Rozdział 18

180 7 8
                                    

*Martyna*
Poszłam do pokoju Steva, zapukałam kilka razy, ale nikt nie odpowiadał, więc weszłam. Już wiem czemu nikt nie odpowiadał, nikogo nie było w pokoju.

Okeeeej, gdybym była Rogers'em to gdzie bym poszła, wiem siłownia. Może rozładowuje złość na worku, co swego czasu robi bardzo często. Zjeżdżam na siłkę, a tam tylko Natasha, Wanda i Pietro.

- Widzieliście gdzieś Steva? - podchodzę do nich zadając pytanie.

- Nie. Widziałem go dzisiaj rano i wydawał się jakiś przygnębiony - odpowiedział na moje pytanie Pietro.

- Przygnębiony? - pokiwał głową - dobra dzięki Pietro. Pomogłeś mi.

- A co się stało? - wtrąciła się Wanda

- Bucky i Sam się biją i wyzywają w kuchni, a ja już nie mogę wytrzymać. A tylko on jest w stanie ich opanować.

- To chodcie i patrzcie jak to się robi - odezwała się do tej pory milcząca Natasha.

My nie zastanawiając się długo podążyliśmy za nią. Nie wiedzieliśmy czego się spodziewać po tej rudowłosej kobiecie. Patrzyłam na bliźniaki, a oni na mnie. Wiedzieliśmy, że nie chodzi w tym momencie o nas, ale baliśmy się.

Doszliśmy do kuchni, Bucky jak tylko zobaczył Nat uspokoił się. A na dodatek zaczął się dziwnie zachowywać.

- Ohh, cześć Natasha. Jak ci życie mija? - mówił Bucky i to bardzo przerażony - ja muszę lecieć, więc wiesz porozmawiamy kiedy indziej.-i wybiegł z kuchni.

- Co tu się kurwa odwaliło?! - spytałam, albo raczej krzyknęłam.

- Jakim cudem on, podkreślam Kurwa On się ciebie boi - zaczął Sam.

- Ma się ten dryg - Natasha jak tylko to powiedziała zostawiła nas dotąd nie dowierzając co się przed chwilą wydarzyło.

- Ja sobie chyba pójdę - wyszłam z kuchni i poszłam do windy. Wiem gdzie może znajdywać się Steve. Zawsze tam idzie jak jest przygnębiony, co bywa bardzo rzadko, czyli do pracowni artystycznej.

Zjeżdżam na odpowiednie pięto i idę korytarzem do odpowiednich drzwi. Otwieram je, i widzę Steva przy płótnie z głową zwieszoną do dołu.

- Steve - na mój głos lekko się wzdrygnął i odwrócił w moją stronę. W jego oczach widziała smutek. - Co się dzieje? I nie okłamuj mnie, że nic bo widzę, że tak.

Kiedy już miał mówić odezwał się Friday, że mamy wskoczyć w stroje i szykować się na misję. Świetnie, Hydra znów atakuje. Znaczy chyba to Hydra no, bo kto inny.

- Wrócimy do tej rozmowy - powiedziałam stanowczo i wybiegłam z pracowni do pokoju. Przebieram się szybko i idę na dach do Quinjeta.

Wszystkich jeszcze nie ma, jest tylko Sam, Stark i Rhodney. Chwilę później przyszła Natasha z Bartonem. Po 5 minutach już byli wszyscy, więc Stark nie ostrzegając nikogo wystartował co spowodowało, że każdy się wywrócił, ponieważ każdy stał.

- Stark! - krzyknął oburzony Steve.

- Zapomniałem, że wy też tu jesteście.

- Tak, tak. Później cię rozwalę - powiedziałam.

- Co tym razem robi Hydra? - podszedł do Tony'ego, Rogers.

- I tu cie zaskoczę, to nie Hydra.

- Co!!??!? - krzyknęliśmy wszyscy razem.

-To jakiś gość i nazywa się Taskmasterem. Friday próbuje ustalić co potrafi i jak bardzo może być niebezpieczny.

- Się porobiło.

Naucz mnie żyć i kochać Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz