Dość późno wyjechaliśmy, przez co zajechaliśmy dopiero następnego dnia w południe. Przez większość drogi mało rozmawialiśmy. Dziewczyny dużą część drogi przespały, więc byłam skazana na Klausa. W końcu wjechaliśmy do miasta, gdzie zaczynałam rozpoznawać ulice. Schowałam nawigację i wrzuciłam ją do schowka. Zatrzymałam się pod moim starym domem. Zamiast wielkiej trawy zastałam mężczyznę z kosiarką, w białym podkoszulku. Od razu go poznałam, jego ciemne i grube loki gdzie nie gdzie zaczęły siwieć. Jego ciemne oczy z daleka świeciły blaskiem, które trudno było opisać słowami. Nawet nie zwróciłam uwagi na moich towarzyszy, po prostu otworzyłam drzwi i wysiadłam.
- Josephine? - uśmiechnął się szeroko. Na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech.
Ten głos, tak mi go brakowało. Tęskniłam za nim i to tak bardzo. W moich oczach pojawiły się łzy wzruszenia. Wzięłam głęboki wdech i pozbyłam się niechcianych łez. Mój umysł zalała fala radosnych wspomnień. Nasze wygłupy, nasze dzikie dwuosobowe imprezy. Podkradanie rodzicom alkoholu. Teraz ja jestem nauczycielką, a on nawet nie wiem.
- Ty pieprzony dupku! - wrzasnęłam i szybko do niego podbiegłam obejmując go. - Ty jebana żyrafo! - uniosłam głowę i poklepałam go po kilku dniowym zaroście. - Co to ma być?
- Kopę lat świrusko. - poklepał mnie po plecach.
- I kto to mówi? - zakpiłam.
Tak mi go brakowało. Odsunęłam się od niego i spojrzałam na moich towarzyszy którzy wysiedli z auta i powoli szli w naszą stronę.
- Poznajcie moje przyjaciela Billa. Bill to moja kuzynka Hayley i jej córka Hope. A to jej tata, Klaus.
Uścisnęli dłoń i zauważyłam, że Bill patrząc na Klausa szybko zamrugał. Obserwowałam z Hayley jak Klaus patrzy na niego z wyższością. O co mu chodzi do cholery? Odchrząknęłam i w końcu puścił jego dłoń.
- Miło was poznać.
Cały czas gapili się to na mnie, to na niego. I tak w kółko. Wyczuwałam spięcie.
Kiedy stanęłam przed domem zalała mnie kolejna fala wspomnień. Trochę tęskniłam za tym miejscem, jakby nie patrzeć wychowałam się tu. To mój dom. Przeżyłam tu tak wiele rzeczy. Spojrzałam na Billa który chyba myślał to tym samym. Chcąc nie chcąc, był w tym domu prawie codziennie. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je za pomocą klucza.
Jedyne co się tu zmieniło to gruba warstwa kurzu. Weszłam ostrożnie do środka, jakbym się bała tego miejsca. Kanapa ze stolikiem na środku. Przy ścianie dwa wielkie regały, a pomiędzy telewizor. Po lewej wejście na korytarz i barek łączący kuchnie z salonem. Nic się nie zmieniło, totalnie nic.
- Jose? Mogłabyś nas zaprosić? - zawołał zirytowany Klaus. Hope zachichotała, a Bill wytrzeszczył oczy.
Obejrzałam się za siebie. Nigdy tu nie byli, potrzebują zaproszenia. Widziałam jak Hayley delikatnie trąciła go łokciem, ale on nic sobie z tego nie robił. Spędziłam z nim parę dni, a mam już go dość.
- Zapomniałam, wejdźcie.
- Wow. - tylko tyle był w stanie powiedzieć. Po tylu latach on wciąż jara się takimi rzeczami.
Moi towarzyszę weszli do środka i zaczęli się nie pewnie rozglądać. Za to Bill jak gdyby nigdy nic wszedł i rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Kapsuła czasu. - parsknął śmiechem. - Cholera, zgubiłem gdzieś to. - złapał za ramkę w której był certyfikat siedzenia u dyrektora.
- Jak mogłeś, tak się namęczyliśmy żeby to osiągnąć. - pożaliłam się.
CZYTASZ
Original
Fanfiction- Pani jest czarownicą. - kiwnęłam głową na potwierdzenie. Dziewczyna uniosła głowę i spojrzała w moje oczy. - Jest pani i wampirem. - Wilkołakiem też. To może być trochę dziwne i sprzeczne ze wszelkimi założeniami, ale tak jestem połączeniem trzech...