Rozdział 20 - Będzie dobrze

683 35 46
                                    

- Hej! - przywitałam się z uśmiechem, wchodząc na salę treningową, w której zastałam Natashę i Wandę.

- Cześć - odpowiedziała mi siostra, patrząc na mnie podejrzliwie. Nie dziwię się. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam w tak dobrym humorze.

Nie żeby miała na to wpływ sytuacja ze Stevem sprzed pół godziny, po której szybko odeszłam, tłumacząc, że mam coś ważnego do załatwienia. Nie chciałam przeprowadzać z nim kolejnej niezręcznej rozmowy. Z jakiegoś powodu miałam nadzieję, że gdy zobaczę go następnym razem to oboje zachowamy się naturalnie.

- O, cześć - powiedziała Wanda pomiędzy kolejnymi gwałtownymi oddechami.

- Dałabyś jej trochę odetchnąć - stwierdziłam, widząc w jakim stanie jest dziewczyna. 

Właśnie leżała na plecach na macie, a jej klatka piersiowa unosiła się w zatrważająco szybkim tempie. Nie robiło to jednak wrażenia na trenerce, stojącej tuż obok z wrednym uśmiechem na ustach.

- Daje radę. Prawda, Maximoff? - zwróciła się do dziewczyny, która w odpowiedzi uniosła kciuk w górę, jednak jej ręka zaraz z powrotem upadła na matę. Pokręciłam głową ze śmiechem, widząc to.

Wiedziałam, że Natasha i tak jej odpuszcza. Wanda absolutnie nie wyglądała na nieszczęśliwą albo przerażoną, tak jak często wyglądałyśmy my w czerwonym pokoju.

- Co trenujecie? - zapytałam ciekawie, stając tuż obok Natashy.

- Pokazałam jej kilka nowych chwytów - siostra wzruszyła ramionami. - Wanda, napij się wody i za chwilę sprawdzimy czy załapałaś - powiedziała do dziewczyny na co ta wstała z cichym jękiem i poszła po butelkę z napojem. - Gadaj - spojrzała na mnie, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

- Ale co? - zapytałam marszcząc brwi, ale radosny uśmiech wciąż nie opuszczał mojej twarzy. To było znacznie silniejsze ode mnie.

- Z jakiego powodu szczerzysz się jak idiotka, a w twoich oczach pojawiły się te niecodzienne iskierki? - odparła, patrząc na mnie z pobłażaniem. Mimowolnie uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.

- Wiesz jak jest - wzruszyłam ramionami. - Banner mnie wypuścił, pobiłam się z Barnesem, dogadaliśmy się no i życie jest piękne - stwierdziłam czym całkowicie wprawiłam ją w osłupienie. 

- Możesz powtórzyć? - zapytała nie odpowiadając mi takim samym entuzjazmem. - Co z Barnesem?

- Nic ważnego. Musieliśmy sobie tylko coś wyjaśnić - stwierdziłam, patrząc na Wandę, która właśnie do nas podeszła. - Jak tam? Da się przeżyć z nią treningi? - zapytałam sugestywnie kiwając głową na Natashę. 

W ten sposób chciałam trochę pograć na nerwach siostry i zgrabnie zmienić temat.

Niestety, zapomniałam o tym jak spostrzegawcza i bezpośrednia potrafi być Maximoff.

- Ja myślę, że chodzi o Steve'a - powiedziała bez ogródek, biorąc łyk wody. 

Spojrzałam na nią w osłupieniu. Właściwie już dawno nie rozmawiałyśmy, a na naszym ostatnim wyjściu z Natashą trochę o tym plotkowałyśmy, więc mogłam się spodziewać, że bez wahania zacznie temat.

- Doprawdy? - na twarzy mojej siostry pojawiła się satysfakcja. - A co takiego zrobił nasz Kapitan, że nagle uznałaś, że życie jest piękne? - zapytała złośliwie.

Przewróciłam oczami, wiedząc, że teraz już nie uniknę odpowiedzi. No cóż, właściwie to dość dziwne doświadczenie. Zachowujemy się trochę jakbyśmy cofnęły się do zwykłej szkoły średniej i plotkowały na temat chłopaków. 

Walcz o przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz