Po powrocie do mieszkania
- Steve - szepnęłam nie odrywając od niego spojrzenia. Nie chciałam ukrywać jakichkolwiek uczuć. Nie przed nim. Gdybym znowu to zrobiła, byłoby to kolejną grą. Wiedziałam, że mój szept był pełen żalu i tęsknoty.
Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę jest tak blisko. Część mnie bała się, że to tylko kolejny koszmar. Czekałam aż obwini mnie o wszystko co się stało. Robił to każdej nocy, przez cały rok.
Zapomnienie o nim i uczuciach, którymi go darzyłam było niemożliwe, a starałam się ze wszystkich sił. Mogłam się oszukiwać, brać udział w nielegalnych walkach odrywających moje myśli, ale to wszystko było bezskuteczne.
Wystarczyła jedna chwila bym przypomniała sobie jak bardzo go kocham. Pragnę wtulić się w jego ramiona, usłyszeć, że wszystko będzie dobrze i nigdy więcej nie pozwoli mi zniknąć, ale to niemożliwe. To co mogło być między nami, zostało zaprzepaszczone na zawsze przeze mnie.
- Romanoff - powiedział poważnym tonem, pozbawionym jakichkolwiek uczuć. To podziałało na mnie jak kubeł lodowatej wody. Pierwszy raz zwrócił się do mnie po nazwisku.
Byłam mu po prostu obojętna. Cały rok zadręczałam się tym, co on czuje. Tylko po to, żeby w końcu dowiedzieć się, że już go nie obchodzę.
To zabolało. Bardziej niż którekolwiek z uderzeń, które dziś zarobiłam. Wszystko co zbudowałam przez ten rok nagle znowu się rozsypało.
Nawet jeśli udawał tą obojętność, to jeszcze gorzej. Podejmował się gry, której celem było otoczenie się murem i nie dopuszczenie mnie do siebie. Nie chciał mnie. Nienawidził mnie.
Poczułam nieprzyjemny ucisk w środku, ale pogodziłam się z tym co właśnie się stało. Skoro on mógł grać to ja też. Zamknęłam na chwilę oczy, a gdy je otworzyłam byłam już całkowicie opanowana. Nie mogę dopuścić żadnych uczuć.
- To się nazywa włamanie - zauważyłam, jednocześnie rozglądając się po mieszkaniu.
W końcu otrząsnęłam się na tyle by wykonać jakikolwiek ruch. Odwróciłam się od niego, zerkając na mój stolik nocny. Niestety, rysunek był ewidentnie przesunięty. Widział.
Ponownie spojrzałam na niego, gdy nie usłyszałam jakiejkolwiek odpowiedzi. Uważnie śledził każdy mój ruch, ale nie wypowiedział ani słowa, co niezmiernie mnie irytowało. Od kiedy potrafi tak dobrze grać? Czy to możliwe, że wcześniej odczytywałam jego emocje łatwiej, bo mi na to pozwalał?
Nagle odwrócił się w stronę wejścia i bez słowa opuścił pomieszczenie. Zmarszczyłam brwi w zdziwieniu. To niemożliwe, żeby tak łatwo dali mi spokój.
Wyjaśnienie znalazło się niemal od razu.
- Cześć, siostra - powiedziała Natasha, wchodząc do mieszkania. Zamknęła za sobą drzwi, po czym stanęła naprzeciw mnie, zakładając ręce na piersi. - Mamy do pogadania - zauważyła.
Jej twarz wyrażała powagę, pewnie tak samo jak moja. Obie wiemy jak ważna i trudna będzie ta rozmowa.
Nagle usłyszałam za sobą ciche miauknięcie. Od razu odwróciłam się, szukając wzrokiem Trouble. Znając jego ciekawość świata, przez chwilę bałam się, że coś sobie zrobił. Na szczęście, zadowolony bawił się swoją piłeczką i nawet nie zwracał na nas uwagi.
- Po pierwsze, dlaczego kot? - zapytała. Ponownie odwróciłam się do niej, jednak jej spojrzenie było wbite w kocurka. - No i farba ci schodzi - oznajmiła, wskazując na moje włosy.
CZYTASZ
Walcz o przyszłość
FanfictionPodobno nic w życiu nie jest pewne i stabilne. Prędzej czy później wszystko co znamy, a nawet kochamy zostaje w tyle. Jedynym rozwiązaniem jest umiejętność przystosowania się. Katerina przekonała się o tym wyjątkowo dotkliwie. Rozpoczęła nowy rozdzi...