Rozdział 2

876 55 50
                                    

Następnego dnia Lena podniosła się z łóżka dość późno. Wczoraj spędziła z Remusem długi wieczór nad jeziorem. Wrócili do domu cali przemoczeni dopiero po dziesiątej wieczorem. Blondynka chciała, żeby Lupin został na noc, ale ten uparł się, że musi wrócić do domu. Tak też zrobił.

Watson zbudziła się dopiero koło dziesiątej rano. Zjadła śniadanie zrobione przez ojca, który miał dziś wolne od pracy. Opowiedziała mu o wczorajszym wypadzie z chłopakiem, a potem poszła po zakupy. Wróciła do domu przed dwunastą i stwierdziła, że posprząta trochę w domu. Wzięła więc różdżkę i chodziła z nią po pokojach, to odkurzając podłogi, to zmywając kurze. Kilka minut po południu usłyszała dzwonek do drzwi.

- Lena, James do ciebie! - krzyknął z dołu jej ojciec, a ona szybko zbiegła na dół.

- Hej. - uśmiechnęła się. - Nie spodziewałam się.

- Wszystkiego najlepszego, Lisico. - postawił prezent na szafkę stojącą na korytarzu i wyszczerzył się do dziewczyny. - Wskakuj w fajowskie ciuchy. Jedziemy na wycieczkę?

- Jaką wycieczkę? Jamie, coś ty wymyślił?

- Z okazji urodzin zabieram cię nad morze i do wesołego miasteczka. Nie daj się prosić. Spędzimy miło czas.

- Właściwie nie wiem skąd u ciebie taki pomysł, ale co mi szkodzi? Tylko czym ty chcesz mnie tam zabrać?

- Eee, twoim autem? - parsknął. - Tak właściwie to ty zabierasz mnie, bo Lily nie chce mnie przewieźć nigdzie tym wspaniałym mugolskim wynalazkiem. Padło na ciebie, ale spokojnie. Ja płacę za bilety.

- Jesteś niemożliwy. - zaśmiała się. - Wziąć jakiś strój kąpielowy?

- Obowiązkowo. Chyba, że wolisz się kąpać nago...

- James. - przewróciła oczami. - Wejdź. Przebiorę się, wezmę strój i jestem z powrotem.

- Świetnie. - rzucił okularnik i wszedł do domu. Przywitał się z siostrą przyjaciółki i poczekał na nią parę minut. Gdy do niego wróciła, blondynka wzięła kluczyki od samochodu oraz torebkę, a potem ruszyła do garażu. Oboje wpakowali się do samochodu. Dziewczyna przez pięć minut musiała uczyć Pottera jak ma zapiąć pas. Gdy w końcu im się udało, wyjechali w drogę.

- Co cię naszło na "zabranie" mnie na wycieczkę? - zaśmiała się blondynka.

- Uznałem, że z okazji twoich urodzin skorzystam z darmowej jazdy tym mugolskim cackiem. Jak już mówiłem, Lilcia nie chce mnie nigdzie przewieźć.

- Po godzinie drogi ci się znudzi. Zobaczysz. - parsknęła. - Mogłeś wybrać jakieś bliższe miejsce.

- Jakie? Nawet Londyn masz dalej niż morze. - zauważył, a ona wzruszyła ramionami.

- Masz rację. Morze to chyba najodpowiedniejsze miejsce.

***

Tak jak zapowiadała Lena, dojechali na miejsce trochę po godzinie trzynastej. Najpierw stwierdzili, że rozłożą się na plaży i trochę popływają. Zostali w samych strojach kąpielowych i ruszyli w stronę brzegu. James zamiast wejść do wody, jak cywilizowany człowiek, popędził w głąb morza, opryskując ludzi dookoła. Blondynka pokręciła głową rozbawiona i poszła za nim, tyle że wolniejszym krokiem.

- Umiesz pływać? - spytał przemoczony szatyn.

- Jasne, że tak. A ty?

- Patrz i się ucz. - wyszczerzył się i zanurkował pod wodą. Po chwili się wynurzył i opłynął dziewczynę dookoła. Watson położyła się na wodzie i popłynęła jeszcze bardziej w głąb. Rogacz popłynął za nią i stanęli na nogach dopiero gdy woda sięgała im po samą szyję.

Zmierzch cz. II // Remus Lupin ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz