Rozdział 12

161 10 2
                                    

*Martyna*

Spakowałam wszystko i poszłam do recepcji. Dzień wcześniej pożegnałam się ze wszystkimi, więc nie muszę się żegnać dzisiaj. Poszłam do zaułka gdzie nikt nie będzie mnie widział i teleportowałam się do wieży. Powrót śmierdzącego powietrza, za tym nie tęskniłam, za wszystkim (nawet na Starkiem), ale za tym nie.

Jestem w swoim pokoju. Szybko się ogarniam, ubrania wrzucam do pralki i od razu ją włączam. Kosmetyki chowam do szafek, a ładowarkę i tego typu rzeczy kładę na stoliku. Chowam walizkę i wychodzę z pokoju i kieruje się do salonu, gdzie znajduje wszystkich. Nikt mnie nie zauważył, wiec zaczęłam się skradać. No nie, oglądają "Goście, goście" beze mnie! I kto tu na kogo powinien się obrazić. Obok Steva jest puste miejsce, które zawsze zajmuje ja. Wskakuje na moje miejsce co powoduje przerażenie u wszystkich.

- Jak możecie oglądać beze mnie ten film, no ździerstwo. Tak nie wolno. - powiedziałam co spowodowało śmiech.

Steve mnie przytulił, jak ja tęskniłam za tymi jego perfumami. Ogólnie za nim się stęskniłam. Niechętnie oderwałam się od przyjaciela i spytałam.

- To co się działo pod moją nieobecność? - i po chwili dodałam - nie licząc jednej kanapki i jednej kawy Starka nad, którą się tak użalał.

- Serio Tony!? Użalałeś się nad tym. Zachowujesz się czasami jak dziecko, rozmawiałeś z nią o tym? - zaczął Steve i ciężko było stwierdzić jaka emocja nim teraz włada.

- Znaczy pisał ze mną i doprowadził do mojego załamania psyhicznego.

- I tak chodzisz do terapeuty. To jeden taki wybryk nic ci nie zrobi. - wtrącił Stark.

- Dzięki, zapamiętam.

- Zawsze do usług -kiedy Tony to powiedział zadzwonił mój telefon.

- Nieznany numer? - przeczytałam numer, który do mnie dzwonił i już wiedziałam kto to - Świetnie, dobra jeśli ktoś piśnie choćby słówko to nogi z dupy powyrywam.

- Za co? - spytał Steve.

- Za chęć do życia i miłość do ojczyzny.

- Ha dobre, że ja na to wcześniej nie wpadłem - zaczął dusić się Stark.

- Halo, zakład pogrzebowy " Czy to już" słucham - obniżyłam trochę głos, aby mnie nie rozpoznał. I po chwili słyszałam głos Lucyfera.

- Przepraszam pomyłka - i się rozłączył.

Stark i Clint leżeli na podłodze i zwijali się ze śmiechu. Steve próbował być poważny, Natasha i Thor co jakiś czas wybuchali śmiechem i rzucali się po całej kanapie. A Bruce płakał ze śmiechu na fotelu.

- Z czego rżycie, powiedźcie ja też się pośmieję.

- Kto to był, że go tak boleśnie potraktowałaś? - spytał Thor.

- Ojciec.

- Nie musisz dalej odpowiadać. To jedno słowo wystarczy. - odpowiedział Stark.

- Tony?

- Oho co jest, użyłaś mojego imienia. Jest niebezpiecznie.

- Czy ty byłeś kiedyś kobietą, tylko zrobiłeś sobie operację plastyczne? - spytałam, z udawaną powagą. Jego mina bezcenna.

- CO! Skąd ci taki pomysł do głowy przyszedł? - spytał szybko Stark. Clint i Nat zwijali się ze śmiechu, choć on nie może się podnieść z podłogi.

- No bo wiesz gadasz strasznie dużo, często przynudzasz i lubisz chodzić na zakupy jakby nie patrzeć. Wprowadzasz dużo zmian. No wiesz jak kobieta. - ja nadal próbowałam powstrzymywać śmiech co mina Tonego nie pomagała. On nie wiedział co powiedzieć..

Naucz mnie żyć i kochać Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz