Rozdział 53

368 34 39
                                    

Victorii i Liahowi z trudem udało się wyjaśnić rodzicom, że nie upili się celowo. Pomylenie lemoniady z wódką było dość mało prawdopodobne, ale koniec końców im uwierzyli. Oczywiście nie obeszło się bez kary, więc jeszcze tego samego dnia musieli posprzątać cały garaż. Skończyli z tym dopiero późnym wieczorem.

Następnego ranka Victoria wstała z nadzieją wyjazdu na Grimmauld Place, gdzie aktualnie przebywał Harry. Zajęło jej to cały ranek, by wyprosić o to Lenę. Z początku starsza Lupin nie chciała puścić swojej córki, ale Remus zdołał ją przekonać. Wyjaśnił żonie, że przecież oni również byli młodzi i popełniali błędy. Blondynka niechętnie się zgodziła i teleportowała córkę do Blacka.

- Zostawiam ci ją maksymalnie do 20. Równo o tej godzinie jestem z powrotem, a ona ma czekać na mnie w domu. - powiedziała stanowczo Lena w stronę Syriusza.

- Coś ty taka wzburzona Lee? Remus nie zamoczył? - parsknął, a kobieta zmroziła go wzrokiem.

- Zabawne. Twoje żarty na poziomie, jak zwykle. - odpowiedziała sucho, a on wzruszył ramionami.

- Żyjąc z Huncwotami od tylu lat, powinnaś się już przyzwyczaić. - puścił jej oczko. - A tak serio, czemu tak bardzo nie tryskasz humorem?

- Victoria upiła się wczoraj razem z Liahem. Niech się cieszy, że nie dostała szlabanu.

- Uhuhu! - zagwizdał Łapa. - No to grubo. W każdym razie leć już. Zajmę się małym Lupinkiem jak należy.

- Przekaż jeszcze czekoladę dla Harry'ego. - blondynka podała słodycz przyjacielowi. - Jeszcze śpi?

- Potrafi spać do 11. - Black wzruszył ramionami. - Cześć.

- Do zobaczenia wieczorem.

Lena wyszła z domu i teleportowała się do siebie. Syriusz za to objął młodą Lupin ramieniem, a dziewczyna odetchnęła z ulgą.

- Mam przerąbane u mamy do końca wakacji. Po coś wpadł na taki głupi pomysł, by wlewać wódkę do butelki po lemoniadzie?

- Czasem wystarczy użyć nosa, kochanie. - wzruszył ramionami. - Idź ściągnij Pottera z łóżka, a ja zrobię coś do jedzenia. Tylko grzecznie mi tam. - puścił oczko w jej stronę, a ona się zaśmiała.

Dziewczyna wdrapała się po schodach, aż odnalazła pokój, W którym aktualnie mieszkał bliznowaty. Weszła do środka, a tam okazało się, że Gryfon właśnie podnosi się z łóżka. Był ubrany tylko w krótkie spodenki, a jego włosy były porozwalane na wszystkie strony, gorzej niż zazwyczaj. Włożył okulary i dopiero po chwili zauważył stojącą przed nim Lupin.

- Vica! - wrzasnął. - Myślałem, że przyjedziesz wczoraj!

- Akurat wczoraj spędziłam dzień z Liahem. - uśmiechnęła się. - Wskakuj w ciuchy. Mama będzie po mnie o 20.

- To dużo czasu. - wzruszył ramionami. - Ale mam coś na dobry początek dnia. - odchrząknął. - Tylko się ubiorę, okej?

- Jasne. Już wychodzę. - zakomunikowała szybko, ale brunet ją zatrzymał.

- Nie musisz. Po prostu się odwróć czy coś.

Gryfonka posłuchała jego polecenia, a Gryfon migiem się przebrał. Potem przysiadł na łóżku i poklepał miejsce obok. Dziewczyna się dosiadła, a Harry wziął głęboki oddech, co nie uszło uwadze blondynki.

- Coś się stało? - spytała trochę nerwowo, a on pokręcił głową.

- Nie! Chcę ci tylko coś powiedzieć. - zaczął powoli. - Właściwie to odwlekam to już od dłuższego czasu, ale był Neville i myślałem, że wy... no wiesz.

Zmierzch cz. II // Remus Lupin ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz