Rozdział 31 - Przemyśl to, Rogers

795 44 107
                                    

Zniecierpliwiona leżałam na łóżku w części szpitalnej bazy Avengers. Z jakiegoś powodu zostałam tu zaciągnięta przez Natashę i Bannera. Oboje uparli się, że moja noga jest w okropnym stanie. Było w tym trochę mojej winy, bo nie potrafiłam nad sobą zapanować w drodze na quinjet. Powieki same mi opadały, a w głowie się kręciło, przez co raz prawie upadłam i musiałam podtrzymać się barierek.

Banner zszył mi ranę na nowo, używając zabawek nowej technologii jakieś dwie godziny temu, po czym kazał odpocząć. Nie byłoby w tym nic nowego ani dziwnego gdyby na łóżku obok nie leżał Steve. Z rozmów wokół wywnioskowałam, że w trakcie walki z Barnesem nieźle oberwał. Dwa z jego żeber zostały złamane a przez ciągły ruch dodał sobie urazów. Słuchając listy obrażeń miałam wrażenie, że zrobił z siebie worek treningowy. Pewnie dlatego, za aprobatą wszystkich pozostałych, Banner usadził go w swoim królestwie.

Cały czas nie otwierałam oczu i panowałam nad równym oddechem, leżąc na plecach. Wiedziałam, że zostaliśmy sami, dlatego nie miałam zamiaru wydać się, że nie śpię. Sama nie mam pewności co mogłabym mu powiedzieć ani, tym bardziej, co względem niego czuję.

- Wiem, że nie śpisz - powiedział w pewnej chwili spokojnym tonem głosu. - To czego nie wiem, to dlaczego udajesz, że jest inaczej.

Otworzyłam oczy i pustym wzrokiem spojrzałam na biały sufit. Chciałam zyskać odrobinę więcej czasu na podjęcie jakiejś sensownej decyzji.

- Znaleźliście Barnesa? - zapytałam.

Nie widziałam go na quinjecie, którym my wróciliśmy, więc miałam nadzieję, że był w innym. W trakcie naszego ostatniego spotkania walczył z Josefem. Oby wygrał.

- Tak, miał już przywrócone wspomnienia - odparł ze spokojem.

Oboje wiedzieliśmy, że omijamy temat, przez który panuje między nami napięta atmosfera. Żadne z nas nie chciało do tego wrócić, jednak bez tego nie ruszymy do przodu.

- Rhodey uciekł z Cooperem? Jest bezpieczny?

- Tak, jest w bazie. Z tego co zdążyłem usłyszeć, chce się z tobą spotkać przed odlotem do domu - powiedział z nikłą radością w głosie.

Obym nie kojarzyła się młodemu z Hydrą. Nie wszystko co do niego powiedziałam było miłe czy dobre. Grałam swoją rolę, ale to wcale nie powinno usprawiedliwić mnie w jego oczach.

- Kate, widziałem jak umierasz - powiedział z napięciem.

Zamknęłam oczy, szykując się na to co miało nastąpić. Wkraczał na trudne tematy.

- I co? - zapytałam z obojętnością. - Przejąłeś się? Wciąż żyję, nie ma co dyskutować o czymś, co się nie wydarzyło.

Złośliwość sama ze mnie wypływała, choć wiedziałam, że się przejął. Sama nie wiem co bym zrobiła gdyby role się odwróciły. Jednak z tyłu głowy miałam obraz jak odwraca się ode mnie i odchodzi. Ostatnio stanęliśmy przed trudną sytuacją. Zawsze wydawało mi się, że ci wszyscy zakochani w takich momentach podejmują decyzje razem, ale Rogers nie słuchał. Ani jedno moje słowo do niego nie dotarło.

- Kate, oczywiście, że się przejąłem - powiedział Steve zdziwiony tonem mojej wypowiedzi. - Przecież wiesz, że mi na tobie zależy.

- Nie rozśmieszaj mnie, Rogers - pokręciłam głową, czując, że muszę wylać z siebie całą gorycz, która zdążyła się we mnie nagromadzić przez ostatnie dni. - Gdybyś mówił prawdę, to liczyłbyś się z moim zdaniem i zaufałbyś mi, czyż nie?

- Ufam ci Kate, przecież to wiesz - oznajmił z niedowierzaniem.

Usiadłam na łóżku, odwracając się w jego stronę z zaciętym wyrazem twarzy. Siedział oparty o poduszki i przyglądał mi się jakby widział mnie po raz pierwszy w życiu.

Walcz o przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz