Zbliżył się jeszcze bardziej i zapewne zetknęli byśmy się w pocałunku gdyby nie usłyszany głos:- Wszędzie was szukam! Nie odbieracie telefonów, jest środek nocy a miałeś jej pilnować. Niby wiem że jest dla ciebie bardzo ważna, ale jesteś nieodpowiedzialny. - powiedziała dobitnie Rebekah, trzymając ręce na biodrach. My za to gdy tylko usłyszeliśmy jej obecność odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni, a moje poliki zapłonęły, najprawdopodobniej będąc w tym momencie w kolorze pomidora. - Co wy robiliście? - zapytała już spokojniej, wydawało się że nad czymś myślała.
- Nic. - odpowiedziałam szybko, co mogło zabrzmieć podejrzanie. Nie wiem czemu byłam tak nerwowa, jakbym została na czymś przyłapana, nie robiąc nic złego. Z ukosa spojrzałam na Klausa, też był lekko zmieszany, ale jego to wszystko najwyraźniej syrasznie bawiło, sądząc po minie. Spioronowałam go wzrokiem, jednak nie zdał sobie z tego nic, nadal powstrzymując się od śmiechu. - Serio? Powiesz coś może?
- Chciałem pokazać Lottie to miejsce, za co jest mi na pewno bardzo wdzięczna, a ty nie masz czym się martwić, gdyż nie pozwolę żeby na mojej warcie coś jej się stało. - wytłumaczył, cały czas miał dużo pewności siebie, co mogło irytować, ale było jego plusem w życiu.
- A teraz możemy wracać do domu bo jestem padnięta. - powiedziałam, odchodząc we właściwą stronę. Nie czekałam na nich, jak będą chcieli to mnie dogonią. A widocznie chcieli, gdyż już po krótkiej chwili znaleźli się przy moim boku. Spojrzałam na Rebekę, która bezsłownie usiłowała porozumieć się z bratem, a gdy zobaczyła że dziwnie jej się przyglądam, wyszczerzyła usta w sztucznym uśmiechu.
- Kol pojechał do Mystic Falls, by sprawdzić czy jest duże zagrożenie. Nie znalazł zastrzeżeń, a tak jak powiedziałaś, jutro jest pobrzeb.... - gałki oczne otworzyły mi się nieco szerzej.
- Czekaj... czy ty mi chcesz powiedzieć że mnie pościcie? - zapytałam z niedowierzaniem i odwróciłam się gdy usłyszałam za sobą Klausa:
- Oczywiście nie samą, nie będę Cię z oka spuszczał na sekundę. Z resztą nie tylko ja, Kol zostaje na wszelki wypadek na miejscu, a bracia Salvatore, Caroline i sobowtór na pewno się za panną stęsknili. - powiedział, pod koniec lekko unosząc kąciki ust. O mały włos znów naleciały by mi łzy do oczu. Żuciłam się pierwotnemu w obięcia, a on uniósł mnie, by przekręcić się w kółeczko. Potem przytuliłam także jego siostrę. - Co ty taka potulna? - zapytał się na co wystawiłam mu język.
- Ani słowa więcej. - zagroziłam, na chwilę udając złą. - Kiedy jedziemy?
- Możesz nawet teraz pójść się spakować, my nie potrzebujemy snu a ty możesz pospać w aucie. - blondynka uśmiechnęła się ciepło, jednak gdzieś w jej oczach można było wykryć obawy i zmartwienie.
***
- Okej, no to wracamy do domu. - powiedziałam gdy stałam nad zapakowanymi już do samochody walizkami, opierając dłonie na biodrach. - Szkoda że z nami nie jedziesz. - zwróciłam się tym razem do Rebeki.
- Niestety, ale duchem będę z tobą, zawsze. - odpowiedziała kładąc na chwilę rękę na moim ramieniu.
- Wy też się trzymajcie. - skinęłam tam gdzie stali Elijah i Freya, wsiadając na miejsce pasażera. Zanim się obejrzałam jechaliśmy do Mystic Falls, Rebekah miała rację, po jakimś czasie zasnęłam wtulona w kocyk, odpływając w krainę Morfeusza.
Gdy się obudziłam było jasno i ciepło. Przetarłam oczy i zdejmując z rąk koc, wyciągnęłam się. Zaczęłam poszukiwać czegoś w stylu zegarka, aby sprawdzić dokładniejszą porę dnia. Jednak nie znalazłam niczego w zasięgu mojego wzroku, dlatego postanowiłam o to zapytać:

CZYTASZ
Good Changes // tvd
FanfictionCharlotte Fox, jest czarownicą. Jedzie do starych przyjaciół z małego miasteczka, tylko przejazdem. Coś ją jednak zatrzyma na dłużej. Co stanie się gdy wróci do Mystic Falls? ☁️ 🏅 1 in #theoriginals 🏅 1 in #tvd