Za biurkiem siedziała osoba, której się tu nie spodziewałem. To on adoptował mnie pod przykrywką, nie pomyślałbym, że to też szef bankietów. Spojrzał na nas zza grubych okularów i uśmiechnął się, mnie rozpoznając.
- 2538 miło cię widzieć- powiedział to sarkastycznie.
2538 to był mój numer. Każdy miał swój i musiał go pamiętać jak imię. Używany był tylko podczas kontroli, ale używali ich też osoby z wyższych stopni.
- Witam, chcemy tylko zmienić właściciela.- powiedział oschle.
Im szybciej stąd wyjdziemy, tym lepiej.
- Oczywiście, proszę usiąść - wskazał fotel przed nami. Gdy starszy usiadł chciałem uklęknąć na podłodze tak jak powinienem, ale on wciągnął mnie na swoje kolana przodem do niego i ułożył swoją rękę na moim pośladku.
Nadal lekko mnie bolały, dlatego nie ugniatał ich, tylko lekko przesuwał dłonią do biodra i w dół.
- widzę, że odpowiada panu nasz towar. Może uda mi się pana zaprosić na kolejną licytację- mówił, gdy szukał odpowiednich dokumentów.
- Wybaczy pan, ale nie skorzystam. Ten tu idealnie spełnia moje potrzeby.
Muszę przyznać, że niezły z niego aktor
Szef w końcu znalazł odpowiedni plik kartek i podał go Wilowi. Ten dokładnie przeczytał i po chwili podpisał, będąc pewnym, że nie ma w dokumentach żadnych małych druczków. Stare dane wrzucone były do niszczarki. A szef zapieczętował z powrotem teczkę.
- Jeśli pan sobie życzy, może wrzucić na bankiet.
- Dziękujemy, ale będę już szedł mam plany na dalszy wieczór- niedyskretnie ścisnął moje biodro.
Szef usatysfakcjonowany wskazał nam drogę do wyjścia, gdzie zarzuciłem na siebie płaszcz. Przy wychodzeniu minąłem się z tym chłopakiem z bliznami i jego panem. Wcisnął mi coś w kieszeń i pokazał gest telefonu, szepcząc cicho ,,zadzwoń".
Praktycznie uciekliśmy z tamtego miejsca. Po drodze do auta wyjąłem, jak się okazało wizytówkę i bez czytania podarłem ją na małe kawałeczki.
Gdy byliśmy już w aucie, stres wyparował. Wil złapał mnie w objęcia i wciągnął na swoje kolana do pocałunku.
- To mamy te plany na wieczór?- zapytał nadal władczym tonem, przez który przeszedł mnie dreszcz.
- Oczywiście - odpowiedziałem
-Hmmm... Może nawet to nam się przyda - Wsunął palec pod materiał na moim biodrze i strzelił z niego w moją skórę, na co cicho mruknąłem.
********************
Dostałam na walentynki koale z zezem rozbieżnym i krzywym nosem a wy?
Jeśli nic to pamiętajcie że jesteście w moim serduszku :*
CZYTASZ
Jestem Twój//Yaoi
Teen FictionO chłopaku szkolonym od dzieciństwa na niewolnika, który przy boku swojego Pana mógł w końcu posmakować normalnego życia.