Od ostatnich wydarzeń minął dzień. Tak, dzień. Może dużo to nie jest, ale powoli zaczynam przyzwyczajać się do nowej roli.
Postanowiliśmy w końcu powiedzieć Hope, ona powinna wiedzieć. Ma siostrę i to starszą. Boję się jej reakcji, nagle przestanie być jedynym i pierwotnym dzieckiem. Fakt jest jeszcze Marcel, ale on nie urodził się z krwi Mikaelsona, więc pierwotnym dzieckiem nie może się nazywać.
Wciąż czuję się trochę nie komfortowo w całej tej sytuacji. Mam rodzinę, rodzinę! NIe jestem sama, mam tatę, kuzynkę, siostrę i brata, wujka i ciocie. Czego chcieć więcej? Chyba żeby nie okazało się to snem.
- O czym chcieliście pogadać. Byłam grzeczna, tak tylko przypominam.
- To o czym chcemy ci powiedzieć jest bardzo poważne. - zaczęła Hayley.
Postanowiliśmy jej to przekazać w trójkę. Ja, Klaus i Hayley. Siedzieliśmy na przeciwko niej.
- Widzisz Hope, wiem kim jest mój tata.
- To wspaniale, kto to?
- To ja. Co czyni ciebie i Josephine siostrami.
Hope wytrzeszczyła oczy i przejechała wzrokiem po nas wszystkich. W końcu podbiegła do mnie i mnie objęła w pasie.
- Naprawdę baliście się mi to powiedzieć? To wspaniale, nie jestem jedynaczką.
Wszyscy odetchnęliśmy ulgą. Na szczęście nikt nie pali świec i nie rozwala świeczek. Taa... Nieźle narozrabiałam. Było mi głupio, ale w kółko powtarzali, że rozumieją. Klaus myślał, że narobię większego bałaganu.
Freya martwi się o mnie, jestem pierwotną czyli jestem silniejsza od Hope czy jej samej. Obawia się mojej mocy, jestem pierworodną, a wampirza krew i wilczy temperament potęguję moją moc. Mama wiedziała co robiła, trzymała mnie z dala od ludzi, chodziłam do psychologa i trenowałam walkę. Wyżywałam się psychicznie i fizycznie, na dodatek nie narażając innych. Magię szlifowałam od najmłodszych lat, mama wiedziała co robi.
Mam mętlik w głowie, jestem córką Niklausa Mikaelsona. Wielkiego i niebezpiecznego Klausa. Jak teraz będzie wyglądać moje życie? Mam teraz mówić, że jestem Mika...
- Josephine?
- Przepraszam, zamyśliłam się. Więc co wiemy?
- Wymazaliśmy pamięć tamtej dwójce. Czekamy na ich ruch.
- A co z czarownicami? - spytała Rebekah.
- Mogą być z nimi problemy. Nie wiemy co kombinują, musimy czekać.
Wywróciłam oczami.
Naprawdę czuję się coraz lepiej w ich towarzystwie. Wcześniej też nie miałam do nich urazy, po prostu patrzałam na nich jak na rodzinę uczennicy, a nie moją własną.
- Każda chwila zwłoki działa na naszą niekorzyść. - zauważyłam - Znałam nie jedną czarownice, to suki i wykorzystują każdą rzecz która może przechylić szale na ich stronę.
- No i tak mówi prawdziwy Mikaelson! - krzyknął Kol.
CZYTASZ
Original
Fanfiction- Pani jest czarownicą. - kiwnęłam głową na potwierdzenie. Dziewczyna uniosła głowę i spojrzała w moje oczy. - Jest pani i wampirem. - Wilkołakiem też. To może być trochę dziwne i sprzeczne ze wszelkimi założeniami, ale tak jestem połączeniem trzech...