1

6.9K 159 29
                                    

***

- Mamusiu patrz! Umiem już! Kim nauczyła mnie kolejnego zaklęcia! Patrz mamo, patrz! - wskoczyłam w ramiona mamy.

- Widzę skarbie. To świetne! Jeszcze trochę a będziesz silniejsza od Kim.

- Kim powiedziała, że jak na pięć lat i tak jestem potężna. - powiedziałam dumnie.

Widzę dumę na jej twarzy, co cieszy mnie jeszcze bardziej.

- Ma pięć lat, a już jest silna. Ja w jej wieku nawet nie wiedziałam czy posiadam zdolności magiczne, a ona jest w stanie opanować zaklęcia, które ja poznałam w wieku dwunastu lat. - pochwała Kim była dla mnie czymś wspaniałym.

- To jest Josephine Labonair, oczywiście, że jest wyjątkowa. - spojrzała na mnie i delikatnie pocałowała mnie w czubek głowy.

***

*dwa lata później*

Przez całą drogę szłam ze spuszczoną głową i kopałam napotkane kamienie. Nieszczęsna sesja u Pana Newtona. To miły człowiek, zawsze ubrany w koszulę i sweterek zapinany na trzy guziki. Zawsze się zastanawiam kiedy któryś z guzików nie wytrzyma i pęknie.

-Mamo, proszę cię! Nie potrzebuję psychologa, wystarczy mi kolejna lekcja walki. - dla efekty ustawiłam się w pozycji. - Jestem w tym dobra. - próbowałam przekonać mamę. - Nienawidzę tego.

- Jesteś jak twój ojciec. - westchnęła.

Wiem, że jej nie przekonam. Warto spróbować.

- Wiem, mówiłaś mi to wiele razy. - wywróciłam oczami.

Nie cierpię chodzić do psychologa. Muszę mówić o rzeczach które wolałabym zachować dla siebie. Próbowałam się buntować i przez całą godzinę siedziałam cicho, ale za karę mama nie puściła mnie na trening. Nawet z mamą nie rozmawiam na temat uczuć i innych takich. "I jak się wtedy czułaś?", "O czym myślałaś w tamtym momencie?". I tak w kółko.

- Wywracanie oczami to też po nim.

Ujęła moją twarz i spojrzała w moje oczy. Zauważyłam w jej oczach łzy. Jej ogromne ciemne oczy błyszczały od łez, a to mi się w ogóle nie podobało.

- Nie płacz, po tobie też coś mam. Mamo... czy ja też będę wilkołakiem jak ty?

- Nie, masz siedem lat i jesteś potężniejsza niż nie jedna doświadczona czarownica, mało ci?

- Idziemy? Chcę mieć to za sobą. - poddałam się.

Weszłam do gabinetu i zajęłam to samo miejsce co zawsze. Pan Newton poprawił okulary i poklepał się swoim brzuchu. Uśmiechnął się przyjaźnie i otworzył swój notes.

Zaczyna się.

***

*trzy lata później*

Siedziałam sobie na stołówce z moim przyjacielem Billem. Nie wie kim jestem, ale mama mówi, że tak jest lepiej dla niego.

- Patrz co zrobiła mi dziś Sam! - poskarżył się.

Spojrzałam na jego rękę. Na dłoni był cały popisany czarnym markerem, tak jak jego koszulka na plecach. Spojrzałam na niego i mentalnie słyszałam wrzaski jego mamy.

- Spokojnie, coś się wymyśli.

- Mama znów będzie krzyczeć, że jestem ciamajdą.

Poklepałam go po ramieniu i odwróciłam się w stronę reszty uczniów. Nigdzie nie mogłam zobaczyć tej dziewczyny.

OriginalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz