- Jak tam Chicago? - spytała Rebekah kiedy wysiedliśmy z auta.
- Śliczne miasto i mamy mnóstwo zdjęć miasta, Jose, dziadków i reszty rodziny. - wyznała Hope.
Spodobało jej się w Chicago. Była szczęśliwa, widząc ją, sama uśmiechałam się od ucha do ucha.
Weszliśmy do salonu, wszyscy usiedli. Ja podeszłam do okna, przyglądałam się przechodniom, wpatrywałam się w nich szukając jakoś oznak bycia szpiegiem, czy wampirem.
- Coś nowego? - odezwał się Klaus.
Pewnie nic, pewnie ukryli się jak szczury w swoich kryjówkach i czekają na odpowiedni moment. Skręca mnie od tych myśli, ale nie umiem ich od siebie odgonić. Dopiero teraz dotarło do mnie co to znaczy odpowiedzialność. Z jednej strony poczucie odpowiedzialności, a z drugiej mam ochotę ich znaleźć i rozszarpać.
Jestem wściekła na siebie i na tych typów, jak tylko ich spotkam tak spalę ich żywcem. Będą błagać o litość.
- Josephine? Czy to ty? - spytał Elijah.
Kiedy się odwróciłam wszystkie świece jakie były w pomieszczeniu zaczęły się palić, dość nie naturalnie. Wzięłam głęboki wdech, świecę przestały się palić.
- Przepraszam.
- Kontynuując... nasz szpieg będzie nas o wszystkim informować - Musimy poczekać na jakąś wiadomość od niego.
- Miejmy nadzieję, że możemy mu ufać. - skomentował Klaus.
Wyszłam z pokoju bez słowa, nie chciałam tego słuchać. Wszyscy patrzeli na mnie i bali się cokolwiek powiedzieć, niech pogadają spokojnie.
Ruszyłam w stronę pokoju Hope, ale kiedy dotarłam pod drzwi usłyszałam znajomy głos. Hope nie była sama, ten głos, znałam go ale nie wiem skąd. Nagle mnie oświeciło, Roman. Jeden z uczniów ze szkoły, ale co on tu robi?
- Hope? - zapukałam do drzwi.
- Już idę!
- Jest z tobą ktoś?
- Nie!? Skąd to pytanie.
Drzwi się otworzyły, a w nich stała Hope sama, chłopaka nie było.
- Przecież słyszałam, Roman prawda? Jeden z uczniów, nie chciałam podsłuchiwać, po prostu szłam sprawdzić jak się czujesz.
- Roman możesz wyjść. - odwróciła się znów do mnie - Proszę nie mów tacie, ani mamie.
- Spokojnie, skoro nie chcesz, nie powiem. Nie będę już przeszkadzać. Tylko wiesz chyba jednak powinnaś powiedzieć rodzicom, że masz gościa. Tym razem to byłam ja, ale mógł być to ktoś inny. A co jeśli wzięli by go za kogoś innego?
- Przepraszam, powiem im.
- Dzień dobry pani Labonair. - przywitał się chłopak.
- Dzień dobry, nie wiedziałam, że jesteś w Nowym Orleanie.
- Przyjechałem z mamą.
- No tak, to ja już lepiej pójdę. - pomachałam im i się wycofałam.
Czemu mi się to w ogóle nie podoba? Nie chodzi o chłopaka, w sensie co on tu robi? Nie chcę wyjść na wścibską, ale tutaj się go nie spodziewałam. Muszę mieć ich na oku, dla jej dobra.
______________________
Wow, wow, wow...
Na moim profilu jest was już 53!! Nie wierzę, po prostu dla mnie to już coś. Nie wyobrażacie sobie nawet jak bardzo to daje kopa by pisać dalej. Każdy wasz komentarz i gwiazdka, są dla mnie jak promyk słońca, w te pochmurne dni.
Bardzo Wam Dziękuję!!
Pozdrawiam i miłego dnia!
GoldenGirl xoxo
CZYTASZ
Original
Fanfiction- Pani jest czarownicą. - kiwnęłam głową na potwierdzenie. Dziewczyna uniosła głowę i spojrzała w moje oczy. - Jest pani i wampirem. - Wilkołakiem też. To może być trochę dziwne i sprzeczne ze wszelkimi założeniami, ale tak jestem połączeniem trzech...