14

10.5K 505 84
                                    

Następnego dnia nie działo się nic ciekawego. Pan zajmował się swoimi sprawami w biurze, a ja do niego w pewnym momencie dołączyłem.

Dostałem od niego książkę i usiadłem sobie na fotelu, starając się nie przeszkadzać. Pan co jakiś czas zerkał na mnie, uśmiechając się pod nosem.

W porze poobiedniej wstał ze swojego miejsca i zaczął wszystko chować.

- Choć mały zaprowadzę cię gdzieś.

Grzecznie odłożyłem książkę i poszedłem za nim. W jego pokoju podał mi jakieś dresy i koszulkę na ramiączka a sam przebrał się tylko w dresy, a klatkę zostawił odsłoniętą.

Złapał mnie pod kolanami i przerzucił mnie sobie przez bark.

Przeszliśmy tak parę korytarzy, aż nie wszedł do jakiegoś pomieszczenia.

Odstawił mnie na ziemię, a kiedy się odwróciłem, ujrzałem w pełni wyposażoną sale do ćwiczeń.

Odwróciłem się z powrotem, ale on już podszedł do jakiegoś urządzenia.

- Chodź- poklepał siedzisko w jakimś sprzęcie, zachęcając mnie bym na nim usiadł.

Grzecznie zająłem miejsce, a on kazał złapać mi za jakiś drążek i go do siebie przyciągnąć.

Starałem się z całych sił, ale nie mogłem całkowicie przyciągnąć nawet jednego ciężarka.

Odpuściłem i zacząłem ciężko dyszeć. Czekałem na obelgę, że jestem do niczego lub czegoś w tym stylu, jednak nic takiego nie nadeszło.

- No trudno, choć wybiorę ci coś innego - powiedział, odkładając drążek na miejsce.

Pokazał mi parę łatwych ćwiczeń, które miałem wykonać. Podczas przysiadów czułem jak patrzy na mój tyłek, ale szybko o tym zapomniałem, gdy pokazał mi następne ćwiczenie.

Pan podszedł do urządzenia, na którym się leży i jednocześnie podnosi się sztangę.

- Stań za mną, będziesz mnie asekurował - powiedział i ułożył się dobrze pod sztangą.

- Panie, to..to nie jest za dobry pomysł - asekurant powinien sam móc unieść taką sztangę, a przecież ja nawet samego gryfu nie uniosę.

Gdyby to był okropny pan to bym się aż tak nie przejmował, ale ja go naprawdę polubiłem i nie chcę mu zrobić krzywdy.

- Spokojnie, damy radę.

Podsunął się jeszcze bliżej i podniósł sztangę, zaczynając serie. Przy każdym opuszczeniu sztangi wstrzymywałem oddech, bojąc się, że będę musiał interweniować.

Na szczęście nie było takiego momentu i pan cały i zdrowy odłożył sztangę na swoje miejsce.

- Na dzisiaj chyba skończymy - pociągnął mnie do wyjścia.

Jestem Twój//YaoiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz