Katerina
16 godzin wcześniej
Znajdowałam się w ciemnym pomieszczeniu. Chciałam wstać, lecz moje nogi zostały zakute w łańcuchy do ściany. Szarpnęłam ze złością, ale to nic nie dało.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu chcąc znaleźć coś, dzięki czemu uda mi się uwolnić. Moje spojrzenie od razu padło na postać naprzeciw mnie. Błyskawicznie rozpoznałam w nim Rogersa. Był uwięziony tak samo jak ja, a jego postawa wyrażała jedno: bezsilność.
- Steve - powiedziałam, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę. Mężczyzna powoli podniósł na mnie spojrzenie pełne gniewu i rozczarowania.
- To twoja wina. Jesteśmy tu przez ciebie - oznajmił. - Nienawidzę cię i nigdy ci tego nie wybaczę - dodał, a ja poczułam jak robi mi się słabo. Coś boleśnie ścisnęło mnie w środku, w moich oczach pojawiły się niechciane łzy.
- Nie mów tak, Steve - pokręciłam głową. - Znajdę sposób, wydostanę nas stąd - zapewniłam go, szarpiąc za łańcuchy z rozpaczą.
- Jesteś za słaba żeby cokolwiek zdziałać - powiedział z kpiną. - Jak chcesz nam pomóc skoro nawet sobie nie potrafisz? Sama sobie jesteś wrogiem - mówił. Starałam się nie zwracać uwagi na te bolesne słowa. On tak wcale nie myśli. To nie może być prawda. - Patrzę na ciebie i przychodzą mi do głowy tylko dwa określenia: słaba i żałosna. Taka jesteś.
Powstrzymywane łzy wreszcie spłynęły po moich policzkach. Miał rację. To była moja wina. Przeze mnie cierpimy oboje i nic nie mogę poradzić. Podjęłam złą decyzję. Teraz jestem bezsilna.
- Nauczyłeś ją kochać, a to najgorsze co mogłeś zrobić. Agent zdolny do miłości jest bezużyteczny - rozbrzmiał obcy głos tuż obok nas, a po chwili znikąd pojawił się Strucker z szyderczym uśmiechem.
- Jesteś słaba - wysyczał Scarlotti, stając centralnie przede mną.
- Zaraz jak oboje przejdziecie pranie mózgu, dostaniecie swoich przełożonych. Myślę, że ty i Scarlotti macie sobie wiele do wyjaśnienia - dodał Strucker.
Wpatrywałam się w twarz mężczyzny, który wyraźnie był usatysfakcjonowany takim obrotem spraw. Czułam się coraz gorzej. Chciałam krzyczeć, ale z mojego gardła nie wydobył się nawet najcichszy dźwięk.
- Brzydzę się tobą - usłyszałam głos Rogersa. - Uciekłaś jak zwykły tchórz.
Otworzyłam szeroko oczy, starając się unormować oddech. To był tylko sen, nic złego się nie dzieje. Steve'a nie ma w pobliżu, a z Hydry już się wydostaliśmy. Jesteśmy bezpieczni.
Nagle poczułam coś mokrego i szorstkiego na swoim policzku. To było skuteczne lekarstwo na wszystkie koszmary. Na moje usta od razu wkradł się uśmiech, kiedy spojrzałam na swój prywatny, niezawodny budzik.
- Dzień dobry, Trouble - powiedziałam do małego kocurka. - Głodny? - zapytałam, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że i tak mnie nie zrozumie.
Usiadłam na łóżku, starając się zapomnieć o obrazach z koszmaru. Codziennie śniły mi się podobne, więc powinnam już przywyknąć. To jednak nie zmieniało faktu, że moja psychika była wręcz zniszczona przez wszystko co przeszłam, a mary nocne nie ułatwiały sprawy.
Uśmiechnęłam się smutno na widok szkicu, który trzymam na stoliku nocnym. Patrzę na niego każdego ranka i wieczora, chcąc pamiętać. Oczywiście nie chodzi tu o Avengersów. O nich i tak myślałam w każdej chwili. Co aktualnie robią? Czy nie pakują się w większe kłopoty niż do tej pory? Czy już dali sobie spokój z szukaniem mnie?
CZYTASZ
Walcz o przyszłość
FanfictionPodobno nic w życiu nie jest pewne i stabilne. Prędzej czy później wszystko co znamy, a nawet kochamy zostaje w tyle. Jedynym rozwiązaniem jest umiejętność przystosowania się. Katerina przekonała się o tym wyjątkowo dotkliwie. Rozpoczęła nowy rozdzi...