Rozdział 28 - Zaczęło się na Brooklynie

653 41 26
                                    

Steve

Powoli opuściłem pokład quinjeta, a moim oczom ukazała się kwatera. Minęły zaledwie trzy dni odkąd opuściłem to miejsce, a tak wiele się zmieniło. Nie wiedziałem czego oczekiwać. Może reszta Avengers nie będzie w najmniejszym stopniu zainteresowana tą misją. W końcu drużyna się podzieliła. Ostatnie wydarzenia nie dotyczą bezpośrednio wszystkich. Miałem nadzieję na zjednoczenie Avengers, choć to mogło okazać się niemożliwe. 

- Pomóc ci? - usłyszałem głos Natashy, ale pokręciłam głową.

Wiem, że nie reprezentowałem w tej chwili najlepszej formy, jednak to nie był czas na dochodzenie do zdrowia. Musiałem dowiedzieć się gdzie jest Kate i jak najszybciej ją odzyskać. Nie mogę pozwolić aby Scarlotti zrobił jej pranie mózgu.

- Myślałem, że wyraziłem się jasno, wyrzucając was stąd.

W drzwiach pojawił się Tony patrząc na mnie z wyraźną niechęcią. Gdyby Kate tu była, z pewnością dostrzegłaby żal, kryjący się w jego oczach, jednak ja potrafiłem skupić się tylko na złości. 

Jeden sekret wystarczył bym stracił zaufanie swojego towarzysza. Byliśmy razem na tylu misjach, walczyliśmy ramię w ramię bitwy pozornie nie do wygrania. Mimo tego co o nim sądziłem na początku znajomości, teraz uważam, że Tony jest najbardziej oddanym sprawie Avengerem. 

Najgorsze jest to, że straciłem przyjaciela. Zaślepiony pogonią za przeszłością, nie doceniłem tego co miałem. 

- Tony - zacząłem zanim ktokolwiek inny zdążył się odezwać. - Mają Kate.

Przez jego twarz przeszedł cień szoku i jeszcze większej złości, jednak coś mi mówiło, że nie była kierowana ani do mnie, ani do Scarlottiego.

- A Barnes gdzie? - zapytał, rozglądając się dookoła.

- Jego i syna Clinta też zabrali.

Stark prychnął śmiechem, jednak brzmiało to jak reakcja z niedowierzania. To wszystko musiało dla niego brzmieć jak jeden, wielki, wyjątkowo nieśmieszny żart. Odwrócił się od nas na moment, w trakcie którego z kwatery wyszli również Rhodey i Vision.

- Stark, w dupie mam twoje humorki. Hydra porwała mojego syna. 

Barton podszedł do niego w kilku krokach, chwytając go za bluzkę i potrząsając nim. Hamowane emocje wreszcie znajdowały swoje ujście. Tony gwałtownie wyszarpał się z jego uścisku, ale Clint nie wyglądał jakby się tym przejął. Oskarżycielsko szturchnął Starka palcem w reaktor łukowy, patrząc na niego stanowczym i wściekłym spojrzeniem. 

- Kiedy stąd wylatywałem, wciąż byliśmy drużyną. Potrzebujemy tego teraz - powiedział powoli, akcentując każde słowo. 

Tony zmierzył Bartona poważnym wzrokiem, po czym lekko skinął głową.

- Konferencyjna. Teraz - zarządził.

Wypuściłem powietrze z płuc, czując niebywałą ulgę. Całą drużyną mamy znacznie większe szanse na odnalezienie Hydry i wygranie bitwy. Nigdy nie powinienem był dopuścić do podziału. Kate miała rację. Scarlotti koncertowo wykorzystał nasz moment słabości.

- Stark, poczekaj - powiedziałem zanim mężczyzna zdążył wejść do budynku za resztą.

Tony zatrzymał się niechętnie, patrząc na mnie z udawaną obojętnością. 

- Musimy porozmawiać - stwierdziłem, na co prychnął szyderczo.

- Trochę na to późno, nie sądzisz? - zapytał, wkładając dłonie do kieszeni. 

Walcz o przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz