedyś im powiem ale na pewno nie teraz. Kiedy byliśmy przed wejściem okazało się że Kira nie do końca zapanowała nad mocą i Scoot byk trochę poparzony, ale na szczęście wszystko się szybko zagoiło. Wyszliśmy przed bramę Eichen, a tam stała Natalie , Lydia wyszła trzymając się mnie i Stilesa. Lydia spojrzała na nią z miłością i tęsknotą w oczach, a ja chciałam jak najszybciej się rozpłynąć , dalej było mi wstyd po tym, że nad sobą nie zapanowałam. Obie zostały w żelaznym uścisku. Pani Martin zaczeła przepraszać córkę . To był bardzo słodki widok wbrew pozorom. W tym samym czasie podszedł do mnie Scoot przytulając mnie jak małe dziecko

- Martwiłem się o Ciebie - powiedział do mojego ucha - przez chwilę żałowałem, że Cię puściłem - czułam jak spłynęła mu łza po policzku i od razu mocniej go objęłam w pasie - nie wybaczył bym sobie. Kocham Cię - to było bardzo miłe uczucie usłyszeć to od niego po takim czasie

- Ej nic mi nie jest, jestem po małych przejściach ale ogólnie jest dobrze - powiedziałam ze łzami w oczach - też Cię kocham - oderwałam się od niego i uśmiechnęłam - teraz muszę coś jeszcze zrobić . Podeszłam do Natalie która obserwowała naszą rodziną scenkę

- Przepraszam - powiedziałam od razu - Przepraszam, że wtedy nie potrafiłam nad sobą zapanować . Zaufałaś mi , a ja mogłam Cię skrzywdzić . Nie wiadomo co by się stało gdyby nie chłopaki. Po prostu było za dużo emocji, nie znalazły ujście akurat wtedy i ja... - przerwała mi. A ja pociągnęłam nosem bo mówiąc to rozpłakałam się całkowicie

- Wybaczyłam Ci już dawno. Wiedziałam że w końcu ze mną porozmawiasz. Nie jestem na Ciebie zła. Tylko na przyszłość pamiętaj: nie zbieraj w sobie tyle emocji - powiedziała to i przytuliła mnie od razu. Oczywiście odwzajemniłam uścisk, a łzy leciały z moich oczu jak wodospadu.

Scoot podziękował każdym i rozeszliśmy się w swoje strony. Kiedy byliśmy już w domu okazało się że czeka na nas mama. Była dosyć przerażona tym jak wyglądamy

- Wszystko dobrze? - podbiegła do nas zatroskana, a my kiwnęliśmy głowami na tak. Chwilę później opatrzyła nam rany, w sumie w większości rany Scoota bo moje już zdążyły się zagoić . Dostałam wiadomość od Lydii, że jest już w domu i bardzo nam dziękuję. Mam jutro do niej przyjść . Zaczęłam szczerzyć się jak głupia do telefonu, a domownicy spojrzeli na mnie jak na psychopatkę więc pokazałam im treść , wtedy mnie zrozumieli.

- Cieszę się , że was mam - powiedziała Melissa i przytuliła nas. Kocham ich najmocniej na świecie.

Perspektywa Theo:

Kiedy wróciłem do fabryki wszyscy już na mnie czekali. Tracy jak zwykle miała problem

- Twoja panna złamała mi kark! - zaczęła iść w moją stronę , posłałem jej obojętne spojrzenie - mówię do Ciebie do cholery! Specjalnie mnie z nią zostawiłeś . Wiedziałeś , że tak będzie!

- Nie przeginaj - odwróciłem się do niej - Nie widziałem że tak będzie! Ewidentnie musiałaś ją mocno wkurzyć skoro skręciła Ci kark - podniosłem kącik ust do góry i zauważyłem , że na tą wiadomość Hayden się uśmiechnęła - koniec naszej dyskusji - powiedziałem i poszedłem w stronę Deucaliona. Położyłem na stole maskę , którą Valack chciał założyć Lydii. Wiedziałem do czego służy

- Odważnie - rzucił - wiesz że ta maska jej niebezpieczna?

- Skąd wiesz o jaką maskę chodzi?

- Gdybyś żył tyle lat co ja bez wzroku. Zrozumiał byś mnie. Narazie nie mamy o czym rozmawiać- przewróciłem oczami

- Jak ona działa? - zapytałem

Od Deucaliona dowiedziałem się sporo rzeczy na temat tej maski. Stwierdziłem że Josh powinien ją założyć ale jak zwykle stawiał opór

- Josh załóż ją - powiedziała Tracy - to nam pomoże

- W czym ma nam pomóc? Jeśli będzie tak Scoot i jego banda to nic nie zrobimy bo nasz ,,przywódca" ma słabość do siostry McCalla- miarka się przebrała. Podszedłem do niego i wbiłem pazury tym samym odbierając mu moc. Przyjemne uczucie

--Dziękuję za dotychczasową pomoc Josh- wyciągnąłem pazury , a jego ciało upadło bezwładnie na podłogę

Parę godzin później:

Siedziałem zaopatrzony w list. Biłem się z myślami już dobra godzinę ale w końcu stwierdziłem, że jej go zaniosę . Wyszedłem z fabryki kierując się w stronę jej domu. Wspiąłem się na drzewo otwierając okno. Kiedy byłem już w pokoju Victoria spała. Wygląda naprawdę słodko. Położyłem list na jej szafce nocnej i wyszedłem z pokoju. Nigdy niczego nie żałowałem ale dalej dręcze się za zranienie jej.

Love worth lie - Theo RaekenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz