Kiedy zegar wybił godzinę 19.00, rozległo się pukanie do drzwi. Hermiona otworzyła je i ujrzała swoich przyjaciół. Z każdym przywitała się buziakiem w policzek i zaprowadziła ich do salonu, gdzie na stole stało dużo, różnych pyszności.
- Woow. Hermiono, czy ty cały dzień stałaś w kuchni? – zapytał z rozbawieniem Blaise.
- Nie, głuptasie. Mama mi pomagała.
- Ślicznie wyglądasz. – powiedziała Astoria.
- Jak zawsze! – zaśmiała się Pansy.
- Dzięki. Wy też cudnie wyglądacie.
Śmiali się przez chwilę, po czym każdy znalazł sobie miejsce i usiadł ze szklanką Whiskey w dłoni. Ron, Ginny, Harry i Blaise siedzieli na kanapie. Draco zajął fotel, w którym zazwyczaj siadał ojciec Hermiony. Teodor zajął drugi, a Pansy i Astoria usiadły na wielkich poduchach przy kominku. Hermiona natomiast usiadła na podłodze koło Ślizgonek.
- Nigdy nie przypuszczałem, że będę spędzał noc sylwestrową z Gryfonami. – powiedział Zabini.
- Może w coś zagramy? – zapytała Ginny.
- Ale w co? – Teodor.
- Może prawda lub wyzwanie? – zaproponował Harry.
- To jest myśl! – zawołała Astoria.
- Okej, no to dawajcie butelkę! – krzyknęła Pansy. Ron podał jej butelkę po Ognistej. – Kto kręci pierwszy?
- Może Hermiona, w końcu to jej dom?
- Właśnie. Trzymaj, Miona. – Granger odebrała butelkę od Parkinson i zakręciła. Wypadło na Harry’ego.
- Prawda czy wyzwanie?
- Prawda.
- A niby Gryfoni tacy odważni. – zakpił Draco.
- Zamknij się, Malfoy. – warknęła Hermiona. – No dobrze, Harry, powiedz mi, czy jest coś co robisz kiedy jesteś sam i krępuje cię przyznanie się do tego?
- Oh! Emm…. No tak. – powiedział bardzo cicho.
- Okeej. – Teraz Potter zakręcił butelką i padło na Dracona.
- Malfoy, prawda czy wyzwanie?
- Prawda.
- Dlaczego tak bardzo nienawidzisz Hermiony?
- To nie tak, że jej nienawidzę. Po prostu jest denerwująca.
- Ehe.
- Dawaj tę butelkę.
Blondyn zakręcił, a butelka wybrała Hermionę.
- Wyzwanie. – powiedziała od razu Hermiona.
- Pocałuj mnie, Granger.
- COO??!! – ryknęli wszyscy.
- No pocałuj mnie.
- Malfoy… - zaczęła groźnie dziewczyna, po chwili uśmiechając się przebiegle. – Jak chcesz. W końcu to ty pobrudzisz się szlamem. – wstała i podeszła wolnym krokiem do chłopaka, po czym wpiła się w jego usta. Całowali się kilka sekund, wyrażając tym pocałunkiem swoją tęsknotę i pragnienie bliskości. Następnie Hermiona oderwała się od ust Malfoy’a i znów usiadła na podłodze.
- To było gorące. – powiedział Zabini, rozpinając jeden guzik swojej koszuli, tuż przy szyi.
- O taak. – westchnął Teodor, rozluźniając swój krawat, do którego założenia, zapewne zmusiła go Astoria.
Granger zakręciła butelką i wypadło na Pansy.
- Prawda czy wyzwanie?
- Wyzwanie.
- Masz pocałować dziewczynę.
- Teraz?
- Tak.
Parkinson odwróciła się do Astorii i pocałowała ją krótko w usta, po czym uśmiechając się odebrała butelkę od Granger.
Zakręciła i…. wypadło na Rona.
Ich gra toczyła się jeszcze półtorej godziny, aż w końcu wszyscy stwierdzili, że im się to znudziło. Wszyscy byli już nieźle wstawieni, zwłaszcza chłopaki. W tej chwili Zabini właśnie stał na środku pokoju i śpiewał jakąś balladę, a reszta śmiejąc się, zatykała sobie uszy.
- Nigdy więcej tego nie rób. – powiedział Draco, kiedy jego przyjaciel zakończył swój debiut.
- Oj nie przesadzaj, Smoku! Nie było tak źle. – zaśmiał się Diabeł.
- Było! – odparli wszyscy.
Północ była coraz bliżej, przyjaciele wyszli na dwór, aby pooglądać wystrzeliwane fajerwerki, które wyglądały pięknie na bezchmurnym niebie.
Zaczęło się odliczanie.
- …5…4…3…2…1… Szczęśliwego Nowego Roku!!!
I już po chwili każdy tonął w uścisku swojego przyjaciela. Składali sobie życzenia, popijając przy tym szampana, którego otworzył Blaise i którego korek uderzył go prosto w czoło, przez co chłopak miał teraz czerwoną plamę.
W pewnym momencie Draco podszedł do Hermiony.
- Kocham cię. – wyszeptał.
- Ja ciebie też.
- Nigdy cię nie opuszczę.
- To groźba czy obietnica? – zaśmiała się Granger.
- Obietnica. – szepnął i objął ją ramieniem.
Kilka minut później wszyscy weszli do domu i po raz kolejny sadowiąc się na swoich miejscach w salonie, zaczęli pić.
Dwie godziny później, gdy wszyscy byli zalani w trupa, jednak nadal trzymali się na nogach, Draco, Blaise, Teodor, Harry i Ron stali na środku pokoju i kręcili się w kółeczku, każdy z nich trzymał w ręce butelkę Ognistej.
- Nie wierzę. Jak mogli się tak uchlać? – zapytała Astoria, siedząc z dziewczynami przy stole.
- Nie mam pojęcia. Ale jakiś czas temu Blaise pytał mnie, czy zostanę jego dziewczyną, 10 minut mu tłumaczyłam, że już nią jestem.
- Harry zaciągnął mnie do kuchni i cały czas powtarzał, że za chwilę zostanie ojcem. – zaśmiała się Ginny.
- Coś mi się wydaje, że panowie mają na dzisiaj dość. – powiedziała Hermiona, patrząc jak Ron chwieję się i po chwili ląduje pupą na podłodze.
- Taak. Chyba masz rację. – zgodziły się dziewczyny.
- Chłopaki! – zawołała Greengrass. – Myślę, że powinniście już iść spać.
- No co ty? Noc jeszcze młoda! Tak młoda i piękna jak ja!! – ryknął Malfoy. Zabini zaczął się histerycznie śmiać, lecz moment później pognał do łazienki. Hermiona posłała zaniepokojone spojrzenie przyjaciółkom i poszła za chłopakiem. Co nie było najlepszym pomysłem, gdyż teraz była świadkiem bardzo nieprzyjemnej sytuacji. Blaise Zabini klęczał na podłodze z głową w muszli klozetowej i wymiotował.
- O cholera.
- Blaise?
- Idź, Miona. Jak skończę to do was wrócę. – wymamrotał i znów zwymiotował. Granger wróciła do salonu.
- Co z Diabłem?
- Zdecydowanie za dużo wypił. Wymiotuje.- Fuu… - zawył Potter, po czym rzucił się na podłogę obok Rona, który po wcześniejszym upadku już nie wstał.
Także teraz pan Potter i pan Weasley spali sobie na podłodze, na środku pokoju. Po jakichś 30 minutach Nott również usnął, tylko, że na kanapie. Wkrótce i innych znużył sen.
CZYTASZ
Miłość, jakiej nikt nie znał.
FanfictionTa historia jest o totalnie odmienionej Hermionie Granger i o Draconie Malfoyu. Łączy ich tutaj potężne uczucie. Niesamowita miłość, która jest w stanie przetrwać wszystko.