33

1.3K 71 2
                                    

Wszystkie obecne czarownice stanęły u boku Daviny. Myślą, że to coś im da? Są śmieszne. W grobowcu pojawiły sie wampiry, było ich dziesięciu.

- Naprawdę sądziliście, że zostawią nas bez ochrony? Jestem regentką, nawet bez nich mogę was szybko stąd wykurzyć.

Spojrzałam na Klausa, ten z uśmiechem na twarzy kiwną głową.

- Myślałam, że będziecie mądrzejsze. Incendia!

Dziesięć wampirów zaczęło się palić. Słyszałam tylko krzyki i piski wampirów.

- Myślisz, że to robi na nas wrażenie? - wtrąciła inna czarownica.

- Nie, nie przyszłam żeby wam zaimponować. Mam inny cel. Mam dla was propozycję, obiecacie odmówić wampirom pomocy, a ja wam nic nie zrobię.

- Co niby możesz nam zrobić?

- Pulvere su sangue. - wyszeptałam.

Każda po kolei zaczęła się dusić i krztusić własną krwią. Wypluwały to co uzbierało się im w ustach, ale zaraz napływała kolejna fala cieczy. Po chwili z ich oczu i nosa także zaczęła płynąć krew.

No to im chyba dało do myślenia.

Wszystkie łapczywie zaczęły nabierać powietrza. Davina wstała na równe nogi i posłała mi groźne - a przynajmniej musiała myśleć, że jest groźne - spojrzenie. Uśmiechałam się zwycięsko, a Klaus siedział sobie wygodnie na krześle obok i obserwował to co się dzieję.

- I jak? Namyśliłyście się?

- Ty suko!

- Uważaj na słowa! - pogroził Klaus - Mówisz o mojej córce.

Wszyscy spojrzeli to na mnie to na Klausa. Z niedowierzaniem pokręcili głowami i zaczęły szeptać między sobą. W ich oczach było widać strach, a to mi się bardzo podobało.

- To żart? - zakpiła Davina.

Ukazałam swoje oblicze wilkołako-wampira. W tym czasie obok mnie pojawił się Klaus, ukazując swoje.

- To wszystko tłumaczy.

- Dlatego nie sprzeciwcie się. Mogę zrobić wam zrobić znacznie gorszę rzeczy, to wy uważajcie.

- Jeśli sie dowiem, że im pomogłyście albo ktokolwiek to zginiecie.

Wyszłam za Klausem i opuściliśmy cmentarz. To uczucie kiedy wygrywasz, jest wspaniałe. Coś niezwykłego.

- Poszło ci bardzo dobrze.

- Dziękuję, to nie pierwsza taka sytuacja. Wiele czarownic nie chciało się pogodzić z moją naturą.

Nastała długa cisza. No tak spotkały mnie takie rzeczy bo byłam trybrydą, bo mój tata jest hybrydą. Nie przyzna tego otwarcie, ale pewnie się obwinia. Zauważyłam, że rzadko rozmawia ze mną tak jak dziś na spacerze, przy kimś innym. Zazwyczaj jesteśmy wtedy sami. Ja i Hope jesteśmy jego jakąś słabością, po tak długim czasie mieć jakiś słaby punkt to musi być trochę nie fajne.

- Dziś po raz pierwszy też powiedziałaś głośno, że jesteś Mikaelson.

- Jakby nie patrzeć to jestem. Wstydzić się nie ma czego, jesteś moim tatą i jestem z tego dumna.

- Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile dałaś mi radości tym zdaniem. - uśmiechnął się radośnie.

Odwzajemniłam uśmiech parząc w jego oczy. Były niemal identyczne jak moje. Jak mogłam nie zauważyć? Rozmawiałam z własnym ojcem i nie widzieć podobieństwa? Czasami mamy odpowiedzi na wszystkie pytania pod nosem, ale nawet wtedy ich niedostrzegany.

____________________

Miłego czytania i przepraszam za długą nieobecność:))) 

Pozdrawiam

GoldenGirl

OriginalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz