6

2.9K 143 3
                                    

Tydzień temu pożegnałam się uczniami. Są już wakacje, dziś wyjeżdżam. Mam już zarezerwowany hotel i tylko dojechać na miejsce.

Wróciłam do pokoju i wyciągnęłam walizki. Spakowałam ubrania, kosmetyki i kilka innych potrzebnych mi rzeczy. Ma się odbyć kilka festynów i innych takich imprez. Już nie mogę się doczekać. Zobaczę te ulice, te budynki i ten cały klimat. A zwłaszcza dzielnica francuska. Ma ciekawą historię, oraz wampiry żyją tam spokojnie. Co bardzo mnie cieszy, będę mogła zjeść.

Po raz ostatnim spojrzałam na grupowe zdjęcie z moją klasą. Była to lekcja w terenie, uczyłam ich zaklęcia które ożywiało rośliny. Wszyscy się wesoło śmiali. Oby przez kolejne lata było tak cały czas.

Zapięłam walizki i wsadziłam je do auta. Zapakowałam wszystko do bagażnika i wróciłam do budynku.

Zapukałam do drzwi, w końcu usłyszałam zaproszenie.

- Cześć, pracuję tu kilka miesięcy, a teraz jadę na wakacje i jakoś tak ciężko.

- Jedź, taka wycieczka dobrze ci zrobi. Może kogoś poznasz?

- Jasne, i co jeszcze?

- Nowy Orlean to piękne miasto, może poznasz kogoś ciekawego?

Wbiłam wzrok w tabliczkę z nazwiskiem na biurku. Szczerze nawet o tym nie myślałam. Byłam na kilku randkach, ale większość to był niewypał. Przestałam szukać, mam całą wieczność na poznanie kogoś.

- Rick jesteś wspaniałym przyjacielem. Mam szczęście, że cię mam i Caroline i moi uczniów.

- Czyżbym słyszała swoje imię?

- Nie przesłyszałaś się, jak będę w Nowym Orleanie rozejrzę się za jakimś zaklęciem czy coś, może akurat coś znajdę. A ty będziesz mogła spędzić czas z córkami.

- Dziękuję ci, jutro wyjeżdżasz, dlatego zapraszam cię do Mystic Grill. Będzie Elena i Damon. Alaric? Przyjdziesz, musisz!

- Zgadzam się. I ty Rick też! - wskazałam na niego palcem - Caroline, idę poszperać w szafie! Mam zamiar się napić.

- No to się nazywa optymizm! Rick brałbyś przykład.

Caroline to naprawdę wspaniała osoba. Mam wspaniałą rodzinę, złapałam za mój naszyjnik i zaczęłam się nim bawić, często to robię. Za parę dni pełnia, denerwuje się. Nie będzie mnie tu, ale muszę być ostrożna.

Dość użalania się nad sobą idę na kolację ze znajomymi, poznam Salvatorów. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam moją czarną koszulę, wiązaną na dole. Wciągnęłam czarne rurki z przetarciami na kolanach i udzie. Podkręciłam włosy i pomalowałam się. Wyglądam nieźle, może być.

Wzięłam skórzaną kurtkę i wyszłam z pokoju zamykając go na klucz. Wsiadłam do auta i z uśmiechem na ustach jechałam przed siebie. Zatrzymałam się przed budynkiem i szybko wysiadłam. Nie musiałam wchodzić do środka, już tu słyszałam, że są.

Nie ma to jak wejście, spóźnionego, smoka.

- Damon Salvatore, a to moja żona Elena. - przedstawił mi się przystojny mężczyzna, a obok niego urocza brunetka.

- Miło mi poznać osobę o nazwisku, które nosi moje miejsce pracy. Jestem Josephine Labonair. Możecie mi mówić Jose.

Wymieniliśmy uścisk dłoni i uśmiechnęłam się do reszty.

- Josephine. Damon. - Caroline próbowała nam coś przekazać prze śmiech, ale było ciężko. - Jesteście identycznie ubrani.

Spojrzałam na niego i rzeczywiście. Również był ubrany w czarną koszulę i spodnie. A na krześle wisiała jego skórzana kurtka.

Wybuchłam śmiechem. Zajęłam miejsce i zamówiliśmy coś do jedzenia. Jedliśmy i śmialiśmy się ze wszystkiego.

- Uczysz w szkolę tak? Zaklęć, dobrze pamiętam?

- Zgadza się, dużo o tobie słyszałam Eleno.

Uśmiechnęłam się szeroko. Elena była trochę... jaka by to powiedzieć... nudna? Nie będę osądzać, nie znam jej dobrze. Damon był zabawny, widać było, że są w sobie zakochani. Słodkie.

- Jesteś lekarzem Eleno, prawda? Słyszałam, że to ciężka praca.

- Zgadza się, ale lubię to. Mój ojciec był lekarzem, więc postanowiłam iść w jego ślady.

Poczułam ukłucie zazdrości, może to głupie, ale tak właśnie jest. Znów zaczęłam bawić się naszyjnikiem. Uspokój się! Złapałam za szklankę i przechyliłam ją i wypiłam całą zawartość.

- Fajnie.

- Hej, wszystko w porządku? - spytała Caroline z troską w głosie.

- Przepraszam, ale pełnia się zbliża. Jestem trochę nerwowa. - wyjaśniłam.

Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni.

- Pełnia? A ty nie jesteś czarownicą? - spytała Elena.

- Też, i jestem wilkołakiem. - machnęłam rękoma, ale oni chyba inaczej to przyjeli.

- Jesteś hybrydą. Jak? - spytał Damon.

- Nie jestem hybrydą, jestem trybrydą.

Nastała cisza. Nawet Damon zamilkł. Uśmiechnęłam się przyjaźnie, mam nadzieję, że nie uciekną.

- Ja już może pójdę, czeka mnie jeszcze długa droga.

Spojrzałam na Caroline, widziałam w jej oczach troskę, tak jak całej reszty.

Zostawiłam im pieniądze za mój posiłek.

- Cześć. - pożegnałam się wyszłam.

OriginalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz