Rozdział 3

867 46 21
                                    

Od urodzin Watson minęło kilka tygodni. Dziewczyna bardzo mało czasu przebywała z resztą przyjaciół. Najczęściej widywała swojego chłopaka, który prawie codziennie ją odwiedzał. Blondynka również przebywała w domu Lupina. Coraz lepiej dogadywała się z rodzicami Remusa. Chodzili na wspólne spacery razem z Lyallem, który czuł się bardzo dobrze. 

Pod koniec lipca przyjaciele dostali wyniki owutemów. Wszyscy oprócz Petera je zdali. Tego samego dni Lily razem z Leną odwiedziły św. Munga. Chciały umówić się na rozmowę kwalifikacyjną. O dziwo, załapały się na nią jeszcze tego samego dnia. Pokazały dyrektorowi szpitala swoje wyniki owutemów oraz opinię wypisane przez McGonagall. Szef powiedział im, że na pewno odezwie się listownie za jakiś czas. Opuściły więc szpital i wybrały się na spacer. 

- Co u ciebie? - zagadała blondynka.

- Jakoś leci. Jest trochę nudno... Dorabiam sobie w lodziarni, dopóki nie dostanę pracy w szpitalu. Popołudniami zazwyczaj się nudzę, ale czasami wpadam do Jamesa. Uparł się bym z nim zamieszkała. 

- To co cię zatrzymuje? Chyba byłoby fajnie, prawda? Jesteście narzeczeni. - uśmiechnęła się, a ruda postąpiła tak samo. 

- Jesteśmy, ale nie chcę na razie siedzieć mu na głowie. Mam swoje mieszkanie. Może nie jakieś ogromne, ale mi wystarcza. Mam pieniądze, dorabiam. - wzruszyła ramionami. - Na razie mieszkanie razem nie jest konieczne. 

- Właściwie to masz rację, nie jest konieczne. - wzruszyła ramionami. - A myśleliście już o dacie ślubu?

- Wspólnie ustaliliśmy, że będzie to w grudniu. Uwielbiam ten miesiąc, bo jest najpiękniejszy ze wszystkich. Poza tym na razie i tak nie ma na to czasu. Musimy się ustatkować i znaleźć pracę. 

- James był już w Ministerstwie? 

- Nie. Na razie odłożył zatrudnienie się w Biurze Aurorów. W gruncie rzeczy to ciągle ten sam Potter. - zachichotała Evans. - Pewnie chce się zabawić w te ostatnie wakacje, zanim zacznie życie na poważnie. 

- Tutaj się zgodzę. - zawtórowała jej Lena. - Ale jednocześnie uważam, że podjął bardzo odpowiedzialną decyzję w moje urodziny. 

- No tak. Tego się akurat po nim nie spodziewałam. - zarumieniła się ruda. - Ale byłaś w to wplątana i mi nie powiedziałaś! Jak mogłaś? - szturchnęła blondynkę ramieniem, po czym obie się zaśmiały. 

- Jak miałam wydać małego jelonka? Poza tym, to było bardzo słodkie, jak się tak stresował. Nie chciałam psuć mu niespodzianki. 

- Stresował się? - zapytała ciekawa ruda. 

- Może nie powiedział tego dosłownie, ale widziałam to po jego zachowaniu. Znam go już jakiś czas i wiem kiedy się stresuje. 

- Porusza tak śmiesznie stopą. Stuka nią o podłogę. - zauważyła ruda, a Watson energicznie pokiwała głową. 

- Dokładnie! 

- A co u Remiego? Wiem tylko tyle, że spotkał się wczoraj z chłopakami. James mówił mi, że idą do jakiegoś baru czy coś. 

- Wczoraj się z nim nie widziałam, bo właśnie spotykał się z Huncwotami. Ogólnie to z tego co wiem, dziś miał zacząć pracę w restauracji. Może wpadnę do niego wieczorem i spytam jak było.

- Ooo, pewnie jako kucharz. - wyszczerzyła się Lily, a blondynka pokiwała głową. 

- Proste. - uśmiechnęła się i zerknęła na zegarek na swojej ręce. - Dobra, Lils. Muszę lecieć, bo obiecałam niani, że będę przed dwunastą. Do zobaczenia. Trzymaj się i pozdrów ode mnie Jamesa. 

Zmierzch cz. II // Remus Lupin ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz