Rozdział 16

754 35 30
                                    

Lena zachwiała się i wtuliła mocniej w Syriusza. Ten chłopak zdecydowanie za dużo przeszedł ostatnimi czasy. Remus stał z boku ze smutną miną i obserwował pozostałą dwójkę.

- Tak mi przykro... - odezwał się cicho Lupin.

- Merlinie, Syriusz... - wyszeptała Lena. - Tak okropnie mi ciebie szkoda. Jak to się stało...? - spytała ostrożnie.

Brunet dalej się od niej nie odsuwał. Potrzebował tego. Potrzebował, by ktoś go przytulił. Ostatnimi czasy czuł się okropnie. James i Lily byli podekscytowani nowiną o dziecku. Lena i Remus również mieli swoje życie. Peter... on nigdy nie wiedział jak kogoś pocieszyć, więc Black nawet o tym nie myślał. Chciał mieć przy sobie Marlenę. Tylko, że dziewczyna nie miała kontaktu z żadnym ze swoich przyjaciół od kilku długich miesięcy. Kontaktowała się wyłącznie ze swoimi rodzicami.

Blondynka przejechała mu ręką po włosach, a Łapa lekko zadrżał pod wpływem jej dotyku. Dawno nikt mu tak nie zrobił.

- Powiesz mi...? - dopytała dziewczyna, głaszcząc go delikatnie po głowie.

- Nie wiem... Stworek mi powiedział, że nie żyje. Wysłała go do mnie matka... mój ojciec dostał zawału po śmierci swojego młodszego syna. - wyszeptał. - Również nie żyje, a matka stwierdziła, że zrobi mi prezent specjalnie na Święta. Oboje zginęli już dwa dni temu...

- Łapa, usiądź. - westchnął wilkołak. - Lena ma eliksir na uspokojenie. Jesteś strasznie rozdygotany.

- Dziękuję Luniek. - mruknął.

Brunet odsunął się niechętnie od przyjaciółki i powoli usiadł na krzesło przy stole. Lisica szybko pogrzebała w szafkach i wyjęła z niej fiolkę z eliksirem uspokojającym. Migiem nalała herbaty do kubka i wlała do niej kilka kropel mikstury. Zamieszała napój łyżeczką i podała chłopakowi. Syriusz bez słowa chwycił za szklankę i wypił całą jej zawartość. Przetarł twarz dłońmi i spojrzał pusto przed siebie.

- Mówiłeś Jamesowi i Peterowi? - odezwał się Remus, a chłopak delikatnie pokręcił głową.

- Rogacza i Lily przecież nie ma. - zauważył. -

- No tak... pojechali do kuzyna. - wtrąciła Lena. - A co z Glizdogonem?

- Wiecie, on nie jest dobry w pocieszaniu. - westchnął. - Moją pierwszą myślą byliście wy. Musiałem się komuś wypłakać, bo chyba bym oszalał w czterech ścianach...

- Może powinieneś u nas zostać? - zaproponował Lupin, a wilkołak szybko kiwnął głową.

- Chciałbym, ale muszę zjawić się na Grimmauld Place. Matka kazała pomóc mi z pogrzebem. - mruknął. - Nie chcę tam iść... nienawidzę tego miejsca.

- Może pójdziemy z tobą? - zapytał Remus, a Syriusz przejechał go wzrokiem od góry do dołu.

- Nie pozwoli ci tam postawić nogi. Gardzi takimi jak ty. - prychnął. - Ona gardzi każdym.

- No tak. Kochana Walburga Black. - mruknął Lupin.

Syriusz podniósł się na nogi i poprawił włosy.

- Chyba czas iść. Spotkamy się któregoś dnia? - zapytał z nadzieją. - Muszę pozbyć się z głowy choć na chwilę tych wszystkich nieszczęść, a nie chcę znowu tyle pić...

- Oczywiście. - odpowiedziała blondynka z prędkością światła. - Odwiedzimy cię kiedy tylko chcesz.

- Wpadajcie kiedy chcecie. I tak nie mam nic do roboty. Do zobaczenia.

- Trzymaj się. - odezwał się jeszcze wilkołak, a po chwili Black opuścił ich dom.

Lena przysiadła na krzesło i przetarła twarz dłońmi, biorąc głęboki oddech. Chłopak stanął za nią i objął ją rękoma. Złożył głowę na jej ramieniu i przymknął oczy.

Zmierzch cz. II // Remus Lupin ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz