17. Truth or Dare

463 31 4
                                    

- Nie ma mowy! - praktycznie krzyknęłam gdy Damon zaproponował grę w prawdę czy wyzwanie. - No chyba że nie ma ani jednej osoby która ma żal o cokolwiek do kogoś z obecnych. W tej grze każdy wywleka to wszystko. - robiłam dziwne gesty rękoma, gdyż muszę przyznać byłam delikatnie nietrzeźwa, ale jeszcze nie byłam bardzo pijana. Po prostu nie byłam wampirem i nie miałam aż tak mocnej głowy, tak samo jak Elena czy Bonnie.

- No weź nie bądź taka sztywna. - powiedział Tyler

- Ja, sztywna? Ja jestem wstawiona, Lockwood. - odpowiedziałam, po odrobinie alkoholu, moja pewność siebie stanowczo wzrastała.

- Ale... no weź, Lotts. - błagała Forbes.

- Skoro wszyscy chcą.... poświęcę się. - zachichotałam na sytuację, tak banalna gra, a tyle uśmiechniętych twarzy. - Stefan! Zaczynasz! - krzyknęłam, widząc jak przyjaciel wraca z kuchni, po dobraniu parę rzeczy na stół salonowy.

- Naprawdę? Jestem w to kiepski. - powiedział, ale mój wzrok nie znosił przeciwu, więc kontynuował - Bonnie, prawda czy wyzwanie?

- Wyzwanie? - odpowiedziała pytającym głosem, ona też nie była pewna co do tego pomysłu.

- Uhmm, no to... nalej soku jabłkowego do tego kubka nie rozlewając, za pomocą magii. - Damon spojrzał na brata z udanym załamaniem na twarzy, a Caroline i Bonnie uniosły brwi do góry.

- To tyle? - zapytałam - To wymaga skupienia, a muzyka to utrudnia... ale to nie jest filozofia.

- Spoko, bo jeszcze zmieni zdanie. Rozgrzewka się przyda. - machnęła ręką czarownica. Zamknęła oczy, skupiając się na zadaniu, niektórych sztuczek nauczyłam się właśnie od niej, więc nie spodziewałam się niczego innego, niż tego że udało jej się perfekcyjnie. I tak właśnie było. Potem zwróciła się do brunetki siedzącej naprzeciwko. - Teraz ja....no to Elena. Prawda czy wyzwanie?

- Prawda. - odpowiedziała pewnie, tak jakby już wcześniej zastanawiała się na odpowiedzią. 

- Aha...- po chwili nie mogła nic wymyśleć, więc zwróciła się do Damona, który siedział po jej lewej stronie, blisko kominka. - Pomożesz? - zapytała, chłopak szepnął jej coś do ucha na co stanowczo pokręciła głową. - Tak nie zrobimy. 

- Co powiedziałeś? - pochyliłam się do przodu, ale Salvatore tylko potrząsnął głową, dając mi znać że nic mi nie wyjawi. - Zdrajca. - później odwróciłam głowę w moje lewo, by spojrzeć oczami smutnego pieska na Stefana. - Powiesz mi?

- Nie chcesz wiedzieć. - westchnął, praktycznie chichocząc pod nosem, Elena uniosła brwi do góry, a ja odwróciłam się z powrotem udając obrażoną. Tylko na chwilę ponownie spojrzałam na przyjaciela z uśmiechem by dramatycznie powiedzieć:

- I ty Brutusie? - nie wytrzymywałam śmiechu, więc szybko odwróciłam spojrzenie, jego mina była wtedy komiczna. Wiedział że praktycznie nie potrafię się obrażać, mój system nie zawsze działa w takich momentach. Jednak gdy przyciągnął mnie do siebie, po prostu położyłam głowę na jego ramieniu. - Niech Ci będzie, wygrałeś. 

- Wolałabyś chodzić cały dzień w za małej bluzce, czy za dużych butach. - po jej pytaniu, wymusiłam tik w oku, najprawdopodobniej przez to że byłam już mocniej wstawiona i czekałam na coś ciekawszego. 

- Jak któreś z was nazwie mnie nudną jeszcze jeden raz to coś tej osobie zrobię. - skwitowałam, zauważyłam że Damon miał racje że jestem 'bardziej pyskata' i odważniejsza. 

- Chyba za duże buty, jeśli to nie obcasy. - odpowiedziała Gilbert. - No to Charlotte, prawda czy wyzwanie? 

- Prawda. - odpowiedziałam, biorąc łyka napoju. Okazało się że nie był to mój kubeczek i zawierał sporo alkoholu. - Czyje to?! - powiedziałam głośno.

- Moje. - zgłosił Damon, popatrzyłam się na niego z niezrozumieniem. Pewnie chce się upić, albo ma problemy z kontrolą. - A ty nie powinnaś tego pić, wampiry mają mocniejszą głowę.

- Okej. To jakie jest pytanie?

- Kiedy ostatnio powiedziałaś komuś szczerze "kocham Cię"? - zapytała Elena.

- Pytanie było bardziej interesujące niż poprzednie. - skwitowałam.

- Ale? - zapytała Caroline. - Damon zaczął się śmiać, czyli wiedział co zaraz powiem.

- Jak szliśmy do sklepu, był na dworze kot takiej pani, tęskniłam za nim, więc powiedziałam że go kocham. - także zaczęłam się chichrać, widząc bezcenne reakcje ludzi siedzących w tym pokoju. Nagle do domu wszedł Klaus.

- Wiem że miałem być dopiero jutro, ale szybciej załatwiłem pewną sprawę. - powiedział wchodząc do pomieszczenia. Ja wstawałam z objęć młodszego Salvatore i podeszłam do blondyna w podskokach, by zaciągnąć go na wolne miejsce na kanapie. 

- E tam! Jesteś na czas! Prawda czy wyzwanie? - zapytałam, chwiejnie. 

- Czy ona jest pijana? - zapytał, na co dostał odpowiedzi w postaci kiwnięcia. - Wyzwanie. - Powiedział od niechcenia, po czym wypił do końca zawartość mojego kubka. 

- Ej! - krzyknęłam, próbując zabrać mu napój, sama nie wiedząc na co liczę, w końcu jest ode mnie tysiąc razy silniejszy.

- Tobie już starczy na dzisiaj. - zaczęłam się zastanawiać nad dobrym wyzwaniem ale miałam pustkę w głowie. 

- Damon, geniuszu jeden weź powiedz mu jakieś wyzwanie. - sarknęłam myśląc że i tak nie będzie miał nic konkretnego, myliłam się jednak. Usiadłam na rączce, końcącą kanapę.

- Pocałuj Lottie. - powiedział, na co zadławiłam się własną śliną, będąc odrobinę w szoku.

- Co? A tak naprawdę? - chciałam uznać to za żart jednak nie znalazłam żadnych podstaw. - Co to ma być, banalna komedia romantyczna?

Sorry not sorry za polsat kochani.

Zrobiłam sobie dzisiaj mały nieplanowany maraton xdd

Good Changes // tvdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz