Posłałam Natashy rozbawione spojrzenie, popijając gorącą herbatę z kremowego kubka. Siostra uniosła kącik ust w górę, poprawiając się delikatnie na krześle.
Siedziałyśmy właśnie w jednej z kawiarni w Lagos, rozkoszując się gorącymi napojami. Wokół nas panował typowy, miejski gwar. W dodatku pogoda wręcz zachęcała do spędzenia popołudnia w jakimś ładnym parku, leżąc na trawie i rozkoszując się ciepłymi promieniami słońca. Szkoda, że nie jesteśmy tu na zwykłej wycieczce. Cholerny Rumlow musi się plątać pod nogami.
- Ładnie ci w tej kurtce - zwróciłam się do Natashy, pamiętając, że muszę się zachowywać zwyczajnie i swobodnie. Oparłam się wygodniej o krzesło, trzymając w dłoniach kubek. - W końcu jakieś jasne ubrania - dodałam, na co posłała mi uroczy uśmiech.
- Dzięki, kupiłam na ostatniej wyprzedaży - odpowiedziała z przesadną ekscytacją. Parsknęłam śmiechem, widząc jej minę. - Dla ciebie kupiłam śliczny, różowy sweterek w kotki - oznajmiła, przystawiając kubek do ust. Już miałam jej odpowiedzieć, kiedy usłyszałam głos w komunikatorze.
- Chcę ją w tym zobaczyć - powiedział Wilson z rozbawieniem.
- Zobaczyć to ty mnie możesz z pistoletem wymierzonym w ciebie - odparłam cicho, żeby nie zwracać na siebie uwagi ludzi wokół.
- O ile będziesz miała na sobie ten sweterek, to jakoś to przeżyję - ciągnął dalej. Jak zwykle miał gdzieś jak bardzo mnie denerwuje.
- Wilson... - warknęłam ostrzegawczo.
- Spokój, to nie konkurs docinek przedszkolaków - uciął mi Rogers, na co przewróciłam oczami i spojrzałam na Natashę, która jakby nigdy nic piła swoją herbatę.
- Odezwał się Ważniak - mruknęłam cicho i odchrząknęłam.
W komunikatorze usłyszałam śmiech Wilsona, co nie było niczym nowym. Trochę przypominał Bartona z tym wiecznie dobrym humorem.
Niestety, nie widziałam reakcji Rogersa na mój przytyk, ale jestem pewna, że uśmiechnął się pod nosem. Po prostu wiem jak zwykle reagował na moje dziecinne zaczepki.
- Wanda, mów co widać - Steve zwrócił się do Maximoff, która siedziała kilka stolików od nas.
W spokoju wzięłam kolejny łyk gorącego napoju, czekając na jej relacje. Właściwie nie mogła widzieć niczego więcej ode mnie i Natashy. Centralnie naprzeciwko mnie stoi dwóch policjantów. Opierają się o auto i wyglądają na całkowicie zrelaksowanych. Nawet nie podejrzewają, że za chwilę może się stać coś złego.
- Paru zwykłych mundurowych, mały komisariat, spokojna ulica, idealny cel - podsumowała Maximoff spokojnie. Jak na jedną z pierwszych misji w terenie wydaje się nad wyraz opanowana. Ma potencjał na doskonałą agentkę.
- Na rogu jest bankomat, czyli... - zaczął Steve i urwał. Nawet podobało mi się to jego sprawdzanie nabytych umiejętności szpiegowskich Maximoff.
- Kamery - odparła bez chwili zawahania.
- A uliczki są jednokierunkowe - zauważył Rogers.
Dziesięć punktów dla tego pana. Wiem to, a nie siedzę w jakimś piętrowym budynku, obserwując ulice z góry.
- Co nie ułatwia ucieczki po skoku - powiedziała szybko Maximoff.
- Gość nie przejmuje się, że go rozpoznają ani, że będą ofiary - stwierdził Steve.
Poczułam nieprzyjemny dreszcz na plecach, słysząc to. Ile razy ja brałam udział w takich akcjach. Nawet z Rumlowem byłam na kilku. Walczyliśmy ramię w ramię. Dziwne, że wszystko tak bardzo się zmieniło, ale nie żałuję. Dopiero teraz podjęłam właściwą decyzję.
CZYTASZ
Walcz o przyszłość
Fiksi PenggemarPodobno nic w życiu nie jest pewne i stabilne. Prędzej czy później wszystko co znamy, a nawet kochamy zostaje w tyle. Jedynym rozwiązaniem jest umiejętność przystosowania się. Katerina przekonała się o tym wyjątkowo dotkliwie. Rozpoczęła nowy rozdzi...