Rozdział 4

410 17 2
                                    

*Martyna*

Podchodzimy w kierunku ochroniarza, który od razu mnie rozpoznaje i wpuszcza do klubu. Im bliżej jesteśmy całego zamieszania tym głośniej słychać muzykę, kierujemy się do pustego stolika i siadamy.

- Ja pójdę po coś do picia zaraz wracam - odrzekłam i poszłam do baru gdzie znajdowała się Maze.

- Kogo moje oczy widzą, na jak długo wróciłaś? - pyta się mnie, i po chwili piszczą oczko do jakiegoś faceta.

- Nie na długo, jestem tu z misją. I za pewne spytasz się z jaką, więc już Ci mówię. Otóż mam rozluźnić Kapitana Rogersa, aja nie mam pomysłu jak to zrobić, poradzisz? - pytam się jej, przechodzę za bar i robię drinka mi i Stevo'wi.

Podobno robię najlepsze drinki na świecie, ale w to nie wierzę. Zapomniałam już jak to jest, kiedy stoisz za barem i robisz drinki gdy gra głośna muzyka.

- Prześpij się z nim, to chyba najlepszy sposób na rozluźnienie, jeśli mi nie wierzysz to idź do Lucyfera powie ci to samo.

- Maze! Nie prześpię się z nim, zresztą nawet go nie znam. Czy dla was wszystko kręci się wokół seksu? Dobra wiesz co sama coś wymyślę, najwyżej będę improwizować, pa! - lubię ją, ale czasem ma dość jej gadania, nie raz próbowała wepchnąć mi kogoś do łóżka, na co zawsze uciekałam i chodziłam sobie po mieście.

- Już jestem. Sorry, że tak długo, ale znajoma mnie zagadała - rzekłam, gdy podeszłam do stolika przy którym nadal siedział Steve.

- Nic się nie stało, dzięki za drinka. Jeśli masz zamiar mnie upić to próbuj, nie uda się. - powiedział i zaczął sączyć napój.

- Nie mam zamiaru, ja też praktycznie nie mogę się upić, więc wiesz. Mam zamiar po prostu trochę się napić, potańczyć w skrócie pobawić się. - widziałam, że kiedy powiedziałam, że nie mogę też się upić. To zdziwił się, ale nie na długo.

- Córcia, czemu nie powiedziałaś , że przyjeżdżasz? Zrobilibyśmy jakąś chuczną imprezę wiesz o co chodzi - wiedziałam, że go spotkam, ale nie na samym początku - oo widzę, że kogoś zaprosiłaś to nie przeszkadzam. A tylko przyjdź do mnie na chwilę.

- Mój przyjazd był nagły, nie planowałam go. A chuczne imprezy są tutaj co dziennie, i tak wiem o co ci chodzi. A teraz pa, później przyjdę. - Lucyfer odszedł, a ja odetchnęłam z ulgą - przepraszam cie za niego, ale on już taki jest, nie patrzy na nikogo, tylko mówi.

- Nie przepraszaj za niego, jest jaki jest. Ciesz się, że nie jesteś taka sama jak on. A teraz idź do niego, bo z tego co widzę to go nosi i zapewne dla tego, że jego " Córcia" rozmawia z płcią przeciwną. - mówiąc to pokazał na Lucyfera, który rozmawiał z Maze. Ja na to się uśmiechnęłam.

*Steve*

Martyna poszła do ojca, a ja przyglądałem się otoczeniu, na środku stał fortepian. Zaraz potem zobaczyłem nowo poznaną znajomą, która podchodzi do instrumentu i zasiada zaczyna grać, śpiewając do tego. Później zaczyna śpiewać Morningstar, piosenka nawet wpadającą w ucho.

Kończą śpiewać, a ona do mnie podchodzi i zasiada na przeciwko mnie.

- Świetny występ, kto nauczył cie grać na fortepianie? - uśmiecha się do mnie lekko. Boże jaki ona ma ładny uśmiech myślę sobie... Nie Steve o czym ty wogule myślisz. Skarciłem się w myślach.

Naucz mnie żyć i kochać Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz