Rozdział 13 - Nie odsuwaj się znowu

839 40 54
                                    

Hejka! 

Dzisiaj mała niespodzianka na Walentynki ❤️

Miłego czytania! 

~~~

Dedykacja: Winter_-_America ❤️ 

~~~

Jesteś żałosna.

Jesteś słaba. 

Na zawsze pozostaniesz agentką Hydry. 

Półprzytomnie rozchyliłam powieki, odganiając od siebie nocne koszmary. Już dawno nie przespałam nocy, w czasie której nie usłyszałabym tych słów we własnej podświadomości.

Z moich ust wydobyło się głośne ziewnięcie, a ciało wygięło się aby rozciągnąć trochę kości i mięśnie. Niespodziewanie poczułam dziwny ból całego ciała. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to jak spałam. Wciąż miałam na sobie czarny strój z misji, a moje nogi wystawały poza łóżko. Musiałam wczoraj zasnąć zaraz po powrocie, ale kompletnie nie pamiętam jak to się stało.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu mojego budzika, ale Trouble nigdzie nie było. Musiał już pójść się przejść.

Starając się kompletnie wybudzić, skierowałam swoje kroki do łazienki. Zimny prysznic okazał się idealnym rozwiązaniem na bolące kości.

Zaraz po wykonaniu porannej toalety i ubraniu się w wygodne ciuchy, postanowiłam pójść do kuchni. Nie jadłam nic od wczorajszego śniadania, przez co byłam niezwykle głodna.

- Hej, Kate - usłyszałam na wejściu jak zwykle wesoły głos Bartona. - Wyspana wreszcie?
Zmarszczyłam brwi, patrząc na niego z niezrozumieniem.

- Wiesz, że jest dziesiąta, nie? - zapytał rozbawiony moją reakcją.

- No i? - wzruszyłam ramionami. Ze znudzeniem podeszłam do lodówki, jednak nie znalazłam w niej nic ciekawego, więc zdecydowałam zjeść zwykłe musli z mlekiem.

- No i to by znaczyło, że odpuściłaś trening co jest samo w sobie zadziwiające - drążył dalej, na co przewróciłam oczami. 

- Barton, nie psuj mi humoru z samego rana - mruknęłam, siadając na krześle obok niego. 

Mężczyzna właśnie kończył swój posiłek, więc miałam nikłą nadzieję, że i tak zaraz wyjdzie. Jakoś nie miałam ochoty na wdawanie się w dłuższe rozmowy. 

Przez dłuższy moment zapadła między nami cisza, jednak mój towarzysz nawet nie ruszył się z krzesła. Zerknęłam na niego kątem oka. Wcześniejsze rozbawienie całkowicie zniknęło z jego twarzy, a zastąpiło je zmartwienie.

- Wyduś to, Barton - powiedziałam ze zniecierpliwieniem. Wiedziałam, że chodzi mu o mnie, a nie mogłam znieść tego spojrzenia dłużej.

- Jak się czujesz? - zapytał niepewnie, prostując się. Uniosłam lekko brwi w górę z zaskoczenia. Takiego pytania się nie spodziewałam.

- Normalnie - wzruszyłam ramionami, biorąc do ust kolejną łyżkę musli.

- Podjęłaś już decyzję? - słysząc jego słowa, pochyliłam się nad do połowy pełną miską i zaczęłam mieszać w niej łyżką. 

Nie trudno było się domyśleć o co pyta, ale odpowiedź zdecydowanie do łatwych nie należała. Z jednej strony chciałam tu z nimi zostać, stać się częścią tej dziwnej rodziny. Nawet Loki zauważył, że jestem dla nich ważna. Gdybym zdecydowała się odejść, zraniłabym ich. Tym razem byłaby to decyzja ostateczna. Nikt nie próbowałby mnie znaleźć, wiedzieliby, że właśnie tego chciałam. Życie tutaj mogłoby być tym, czego chcę. Miałabym obok przyjaciół, walczyłabym po dobrej stronie, ale.... 

Walcz o przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz