13. Memories

567 31 1
                                    


- Wstawaj śpiąca królewno! Od kiedy śpisz jak budzik dzwoni? - właśnie w taki sposób obudził mnie dzisiaj głos Forbes.

- Nie możliwe, przecież mam dość płytki sen. - odpowiedziałam, ale nie poruszyłam się ani nie otworzyłam oczu.

- A jednak. No wstań...- dziewczyna przeciągnęła ostatnią literkę, próbując wyrwać mi poduszkę, którą trzymałam mocno pomiędzy brzuchem a rękami.

- Nieee... - odpowiedziałam nadal kurczowo trzymając miękki materiał.

- Otwórz oczy to puszczę. - na słowa niebieskookiej zastygłyśmy, a ja otworzyłam ostrożnie jedną gałkę oczną.

- Ale ja chcę spać. - niedługo potem dostałam jakąś inną poduszką w twarz - Ała! Kto to był?! Przyznać się.

- Ja, śpiąca księżniczko. - spojrzałam się na Klausa odrobinę w szoku, ale ogólnie wkurzona.

- Mówi się królewno. Skąd on się urwał? - tutaj wskazałam na niego, ale głowę odwróciłam do mojej przyjaciółki, na co wzruszyła ramionami i zachichotała pod nosem, próbując to ukryć dłonią.

- Sorka Lotts, wieczorem musimy być u Maryssy, zbieraj się. - wtrącił Salvatore, uśmiechając się sztucznie, układając usta w cieńką linię. - Masz godzinę do wyjazdu.

- Łatwo mówić. - powiedziałam z przekąsem, po czym mruknęłam pod nosem - Szczęściarze.

- Nie wiesz o czym mówisz. - odpowiedział Klaus równie cicho, gdy Caroline odpóściła pokój.

- Co? - to już usłyszała.

- Nic, nic. Już wstaję. - powiedziałam po czym poszłam do łazienki, uprzednio biorąc przygotowane ciuchy z krzesła.

---

- Szkoda że nie mogliśmy dłużej pozwiedzać. - westchnęłam, patrząc się w okno. Nie wiem jak przyjdzie mi rozdrapywanie starych ran, ale musiałam wiedzieć całą prawdę i dlaczego każdy przedemną ukrywał powiązanie śmierci rodziców do nadprzyrodzonych problemów. A jednak siedzimy od godzin w aucie, jadąc do mojej sąsiadki.

- Kiedyś tam wrócimy, bambi. - powiedział Klaus, na co przywróciłam oczami i spojrzałam ostentacyjnie  w lewo, na kierowcę.

- Nie przestaniesz, prawda? - zapytałam, nadal nie lubiąc jak tak mnie nazywa - Dlaczego akurat bambi? Choć muszę przyznać, kreatywnie.

- Po prostu, najbardziej do ciebie pasuje. - właśnie w tym momencie minęliśmy napis: Bostwick. Po drodze postanowiliśmy że na parę dni zatrzymamy się u mnie, ja i Caroline poinformowaliśmy już Bonnie i Elenę na facetime, nie były szczególnie zadowolone z faktu iż nie wiedzą szczegółów wyprawy, ale obiecałyśmy im opowiedzieć wszystko na miejscu.

- No to się zacznie. - westchnęłam. Nie wiem czy Maryssa ma do mnie na tyle zaufania i wiary w to że nie zrobię nic głupiego, żeby mi wszystko powiedzieć, ale jak nie spróbuję nigdy się nie dowiem.
Stanęliśmy przed uroczym jasnożółtym domkiem z białymi drzwiami, a Stefan zapukał, czekając na właścicielkę mieszkania.
Rodzina Versall składała się z Maryssy, Kevina i ich dziecka, Denny. Jakieś dwa i trzy lata temu często opiekowałam się teraz już ośmioletnim chłopcem, z kolorem włosów podobnym do jego mamy, ciemny brąz.

- Już idę! - usłyszeliśmy i już po chwili znana mi i Stefanowi kobieta otworzyła drzwi. - Witaj, Charlotte. Stefan? Co wy tu robicie? I macie że sobą przyjaciół.

- Um, tak. Cześć Marrysso, przepraszam że tak nagle ale mamy ważną sprawę. - zaczęłam ostrożnie - A to są Klaus i Caroline.

- W co żeście się wpakowali? - zapytała patrząc się na nas z troską.

Good Changes // tvdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz