Rozdział 3

460 16 0
                                    

*Steve*

- Agentko Smith, albo raczej Morningstar masz misję. Masz za zadanie zabrać kapitana Rogersa do jakiegoś klubu czy gdzieś tam, aby się wyluzował. A i napisać jeszcze raz swoje CV tylko pisz prawdę - jak to usłyszałem to się przez chwilę zastanawiałem czy dobrze słyszałem - i nie słyszę sprzeciwu to rozkaz.

- Dyrektorze z całym szacunkiem, ale nie jak mam gdzieś wyjść jak Loki ma zamiar przylecieć z armią z kosmosu na ziemię - szybko odpowiedziałem zdezorientowany tym co słyszę.

Dziewczyna chciała zabrać głos, ale się powstrzymała. Mógłbym się założyć, że w jej głowie to jest teraz burza myśli.

*Martyna*

W głowie mam burze myśli, dużo słyszałam o kapitanie i zresztą czytałam też o nim i wiem, że rozrywkowy to on nie jest, to chyba będzie moja najgorsza misja. Kłębiły mi się myśli jak zabić Starka, jak mam wykonać zadanie, gdzie mam z nim iść, ale odpowiedź jest chyba prosta, czyli LUX. Tylko żeby się facet nie wystraszył jak zobaczy rąbek piekła.

- Dobrze niech będzie, CV szef dostanie do końca tygodnia, tego jest strasznie dużo i nie dam rady się wyrobić w jeden dzień. Kapitanie proszę za mną, musimy się jeszcze przebrać i musi się Pan nastawić psychicznie co Pan może zobaczyć - rzuciłam szybko i wyszłam, a za mną podążał Rogers. Miałam taką wielką ochotę krzyknąć "i widzisz Stark, nadal się mnie słuchają", ale sobie odpuściłam. Ruszyliśmy do galerii żeby jakoś się ubrać, zajęło to nam jakieś półtora godziny, co mnie niezmiernie cieszyło. Ja wyglądałam tak:

A jego ubrałam tak:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

A jego ubrałam tak:

Nie podobał mu się pomysł, ale nie miał nic do gadania, zresztą jak i ja

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nie podobał mu się pomysł, ale nie miał nic do gadania, zresztą jak i ja. Poszliśmy gdzieś do jakiegoś zaułka żeby nikt nas nie widział.

- Gdzie pani mnie prowadzi, czy to gdzieś tu jest ten bar, czy klub. A tak wogule to gdzie my idziemy? - rzucił zdezorientowany.

- Jaka tam pani, Martyna jestem - podałam mu dłoń, na co on ją chwycił i zanim ją pocałował powiedział.

- A ja Steve, więc gdzie mnie prowadzisz Martyna? - spytała się mnie jeszcze raz.

- Dobra stajemy - powiedziałam mu - i za nim mnie się spytasz o co kolwiek, to Ci wszytko powiem. Ja nas tak jakby przeteleportuje, tylko jest taki jeden problem, że najpierw wskakujemy do piekła, a później do Los Angeles, tam ma klub mój ojciec. To co gotowy.

Steve nie zdążył odpowiedzieć, bo ja szybko chwyciłam jego rękę i wrzuciłam nas do piekła, kiegy się na niego spojrzałam to widziałam, że nie był przerażony tylko zaskoczony jak to wszystko wygląda. Każdy wyobraża sobie piekło inaczej, a one wygląda też całkiem inaczej. Kiedy dostaliśmy się do LA on zaczął się obracać, a jego wzrok był wszędzie. Byliśmy obok LAX, więc nie mieliśmy daleko. Ale to co wydarzy się na imprezie przejdzie moje największe oczekiwania.

Jest kolejny rozdział, teraz trochę dłuższy. Na następny czekajcie cierpliwie.

Naucz mnie żyć i kochać Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz