Rozdział 21 - Wiedziałeś

613 31 32
                                    

Dedykacja: pudume ❤️

~~~

Z przerażeniem spojrzałam na Starka, który stał w progu mojego pokoju. Nie wierzę, że znowu nie pomyślałam o zamknięciu drzwi. Jestem skończoną kretynką!

Czując jak przyspiesza mi puls wpatrywałam się w Tony'ego z osłupieniem. Z rozpaczą szukałam jakiegokolwiek rozwiązania. Czegoś, co pozwoliłoby nam zaoszczędzić czas, znaleźć inny sposób na przekazanie mężczyźnie prawdy. Niestety, takie rozwiązanie po prostu nie istniało. Cokolwiek byśmy teraz nie zrobili, nie było odwrotu. Stark dowiedział się prawdy w najgorszy możliwy sposób - podsłuchując rozmowę. 

Mężczyzna z jawną nienawiścią oraz całkowitym zdezorientowaniem wpatrywał się w Barnesa, który z kolei wyglądał na zaskoczonego. Tak jak ja nie spodziewał się, że ktoś może nas podsłuchiwać.

- Możesz powtórzyć? - wysyczał Stark, nie odrywając spojrzenia od Barnesa. 

Jego pięści zacisnęły się z wściekłości. To była okropna chwila. Oczywiście, chciałam, żeby w końcu poznał prawdę, ale nie tak, nie w ten sposób. Nawet przez myśl mi nie przeszedł żaden gorszy.

- Barnes - wycedził ledwo nad sobą panując. - Powiedz, że to jakiś wyjątkowo nieśmieszny żart albo przysięgam ci, nie ręczę za siebie...

- Nie miałeś dowiedzieć się w ten sposób - odezwał się w końcu. 

Nie wiedziałam czy mam podziwiać Barnesa za prawdomówność i odwagę czy wyśmiać jego skończoną głupotę. 

Spojrzałam na przyjaciela z niepokojem, nie wiedząc jeszcze jak ogromny może być jego gniew. Sprawiał wrażenie całkowicie rozbitego co absolutnie mnie nie dziwiło. Właśnie dowiedział się, że przez tydzień mieszkał z mordercą jego rodziców pod jednym dachem. Miał prawo być wściekły. Cicho liczyłam jednak na to, że po pierwszych emocjach, wróci mu zdrowy rozsądek. W końcu jest ponadprzeciętnie inteligentny. Musi zrozumieć, że Barnes nie miał wpływu na swoje czyny. To Hydra zabiła jego rodziców, a nie on...

Stark gwałtownie uderzył we framugę, po czym cofnął się na korytarz. Wymieniliśmy z Barnesem skonsternowane spojrzenia, po czym oboje poszliśmy w jego ślady. Pozbyłam się złudzeń, nic dobrego nie mogło z tego wyniknąć. 

Ledwo wyszliśmy na korytarz, a Stark przycisnął Barnesa do jednej ze ścian. Na jego ręce widniał fragment czerwono-złotej zbroi, którą musiał w międzyczasie przywołać. 

Wstrzymałam oddech, oglądając rozgrywającą się przede mną scenę. Nigdy wcześniej nie widziałam aby Stark był tak wściekły, a raczej niestabilny. Wyglądał jakby całkowicie nad sobą nie panował. Jego ciemne oczy były puste, ale napięta mimika twarzy wskazywała jedno: nienawiść.

- W ogóle miałem się dowiedzieć? - wysyczał Stark, zaciskając uścisk na szyi Barnesa. Co dziwne, ten wcale się nie wyrywał. Stał nieruchomo, poddając się. - Powiedz mi, Barnes. Miałeś zamiar po prostu codziennie mijać mnie na korytarzu? Jak mogłeś mi spojrzeć w oczy? Pamiętasz ich chociaż?

- Pamiętam wszystkich - wycharczał Barnes, a jego spojrzenie stało się zamglone.

Wiedziałam, że jeszcze chwila, a Stark da się ponieść emocjom i naprawdę go udusi. Rozumiem jego punkt widzenia, ale nie myślał jasno. Musi zrozumieć przez co przechodzi Barnes, chociaż wiem, że teraz to niemożliwe.

- Stark - wtrąciłam, podchodząc bliżej obu mężczyzn. - Udusisz go - oznajmiłam, kiedy nawet na mnie nie spojrzał.

Brunet warknął coś ze złością pod nosem, ale puścił swoją ofiarę tylko po to, by następnie skierować wiązkę energii prosto w jego tors. Pustym wzrokiem patrzył jak Barnes z jękiem bólu upada na kolana tuż obok nas łapiąc oddech. 

Walcz o przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz