Przyjechaliśmy. Nigdy nie byłam w Nowym Jorku. Więc cały czas przed dotarciem gapiłam się za okno, pytałam się "A tu co jest?" i podziwiałam budynki. Oczywiście nie wybaczyłabym Klausowi gdyby nie przejechał blisko New York Time Square, wieczorem, gdy wszystko się świeci. Caroline była tu raz, a reszta towarzyszów, miała na zwiedzanie świata dużo więcej czasu. W końcu Klaus ma tysiąc lat a Stefan stosześćdziesiąt.- Jesteśmy na miejscu. - powiedział Salvatore, patrząc na adres spisany na kartce przez Elijah. Po naszej prawej był uroczy sklepik, od którego na kilometr można było wyczuć magię. Gdy wysiedliśmy z samochodu, uznałam że musiało być tu dużo "czarnych" przedmiotów. Nie wiem czemu ale szósty zmysł podpowiadał mi że coś jest nie tak. Albo to tylko zawroty głowy nasiliły się przez magię.
- Trzymajcie dystans, wyraźnie większość żeczy ma coś do czarnej magii. - powiedziałam gdy Caroline otworzyła szklane drzwi.
- Okej. - odpowiedziała. Zaczęliśmy się rozglądać, a już po chwili zza drzwi w prawym rogu pomieszczenia wyszła kobieta, z prostymi blond włosami. Wyglądała na około czterdzieści lat i uśmiechała się pogodnie.
- Czym zawdzięczam sobie wizytę pierwotnego i mojej ulubionej i potężnej czarownicy? No i waszych przyjaciół? - zapytała.
- Zaraz... czy pani mnie zna? - zapytałam nie ukrywając swojego zdziwienia i zmieszania. Ona jednak spojrzała na mnie łagodnie i odpowiedziała:
- Nie dziwię się że mnie nie pamiętasz miałaś może trzy latka jak ostatnio Cię widziałam. Jestem Fallon. Znałam twoich rodziców, Bennett i Corvetti, oboje mieli bardzo wpływowych przodków. Twoj tata, ziemił nazwisko, żeby odciąć się od rodziny. Przyjmij proszę także moje kondolencje. - myślałam że nie będę musiała już tego usłyszeć. Niklaus spojrzał na mnie niezrozumiale, przestając gapić się na jakiś przedmiot z półki.
- Dziękuję. - od razu poczułam się gorzej, ale tym razem nie miało to nic do podburzonych przeze mnie przodków. Chciałabym kiedyś z nią porozmawiać o mamie i tacie. Czy znała ich jak byli młodzi? Ma album rodziców który kiedyś zgubili? Chciałabym mieć więcej ich zdjęć, może jak byłam mała. Jakby nie patrzeć, nie minęło bardzo długo od ich wypadku. - Szczerze mówiąc... potrzebujemy twojej pomocy.
- W czym? - zapytała patrząc podejrzliwie na Mikealsona.
- Umm, powiedzmy że wkurzyłam przodków Nowego Orleanu. - powiedziałam mrożąc odrobinę oczy i robiąc dziwne gesty rękami.
- Niestety w tym mieście zmarłe wiedźmy mają dużą moc. A dlaczego Cię nie polubili? Coś im zrobiłaś?
- Bo..ja przywróciłam kogoś do życia. - wymamrotałam.
- Mogłabyś wyraźniej? - zapytała brązowooka, czyli Fallon.
- Przywróciłam Kola Mikealsona do życia, korzystając z drugiej strony. - tym razem powiedziałam tym razem wyraźniej.
- Jak!? Zaraz.. po co!? Rodzice Cię nie nauczyli że jemu się nie ufa? - przesadziła, zabolało.
- Możesz zachować się jak cywilizowany człowiek i powiedzieć nam jak to naprawić, zamiast... - reszty wypowiedzi Caroline nie zdołałam usłyszeć, gdyż wyszłam że sklepu. Uciekłam jak zwykły tchórz, miała rację, ale rodzina Mikealsonów nie była złem w mojej historii. Szłam uroczą uliczką, próbując oczyścić swoje myśli. Nie chciałam za bardzo się oddalać, w razie czego, poza tym mogliby się o mnie martwić.
Znowu tego dnia dostałam migreny, tym razem ostro.- Charlotte. - usłyszałam znajomy głos, więc odwróciłam się gwałtownie. Nie było to mądre gdyż wszystko rozmazało mi się przed oczami. Jedyne co jeszcze zdążyłam zobaczyć, to jak Klaus przybiega do mnie wampirzą szybkością, ratując przed upadkiem na ziemię.
I ciemność...Szłam ciemnym korytarzem, nie wiedząc gdzie jestem. Po obu stronach pomieszczenia, w ścianach było pełno białych drzwi. Na końcu pokrytarza były czarne, coś dziwnego mnie do nich ciągnęło. Jakby były z magnesu a ja z metalu. Podeszłam trochę bliżej, usłyszałam za sobą głosy i straszny krzyk. Jakby ktoś mnie gonił, a ktoś inny mnie ostrzegł przed niebezpieczeństwem. Zaczęłam biec w stronę czarnego przejścia. Gdy w końcu mogłam dotknąć klamki, usłyszałam psychopatyczny śmiech. Ciągnęłam za uchwyt, ale drzwi nie chciały ustąpić. Kolejny hałas. Tym razem pęknięte szkło. Odwróciłam się i zobaczylam że ktoś idzie w moją stronę z czymś w ręku. Jeszcze raz pociągnełam za klamkę, naszczęście tym razem ustąpiła.
Gdy przeszłam przez drzwi, zaczęłam spadać, nic nie widziałam.
Poczułam jak ktoś szarpie mnie za ramię.- Aaahh! - krzyknęłam, zwracając na siebie wszystkich w pokoju. Okazalo się że Stefan najprawdopodobniej sprawdzał czy żyję. Odetchnęłam z ulgą. - Cześć wam. - dodałam jakby nic się nie stało i podniosłam się do pozycji siedzącej, przy czym spadła mi z czoła przyjemnie chłodna ściereczka.
- Jak się czujesz? - zapytała Caroline z troską.
- Szczerze dużo lepiej. Zrobiliście coś? - zapytałam. Czułam podejrzaną ulgę.
- Też, ale bardziej pomogła ta wiedźma. Zrobiła jakąś miksturę i żuciła na nią czar. Zaburzyła kontakt pomiędzy tobą a przodkami. Mamy drugą dawkę, jeśli wypowiesz słowa z kartki na stole i wypijesz to, będziesz calkowicie zdrowa. - odpowiedział Nik.
- Dziękuję wam. - odpowiedziałam wdzięczna, najprawdopodobniej pierwotny wampir pomagał mi tylko dlatego że rodzina mu kazała, ale to nic, mógł ich zignorować, prawda?
- Śniłaś? - zapytał Stefan.
- Tak, jakiś koszmar. Nic konkretnego.
- To dobrze, gdybyś miała halucynacje lub cokolwiek, masz nam natychmiast powiedzieć, to oznacza kłopoty. Jeśli nie to twoja upartość może Cię zabić bambi.
- Okej, prze panie. - zaśmiałam się. - Zaraz. Bambi, naprawdę?
Blondyn, tylko wzruszył ramiomami i poszedł najprawdopodobniej do kuchni. Dopiero teraz mogłam rozejzeć się po pomieszczeniu. Leżałam na dwuosobowym łóżku, po dwóch stronach zwykłe białe szafeczki nocne i duża szafa na przeciwko. Wszystko dopełniał dywan, biurko i stylowe obrazki na ścianie.
- Jest jeszcze jeden pokój, tam są dwa łóżka no i jest tu salon, łazienka i kuchnia. - powiedziała Caroline. Wstałam i poszłam do innych pomieszczeń.
- Gust. - zareagowałam, rozglądając się i kiwając głową.
- Dziękuję. - dodał Niklaus. - Byłem tu kiedyś z siostrą, prawda Stefan?
- Tak, pamiętam. Tysiąc dziewięcet dwudziesty rok.
- Musiało być interesująco. - kiwnęła Forbes.
- Pewnie tak.

CZYTASZ
Good Changes // tvd
FanfictionCharlotte Fox, jest czarownicą. Jedzie do starych przyjaciół z małego miasteczka, tylko przejazdem. Coś ją jednak zatrzyma na dłużej. Co stanie się gdy wróci do Mystic Falls? ☁️ 🏅 1 in #theoriginals 🏅 1 in #tvd