Rozdział 10

184 8 2
                                    

- Miałam sen, w którym widziałam was martwych. Umieraliście, a ja nie mogłam nic zrobić. To było okropne - zaczęłam opowiadać mój sen z przyjacielowi.

Kiedy skończyłam troszkę się uspokoiłam. Żałowałam, że mnie tam nie ma, ale niestety muszę tu zostać przynajmniej na jeszcze trochę.

- Idź spać skoro masz się jeszcze z nimi spotkać. I zjedz coś rano, bo jak to masz w zwyczaju to pewnie nic nie zjesz. Powiedz im o swoim śnie, może to ma coś wspólnego z tą całą sytuacją. Może to wszystko ma jakieś drugie dno. - powiedział blondyn.

- Może masz rację, i dobrze zjem coś rano. Może uda mi zasnąć, ale niczego nie ubiecuje. Wiesz, że ja sobie wyobrażam twoją minę na te moje może. - przyznaje rację przyjacielowi i wybucham śmiechem.

- Hahaha. Bardzo śmieszne. Dobra idź spać yyyy dobranoc.

- Miłego dnia.

Odkładam telefon przewracam się na bok. Rozmowa ze Stevem trochę pomogła,przez następne pół godziny rzucałam się po całym łóżku, aż w końcu zasnęłam. Na szczęście już mi się nic nie śniło.

Wstałam rano o 8.00. Dobra mam jeszcze dużo czasu, jak się wyrobię to jeszcze sobie coś pooglądam.

Idę do łazienki, biorę szybki prysznic, ubieram się, myję zęby, robię sobie makijaż i fryzurę. Okej wyszykowałam się w godzinę, jeszcze z jakieś 10 minut mam dla siebie.

Zaczęłam przeglądać media społecznościowe, na których huczało od różnych wpadek aktorów, lub polityków. Ludzie to nie mają co robić tylko upokorzanie innych, gdzie żyję.

Wychodzę z hotelu i kieruję się do samochodu, wcześniej zabierając ładowarkę. Schowałam przedmiot na miejsce i ruszyłam. Kawiarnia nie jest daleko, mogłam iść z buta, ale tak oddam kluczyki od auta, a w drogę powrotną pójdę z buta.

W kawiarni jestem pierwsza, zajmuję stolik i czekam. Po chwili podeszła do mnie kelnerka, pytając, czy może już przyjąć zamówienie, szybko jej odpowiedziałam, że jeszcze nie. Kiedy kelnerka odeszła, dosiadła się do mnie Maze. Nawet nie wiem, kiedy przyszła.

- Długo czekasz?

- Z jakieś 8 minut - kiedy to powiedziałam, przez drzwi przeszedł Amenadiel. Szybko nas zauważył i dosiadł się.

- Dobra skoro on już przyszedł mogę cię zabić za wczoraj? - spytała Maze.

- Maze daj spokój, tu masz swoje rzeczy - powiedziawszy to przysunął do mnie walizkę.

- Dzięki wujek, a tu masz kluczyki. Oddasz je mu - na co on tylko skinął głową. I znowu podeszła do nas kelnerka.

- Mogę przyjąć państwa zamówienie? - spytała, pewnie ma smutne życie. Choć na twarzy jest uśmiech.

- Tak, ja poproszę herbatę owocową i ciasto malinowe. - odpowiedziałam.

- A dla państwa? - spytała Maze i Amenadiela notując wszystko.

- Ja poproszę kawę z mlekiem iiiiii - zaczęła przeciągać kobieta - sernik.

- Czarna kawa i jabłecznik - szybko odpowiedział, a kelnerka odeszła.

- Zawsze zamawiamy to samo. - zwróciła uwagę Maze.

- Tak.

- A, więc jaki jest cel spotkania?

- Nie zaczyna się zdania od "a więc" Am - odpowiedziałam - a naszym celem spotkania jest to, że chce urwać wszelkie kontakty z Ojcem. Jak będzie chciał przylecieć do nowego Jorku poinformujcie mnie o tym, ja dam dyla z wieży i mnie nie znajdzie. Nie chcę go znać, chcę usunąć go z mojego życia raz na zawsze.

Naucz mnie żyć i kochać Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz