Steve
Powoli opuściłem pokład quinjeta, a moim oczom ukazała się kwatera. Minęły zaledwie trzy dni odkąd opuściłem to miejsce, a tak wiele się zmieniło. Nie wiedziałem czego oczekiwać. Może reszta Avengers nie będzie w najmniejszym stopniu zainteresowana tą misją. W końcu drużyna się podzieliła. Ostatnie wydarzenia nie dotyczą bezpośrednio wszystkich. Miałem nadzieję na zjednoczenie Avengers, choć to mogło okazać się niemożliwe.
- Pomóc ci? - usłyszałem głos Natashy, ale pokręciłam głową.
Wiem, że nie reprezentowałem w tej chwili najlepszej formy, jednak to nie był czas na dochodzenie do zdrowia. Musiałem dowiedzieć się gdzie jest Kate i jak najszybciej ją odzyskać. Nie mogę pozwolić aby Scarlotti zrobił jej pranie mózgu.
- Myślałem, że wyraziłem się jasno, wyrzucając was stąd.
W drzwiach pojawił się Tony patrząc na mnie z wyraźną niechęcią. Gdyby Kate tu była, z pewnością dostrzegłaby żal, kryjący się w jego oczach, jednak ja potrafiłem skupić się tylko na złości.
Jeden sekret wystarczył bym stracił zaufanie swojego towarzysza. Byliśmy razem na tylu misjach, walczyliśmy ramię w ramię bitwy pozornie nie do wygrania. Mimo tego co o nim sądziłem na początku znajomości, teraz uważam, że Tony jest najbardziej oddanym sprawie Avengerem.
Najgorsze jest to, że straciłem przyjaciela. Zaślepiony pogonią za przeszłością, nie doceniłem tego co miałem.
- Tony - zacząłem zanim ktokolwiek inny zdążył się odezwać. - Mają Kate.
Przez jego twarz przeszedł cień szoku i jeszcze większej złości, jednak coś mi mówiło, że nie była kierowana ani do mnie, ani do Scarlottiego.
- A Barnes gdzie? - zapytał, rozglądając się dookoła.
- Jego i syna Clinta też zabrali.
Stark prychnął śmiechem, jednak brzmiało to jak reakcja z niedowierzania. To wszystko musiało dla niego brzmieć jak jeden, wielki, wyjątkowo nieśmieszny żart. Odwrócił się od nas na moment, w trakcie którego z kwatery wyszli również Rhodey i Vision.
- Stark, w dupie mam twoje humorki. Hydra porwała mojego syna.
Barton podszedł do niego w kilku krokach, chwytając go za bluzkę i potrząsając nim. Hamowane emocje wreszcie znajdowały swoje ujście. Tony gwałtownie wyszarpał się z jego uścisku, ale Clint nie wyglądał jakby się tym przejął. Oskarżycielsko szturchnął Starka palcem w reaktor łukowy, patrząc na niego stanowczym i wściekłym spojrzeniem.
- Kiedy stąd wylatywałem, wciąż byliśmy drużyną. Potrzebujemy tego teraz - powiedział powoli, akcentując każde słowo.
Tony zmierzył Bartona poważnym wzrokiem, po czym lekko skinął głową.
- Konferencyjna. Teraz - zarządził.
Wypuściłem powietrze z płuc, czując niebywałą ulgę. Całą drużyną mamy znacznie większe szanse na odnalezienie Hydry i wygranie bitwy. Nigdy nie powinienem był dopuścić do podziału. Kate miała rację. Scarlotti koncertowo wykorzystał nasz moment słabości.
- Stark, poczekaj - powiedziałem zanim mężczyzna zdążył wejść do budynku za resztą.
Tony zatrzymał się niechętnie, patrząc na mnie z udawaną obojętnością.
- Musimy porozmawiać - stwierdziłem, na co prychnął szyderczo.
- Trochę na to późno, nie sądzisz? - zapytał, wkładając dłonie do kieszeni.
CZYTASZ
Walcz o przyszłość
FanficPodobno nic w życiu nie jest pewne i stabilne. Prędzej czy później wszystko co znamy, a nawet kochamy zostaje w tyle. Jedynym rozwiązaniem jest umiejętność przystosowania się. Katerina przekonała się o tym wyjątkowo dotkliwie. Rozpoczęła nowy rozdzi...