Czas traźniejszy
- Myślisz że nie wiem że coś grubszego jest z tobą nie tak? - tak jak myślałam Klaus też był kumaty. - Uparta jesteś. To że w ogóle Ci coś jest nienormalne, nawet po takim zaklęciu. A ja nie mam zamiaru zbierać Cię z podłogi bo Rebekah i Kol stali by się wkurzający.
- No dobra. - uniósłam ręce do góry. - Nie chciałam być dodatkowym problemem, sama też potrafię czytać. - odpowiedziałam tym samym cwaniaczym tonem.
- I dlatego chcesz cierpieć samotnie?!
- A ty? Za każdym razem jak ktoś się zbliża do waszej rodziny ty ich odsuwasz!
- Robię to dla nich! - i tu zaczęliśmy krzyczeć.
- Ty się boisz!
- Przestańcie! Oboje. Głowa mi pęka od waszych krzyków. - przerwał nam Elijah, który zjawił się tu z nikąd. - Poza tym, mam namiary na wiedźmę która wie jak Ci pomóc. Niestety musicie pojechać do Nowego Yorku.
- Dziękuję za pomoc. - odpowiedziałam, is pojrzałam się na resztę. - To kto jedzie że mną?
- Ja. - Stefan i Caroline zgłosili się natychmiastowo. Bonnie chyba też chciała, ale jej przerwałam.
- Zostań, jeszcze będziesz chciała nam pomóc i sobie coś zrobisz tak jak ja. - odpowiedziałam, zaciskając usta w linię i uśmiechając się głupio.
- Będzie dobrze, zajmiemy się nią. - gdy Damon to powiedział, popatrzyłam się na niego wymownie, pokazując placem w jego kierunku.
- Tobie nawet nie uwierzę, Elenie już tak. - powiedziałam stanowczo.
- No ej, trochę zaufania do starszych. - uśmiechnęłam się gdyż mimo słabego samopoczucia fizycznego miałam ochotę na gierki słowne.
- Do starszych emocjonalnie, Damon, ty do nich nie należysz. - odpowiedziałam. Kątem oka zobaczyłam jak Klaus dyskretnie zakrywa dłonią usta, by nie było widać jak śmieje się z tej sytuacji. Damon za to wyrzucił ręce w powietrze jako oznaka, że nie ma już do mnie siły.
- Ja się zbieram. - powiedział Elijah I zniknął razem ze swoim garniturkiem, używając nadprzyrodzonych szybkości.
- A więc, my też? - zapytał jego brat, analizując nasze reakcje.
- Chodź Lottie, weźmiemy najpotrzebniejsze żeczy. - powiedziała Forbes, ciągnąc mnie do mojego tymczasowego pokoju w tym domu.
Jechaliśmy w ciszy od piętnastu minut. Niklaus prowadził auto, ja siedziałam obok (wepchałam się kiedy Stefan chciał usiąść z przodu, lubię mieć dobry widok). A Caroline i Salvatore na tylnich siedzieniach. W radiu leciała fajna piosenka, której nazwy nie znałam, więc trochę pogłosiłam, kręcąc guzikiem na urządzeniu.
- Niezły gust. - powiedział po chwili blondyn, jedną ręką pokazując na radio a z drugą nadal na kierownicy.
- Wiem. - powiedziałam unosząc głowę z dumy, lecz niedługo po tym się roześmiałam, czego nie pozostawił bez komentarza.
- Jesteś świrnięta. - dodał, szczerząc się do siebie.
- I kto to mówi? - zapytałam retorycznie. Gdy piosenka się skończyła, ściszyłam głos, nie chcąc nasłuchiwać co mają do powiedzenia w wiadomościach, gdyż Caroline chyba chciała coś powiedzieć. - Co jest?
- Um, nie chcę was martwić ale ktoś nas śledzi. - powiedziała, a jej oczy wyrażały zmartwienie. - Jakiś czarny bus.
- Tylko nie to. - odpowiedziałam, mentalnie waląc się w głowę.
- Przyśpiesz, Klaus. - powiedział Stefan, kierowca tylko udał obrażonego i zrobił a co go pytano.
- Miałem nadzieję na jakąś... bitwę, bozbywanie się ciał? - Klaus spojrzał się na mnie wymownie.
- Myślisz że się ciebie w ten sposób wystraszę? - mężczyzna wykrzywił głowę, tak jakby właśnie o to mu chodziło. - Jesteś dziwniejszy niż myślałam.
- Nie żebym miał ochotę się z nimi bić, ale tak ich raczej nie zgubimy. Tym razem się z nim zgadzam. - popatrzyłam się na Stefana, który wypowiedział te słowa, otwierając szerzenie oczy i buzię.
- I ty po jego stronie? No dobra stajemy. - powiedziałam zrezygnowana. Oczywiście pierwotny był bardzo zadowolony z obrotu spraw.
- Zostań w aucie. - powiedziała blondynka. Pokręciłam głową, ale gdy odeszli parę kroków, ja też otworzyłam drzwi i wysiadłam. Oni tam się bili a ja sprawnym ruchem ręki, powaliłam dwójkę facetów na podłogę kręcąc nadgarstkami, by skręcić im kark. Nic im nie będzie, to wampiry.
- Miałaś zostać w samochodzie. - powiedział Klaus, na moje wyczyny. Unosząc brew w typowy dla niego sposób.
- Jak to powiedziałeś parę godzin temu, jestem uparta, prawda? - nie wiem skąd wziął się mój nagły przypływ energii i pewności siebie. Wsiedliśmy z powrotem to szarego audi RS6 i ruszyliśmy w dalszą drogę do Nowego Yorku.
- Wiecie dlaczego za nami podążali? - zapytałam po chwili.
- Nie, ale są tylko dwie opcje. Albo coś od ciebie chcieli naprzykład magii lub krwi do rytułał, albo szukali zemsty na mnie. - odpowiedział Mikealson jakby już się przyzwyczaił.
- No nieźle.

CZYTASZ
Good Changes // tvd
FanfictionCharlotte Fox, jest czarownicą. Jedzie do starych przyjaciół z małego miasteczka, tylko przejazdem. Coś ją jednak zatrzyma na dłużej. Co stanie się gdy wróci do Mystic Falls? ☁️ 🏅 1 in #theoriginals 🏅 1 in #tvd