11. Hero

578 32 0
                                    


Tymczasem w apartamencie.
Kluas' p.o.v

- Klaus! Caroline! - zawołał Stefan z kuchni - Chodźcie tu szybko!

- Już idziemy! - odkrzyknęła Caroline, a gdy byliśmy już w pomieszczeniu, zapytała przyjaciela - Coś się stało?

- Charlotte wysłała mi SMS'a że jest u tej całej Fallon, ale po dosłownie sekundzie jak to przeczytałem wiadomość została usunięta.

- Może niechcący coś wcisnęła? - zapytałem, nie chciałem żeby znów wpakowała się w kłopoty i trzeba będzie ratować tą biedną istotę.

- Nie sądzę, napisałem do niej, ale nie odpisała. - czyli jednak Fox wpakowała się w kłopoty.

- No to idziemy ją ratować. - wzdychnąłem pod nosem. Po czym poszedłem do drzwi. - Idziecie?

- Klaus, zaczekaj, dosłownie minuta. - powiedziała Caroline po czym zniknęła i tak jak powiedziała już po chwili była z powrotem. Wszyscy wyruszyliśmy w stronę magicznego sklepiku w którym byliśmy wczoraj. Po paru minutach już tam byliśmy.

- Rolety antywłamaniowe. - powiedział Stefan, próbując podhaczyć biały materiał od spodu.

- Widocznie musimy zrobić to po mojemu. - uśmiechnąłem się szeroko. Na szwelki wypadek mam w aucie pałkę od baseball'a. Po chwili rozwaliłem to dziadostwo w miejscu dzie znajdują się drzwi. Jednak dalej nie mieliśmy jak wejść, jakiś czar nam przeszkodził.

- Naprawdę? Mogłam się domyślić że nie pójdzie tak łatwo. - wyrzuciła z siebie Caroline, unosząc ręce w powietrze z bezsilności.

- Dlaczego nic nie widzimy? - zapytał Stefan zdziwiony widokiem przed nami - Z szyby zrobiła lustro?

- Najprawdopodobniej, już kiedyś słyszałem o takim czymś. - odpowiedziałem zirytowany. - Potrzebujemy innej wiedźmy, najlepiej Bennett.

- Bonnie nie dotarłaby na czas. Znasz kogoś? - Caroline próbowała zadzwonić do Charlotte co, tak jak myśleliśmy, nic nie dało.

- Freya. Trochę to potrwa ale to najlepsze wyjście. - powiedziałem, pisząc do siostry.

- Czyli nie jest w Nowym Orleanie? - dopytała blond włosa.

- Jest, ale pewien rodzaj transportacji to jej specjalność. Będzie takim duchem, lecz będzie mogła rzucić czar. - wyjaśniłem gładko, czekając aż Freya się zjawi.

- Cześć wam. - Stefan i Caroline lekko podskoczyli gdy usłyszeli za sobą głos, ja jednak stałem obrucony w stronę starszej siostry. - Phesmatos...

p.o.v Charlotte

Próbowałam się z tamtąd wydostać, ale niestety, mikstura którą dostałam od tej wiedźmy nie tylko odcinała mnie od przodków, także od mojej ukochanej magii.

- Boże. - powiedziałam cicho gdy za szybą zobaczyłam trójkę z moich ulubionych wampirków. Stefan, Klaus i Caroline rozmawiali zawzięcie. - Co oni robią?

- Oni? A, no tak. Nie mogą nas zobaczyć i nie mogą wejść do środka. - w moich oczach, stara znajoma rodziców zmieniła się diametralnie. Na początku była miła, rozumiejąca. A teraz jest szydercza, zimna, a nawet odrobinę straszna.
Miałam nadzieję że to wszystko się skończy, a my wrócimy wszyscy razem do Mystic Falls. Ale siedzę tu, czekając aż ktoś mi pomoże. Bezsilna, pomyślałam, mimo iż wiem że nie powinnam.

- Dlaczego to robisz, co? Ten twój szef jest takim geniuszem? - zapytałam, mimo że wiedziałam jak bardzo prawda i pytania mogą wkurzyć ludzi.

- To był szantarz, ja początku...później przyzwyczaiłam się.

- Nie wiem czy wiesz ale to stanowczo nienormalne. - powiedziałam już ciszej, mając nadzieję że trójka stojąca na dworzu wybawi mnie z tego miejsca.

Po paru minutach zobaczyłam czwartą sylwetkę, ulżyło mi gdy zobaczyłam że to Freya Mikealson. Widziałam ja zamyka oczy i wypowiada nieznane mi słowa. Próbowała zerwać barierę, stworzoną przez osobę od której chcę uciec.
Po chwili Freya skończyła i zniknęła. Drzwi do tego miejsca zostały otwarte, a Klaus zbliżył się wampirzą szybkością do kobiety. Ona próbowała żucic czar na pierwotnego, lecz nie zdążyła. Opadła na podłogę bez życia.

- Nie... - nie zdążyłam zareagować. W tym czasie Stefan i Caroline próbowali mnie rozwiązać. Gdy im się udało wyszliśmy z tego miejsca.

- No co Ci szkodzi? Zasłużyła. - powiedział Klaus gdy wracaliśmy do hotelu, gdyż obraziłam się na niego za zabójstwo wiedźmy.

- Jak to co mi szkodzi? To człowiek. - powiedziałam, kłamiąc. Nie dlatego aż tak się załamałam, w końcu mnie porwała i na dobre parę dni zerwała mój kontakt magiczny.

- Kłamca. - przerwał ciemny blondyn. - Serce Ci przyspieszyło, Lottie.

- Nie będę teraz o tym z tobą rozmawiać. - może zachowywałam się odrobinę dziecinnie, ale ten człowiek skutecznie grał mi na nerwach.

- Jak chcesz. - wzruszył ramionami.

- Czy naprawdę musicie się co chwila sprzeczać? A ty nie powinieneś był jej nic robić, poza tym mogła mieć informacje, Charlotte mówiła o tym że robiła to dla kogoś. - na słowa Caroline uśmiechnęłam się zwycięsko, przyznając jej rację.

- Teraz wiem, ale wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem.

Gdy dotarliśmy do naszego chwilowego miejsca pobytu, było już praktycznie ciemno.

Good Changes // tvdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz