Rozdział 4 - Jesteś potrzebna tutaj

890 38 13
                                    

Stanęłam w drzwiach wyjściowych i z lekkim uśmiechem rozejrzałam się wokół. To była przyjemna odmiana po mieszkaniu w środku miasta. Przede mną rozciągały się zielone trawniki i lasy, za którymi mogłam dostrzec jasne promienie wschodzącego słońca. To miejsce było zdecydowanie lepsze od Avengers Tower.

Nie tracąc więcej czasu, włożyłam do uszu słuchawki i włączyłam muzykę. W przeciwieństwie do znalezienia czegokolwiek w budynku, ścieżka do biegania była dość widoczna.

Rozpoczęłam poranny trening, starając się oczyścić umysł z ostatnich wydarzeń. Liczył się tylko bieg. Krok za krokiem przed siebie. Utrzymywanie równego oddechu. Tylko to miało znaczenie. Musiałam poświęcić temu wszystkie myśli.

- Hej, Katerina! - usłyszałam za sobą krzyk, który niestety zagłuszył piosenkę. 

Zirytowana przyspieszyłam bieg i podgłośniłam muzykę. Czy naprawdę nie mogę mieć spokoju nawet na treningu? Proszę o zbyt wiele?

- Katerina! Kate! 

Przewróciłam zirytowana oczami, słysząc, że użył skrótu od mojego imienia. Nie wydaje mi się, że już przeszliśmy na ten etap znajomości. Nie żebyśmy byli na jakimkolwiek etapie znajomości.

- Masz aż tak głośno muzykę? - zapytał, zrównując ze mną bieg.

- Spadaj, Wilson - powiedziałam chłodnym tonem głosu. Zawsze działał przez ostatni rok, więc teraz też powinien. 

Przyspieszyłam jeszcze bardziej, niestety nie doceniłam swojego niechcianego towarzysza.

- I po co ta nieuprzejmość? - zapytał, ponownie zrównując krok. 

Zirytowana zatrzymałam się w miejscu i wyjęłam słuchawki z uszu.

- Czego chcesz? - spojrzałam na niego z wyczekiwaniem.

- Zaproponować wspólne poranne bieganie - powiedział z szerokim uśmiechem. Roześmiałam mu się w twarz, słysząc to.

- Nie - oświadczyłam, po czym chciałam wrócić do biegania, ale moje spojrzenie przykuła inna postać. 

Najwidoczniej to była również godzina treningu dla Steve'a, bo ćwiczył znaczny kawałek od nas i z tego co mogłam zauważyć, nie hamował tempa jak rok temu. 

- No dlaczego nie? Miałem biegać ze Stevem, ale sama widzisz jakie ma tempo - zaczął mówić. Ze mną tak szybko nie biegał.

- Trenuję sama - oznajmiłam tylko, po czym zaczęłam biec.

- A ja naiwnie myślałem, że będziesz chciała mieć towarzystwo jak rok temu - powiedział i w tym momencie poczułam względem niego złość, jakiej już dawno nie czułam. 

Jak on śmiał wypowiadać się na temat, o którym nie ma pojęcia? On nawet mnie nie zna.

- Odwal się, Wilson albo następnym razem nie będę taka miła - ostrzegłam go, ponownie zakładając słuchawki i odbiegając tak szybko jak umiałam. 

Nie usłyszałam kolejnych słów, więc uznałam, że się poddał, ale wciąż nie zwolniłam biegu. Miałam trochę negatywnych emocji do wyładowania. 

***

Nie wiem ile czasu minęło, ale wciąż biegałam ani na chwilę się nie zatrzymując. Potrzebowałam tego. Nie widziałam już Steve'a ani Wilsona, więc założyłam, że znaleźli sobie coś lepszego do roboty. Przynajmniej łatwiej było mi zamknąć oczy i udawać, że wciąż jestem w Queens.

Nagle muzyka zmieniła się na utwór "SexyBack" Justina Timberlake'a, a telefon zaczął wibrować. Niechętnie zatrzymałam się i sprawdziłam kto dzwoni. Nawet się nie zdziwiłam, widząc na wyświetlaczu nazwę: "Seksowny Geniusz".

Walcz o przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz