Rozdział 62

400 34 13
                                    

18 stycznia 1998r.

Lena po raz kolejny słuchała radia. Odkąd jakikolwiek kontakt z Harrym zniknął, wciąż bała się, że ktoś go dopadł. Nie wiedziała co dzieje się z chłopakiem odkąd on, Hermiona i Ron włamali się do Ministerstwa. Wiedziała, że informacja o pochwyceniu lub śmierci Pottera nie zostanie przemilczana, szczególnie przez radio lub Proroka Codziennego, którego też codziennie czytała. Właśnie dzięki temu miała pewność, że jej chrześniak żyje, ale niewiedza na temat miejsca jego pobytu ją dobijała. Ostatnim razem (prócz przeróżnych plakatów i zdjęć w gazetach) widziała chłopaka na weselu Fleur Delacour i Williama Weasley'a. Od tamtej pory nie było szans na ponowne spotkanie. Kobieta nie oczekiwała od niego żadnych listów, ponieważ wiedziała, że jest to niemożliwe. Ministerstwo przechwytywało sowy, więc nie było mowy o listach prywatnych. 

Blondynka wciąż pracowała w szpitalu Świętego Munga. Ataki na mugolakach były teraz normą, więc pracy było w bród. Rzadko bywała w domu, ale to raczej jej nie przeszkadzało. Wtedy nie myślała tak dużo o Harrym czy córce, z której śmiercią nie do końca się pogodziła. Remusa i tak wciąż nie było. Albo zajmował się misjami dla Zakonu albo miał etat na Potterwarcie. Właściwie to małżeństwo często się mijało. Chcieli spędzać ze sobą czas, ale zazwyczaj było to zbyt bolesne. Odkąd stracili Victorię, ciężko było im patrzeć na siebie nawzajem. Oczywiście wspierali się bardzo przez ostatnie półtorej roku, ale tylko w tych gorszych momentach. Były takie dni, kiedy żadne z nich wcale nie myślało o dziewczynie. Wtedy potrafili żyć jak dawniej. Niestety takich dni nie było za wiele. 

Tego zimowego dnia, Remus wrócił do domu wcześniej niż zwykle. Misja nie przebiegła mu pomyślnie, więc jedyne co musiał zrobić to napisać raport i zdać go Kingsleyowi. Właściwie, od śmierci Moody'ego, Zakon powoli upadał. Voldemort wygrywał i nic nie można było z tym zrobić. Zostało naprawdę niewiele członków zaangażowanych w walkę z nim i Ministerstwem, które zresztą też było pod jego władzą. 

- Cześć Lena. - odezwał się, wchodząc do kuchni. - Nic mu nie jest. - powiedział od razu, widząc, że blondynka znowu siedzi przy radiu. - Żadnych wiadomości. 

- Wiem. - mruknęła. - Ale słucham tego radia, żeby nie usłyszeć tam imienia taty, Charlotte, Ficków, Kylie, Jaspera czy Liaha... 

- Jasper się ukrywa. Nie zgłosił się na Rejestr Mugolaków, więc szmalcownicy go szukają. 

- Kiedy ostatnim razem widziałam się z Kylie, zapewniała mnie, że nie znajdą go za żadne skarby. Tak czy siak nie zmienia to faktu, że jest w niebezpieczeństwie. 

- Ojca Tonks też jeszcze nie złapali, ale Nimfadora się martwi, że to kwestia czasu. 

- Dobrze, że nie został w domu. Odkąd Śmierciożercy znają miejsce zamieszkania wszystkich ludzi powiązanych w Zakonem, byłby głupi gdyby nie wyruszył w wędrówkę. 

- Kylie widziała się ostatnio z Jasperem? - zapytał ciekawy wilkołak, a blondynka od razu pokręciła głową. 

- Śledzą ją. Zresztą tak samo jak nas. - dodała. - Wie jedynie, że nic mu nie jest. A skąd? Nie mam pojęcia.  

- Wydaje mi się, że Near jest jej chowańcem. - rzucił bez zastanowienia. - Zastanawiałem się nad tym już od dłuższego czasu, bo wiedziała dużo rzeczy, o których powinna nie słyszeć. 

- To miałoby sens. - zauważyła zamyślona Lena. - Nie wpadłabym na to. - zauważyła spokojnie. - Ale to właśnie tak może porozumiewać się z Jasperem. 

Wilkołak w końcu usiadł do stołu, gdyż przez całą rozmowę stał. Blondynka za to podniosła się na nogi i podeszła do lodówki. 

- Co zjesz? 

Zmierzch cz. II // Remus Lupin ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz