Rozdział 26

565 36 18
                                    

Pogrzeb Marleny McKinnon i jej rodziny odbył się kilka dni później. Mimo świadomości o bardzo prawdopodobnym ataku Voldemorta, na cmentarzu zjawili się wszyscy członkowie Zakonu Feniksa. Oczywiście doszło do walki ze Śmierciożercami. Jedyną osobą, której nie udało się przeżyć była Dorcas Meadowes. Pochowano ją jeszcze tego samego dnia.

Wszyscy Huncwoci, Lily i Lena byli pogrążeni w niewyobrażalnym smutku. Lupinowie zostali odrzuceni od reszty za sprawą Syriusza, który nie chciał ich słuchać. Remus rozumiał, że Black nie ufa mu ze względu na to, że jest wilkołakiem, ale najbardziej cierpiał widząc swoją przygnębioną żonę. Nie była niczemu winna, więc uważał, że nie powinna być zamieszana w całą tą sytuację. Fakt, że była żoną Lunatyka bardzo utrudniał sprawę.

Oboje widzieli, że Potterowie nie są do końca przekonani co do zarzuceń Łapy wobec przyjaciół. Co prawda, Lily, podczas pogrzebu, wciąż się w nich wpatrywała, jakby chciała z nimi porozmawiać, ale James skutecznie ją powstrzymywał. Wpływ Syriusza zbyt bardzo działał na okularnika. Oczywiście było to do przewidzenia, gdyż Potter i Black zawsze byli ze sobą związani bardziej niż z Lupinem. Peter jak zwykle robił to co James, czyli i on wierzył Łapie.

Po ceremonii i pokonaniu Śmierciożerców wszyscy przyjaciele wrócili do swoich domów, by opłakiwać śmierć brunetki i jej nienarodzonego dziecka.

***

Po ataku na McKinnonów, Zakon Feniksa zaczął działać inaczej. Dumbledore już nie organizował spotkań wszystkich członków razem. Były to wezwania indywidualne. Albus rozdzielał misje pojedynczym osobom, a nie całym grupom. Tak było bezpieczniej, gdyż potencjalni szpiedzy mieli o wiele mniej informacji.

W takiej rutynie, Lenie i Remusowi mijały dni, tygodnie, a nawet miesiące. Połowa lipca była za nimi, a kontakt z resztą przyjaciół był znikomy. Nie rozmawiali z nikim. Lena już nawet nie spotykała Syriusza i Jamesa w Londynie, chociaż mogła przysiąc, że kilka razy widziała któregoś z nich znikającego w tłumie, by tylko na siebie nie trafić.

Bolało ją to. Pomimo tego, że Huncwoci zawsze akceptowali likantropię Remusa, tym razem gdy powinni być przy sobie i wspierać się nawzajem, oni oskarżają go o zdradę przy pierwszej lepszej okazji. Dobrze wiedziała, że chodzi tu właśnie o to, gdyż jeszcze w maju Moody powiadomił ich o wstąpieniu wilkołaków w szeregi Voldemorta. Dziewczyna widziała cierpienie swojego męża, a najgorsze było to, że nie mogła nic z tym zrobić. Pisała listy do każdego. Pytała co u nich, czy wszystko gra, ale nikt nie odpisywał.

Victoria wciąż pytała rodziców kiedy zjawią się u nich wujek Łapcia, Logaś czy Glizduś. Tęskniła za Harry'm i ciocią Lily, a co gorsza, za ciocią Marleną również. Lena wiedziała, że prędzej czy później zapomni o McKinnon dlatego nic nie wspominała o jej śmierci. Poza tym, było to roczne dziecko, które i tak by nic nie zrozumiało.

Pod koniec lipca wreszcie wydarzyło się coś niespodziewanego. Lily w końcu nie wytrzymała i odpisała na listy wysyłane przez Lenę. Blondynka od razu powiedziała o tym Remusowi i od tamtej pory regularnie pisali z rudą. Dzięki niej wiedzieli co dzieje się u Potterów, Syriusza czy Petera. Była to już odskocznia od codziennej niepewności czy nic im nie jest. Nareszcie mieli pewność, że wszyscy są bezpieczni.

Mijały kolejne miesiące, a Lena i Remus wciąż nie zaprzestwali kontaktu z Lily. Dzięki niej dowiedzieli się, o małym Harrym, który na swoje urodziny dostał od Syriusza miotłę i ganiał na niej rudego kota Rudolfa. Lena wysłała mu na urodziny różdżkę, która była przeznaczona dla małych dzieci. Potrafiła ona wyczarować małą tęczę czy zagrać muzykę. Lily powiadomiła ją, że bardzo podobał jej się prezent, ale Syriusz zabronił chłopczykowi na zabawę, gdyż bał się, że różdżka jest nafaszerowana klątwą i może skrzywdzić małego Pottera.

Zmierzch cz. II // Remus Lupin ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz