23

1.8K 109 7
                                    

Dom był rzeczywiście stary, za każdym razem, kiedy zrobiłam krok do przodu, deski skrzypiały jak w jakimś horrorze. Przeszłam przez długi korytarz. Wyjrzałam za ściany do pokoju w którym przetrzymywali Hayley.

Dziesięć wampirów i jedna wiedźma, Hayley przywiązana do krzesła. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam za siebie. Klaus podążał za mną krok w krok. 

- Wiemy, że tam jesteście! - zawołał jeden z wampirów.

- Zajebiście! Vamisa la visia!

Wszystkie wampiry padły na podłogę łapiąc się za skronie. Klaus podbiegł do wiedźmy i wyrwał jej serce, zanim zdążyła kiwnąć palcem. 

- Jak dobrze was widzieć! - zawołała Hayley na nasz widok. 

- Le spectro tre colo ves bestia! - i cisza.

- Co się stało? - spytała Hayley.

- Ich serca zostały zmiażdżone, już się nie podniosą. Chodźmy stąd!

Rozwiązaliśmy sznury i pomogliśmy dojść Hayley do auta. Zastanawiała się co to za chłopak, a kiedy jej wytłumaczyłam, tylko popatrzała na niego. Poczułam ulgę na sercu, Hayley jest bezpieczna, Hope - muszę wypuścić ją z pokoju - bezpieczna.

Przymknęłam oczy i zdusiłam w sobie pragnienie mordu. Skupiłam się na oddechach moich towarzyszy. Reszta później. 

Kiedy wróciliśmy Greta była na swoim miejscu, Elijah jej pilnował. Wypuściłam Hope, która rzuciła się w ramiona matki i coś szepnęła o więzieniu. Hayley poszła się odświeżyć, ponieważ zaschniętą krew miała we włosach, na ubraniach i na twarzy. Klaus nalał sobie i mi whisky, napiłam się powoli napoju, który powoli palił mi przełyk, ale przyjemnie koił pragnienie krwi. Tak jak nie przepadam za whisky, tak to jest naprawdę dobre. Spojrzałam na butelkę, whisky nazywa się "Single Malt", musze zapamiętać.

- Zasmakowało ci?

- Nie lubię whisky, wolę bourbon. Jednak to jest naprawdę dobre. - przyznałam - Masz dobry gust do alkoholu, trzeba ci to przyznać.

Zaśmialiśmy się, Mikaelson'owie nie są tacy źli za jakich ich mają. Kiedy poznasz ich bliżej okazuję się, że są nawet mili. W sensie, znośni.

- Gapisz się na mnie. Mam coś na twarzy?

- Myślę, że nie jesteście tacy straszni za jakich was mają. Podejrzewam, że wiele opinii są słuszne, ale nikt chyba was nie poznał na tyle blisko by powiedzieć coś innego.

- O tobie też słyszałem parę rzeczy. - wywróciłam oczami.

- Taa, mam dość barwną przeszłość. Studia to naprawdę dziwny okres w życiu. Nawet dla osób nadprzyrodzonych.

- Każdy ma coś za uszami. - wzruszył ramionami.

- Wiesz z własnego doświadczenia bracie? - dołączył się Elijah - Bardzo nam dziś pomogłaś, dziękuję ci za to. Jesteśmy twoimi dłużnikami. 

- Bez przesady, robiłam to co uważałam za słuszne. Jednak to jeszcze nie koniec i dobrze o tym wiemy. 

- Witam wszystkich! - przyszła Freya z Rebeką - Josephine jestem ciekawa jednej rzeczy. Jesteś bardzo potężna, możliwe, ze potężniejsza ode mnie, a nawet Hope...

- Jestem starsza od Hope, dodatkowo moją moc wzmacnia mój gen wilkołaka i wampiryzm.

- Ale skąd się to wzięło, oczywiście to jest możliwe. Ale wciąż są luki. 

Chciałabym znać odpowiedź na to pytanie, nurtuję mnie ono od kiedy pozbawiłam krwi pięć ciał. Pogodziłam się z tym czemu ona nie może? Czemu musi rozdrapywać stare blizny?

Przymknęłam na chwilę oczy.

- Nie wiem, nie wiem czy chce wiedzieć. Jest jak jest, nie dociekam prawdy, czasem warto zostawić pewne sprawy tak jak są.

- Przepraszam, nie chciałam cię urazić. Wiesz, jeśli będziesz potrzebować pomocy, to możesz się zwrócić do mnie.

- Nie uraziłaś, tylko trochę rozdrażniłaś, zamknęłam ten rozdział. Przestałam pytać i się zadręczać. Nie jest mi to potrzebne.

Oparłam się wygodnie dopijając whisky bo przypomniałam sobie, że nie jesteśmy sami.

- Ahh ta twoja szczerość! - uśmiechnął się Klaus.

________________________

Zaczyna się szkoła. Tak się cieszę, że marze o tym by mnie piorun trafił. Postanowiłam, że wrzucę nowy rozdział dziś, zamiast w poniedziałek, jutro ewentualnie dorzucę coś jeszcze. 

Życzę powodzenia każdemu kto już jutro wraca do szkoły. 

Pozdrawiam 

GoldenGirl xoxo

OriginalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz