19. The Car

425 26 13
                                    


- Trzymaj się, pamiętaj co Ci mówiłem, jak ktoś Ci coś zrobi...

- Tak, wiem, Damon. Będę na siebie uważać. - odpowiedziałam, był dla mnie trochę jak rodzina, starszy brat, sporo straszy. Przejmował się, gdyż wiedział że to miasto ma bardzo dużo do nadprzyrodzonych żeczy i istot, co równa się wszystko poza bezpieczeństwem. 
Ja jednak inaczej na to patrzyłam, była to dla mnie nowa przygoda, piękne miejsca do zwiedzania i magia Nowego Orleanu którą można aż czuć w powietrzu. Poza względem turystycznym i obietnicą dla Rebeki, chciałabym dowiedzieć się dlaczego przodkowie znanego miasta mieli nade mną tak dużą kontrolę, czyli dowiedzieć się więcej o rodzinie ojca, przed tym jak zmienił nazwisko, czyli akta Corvetti.

- No właśnie i pamiętaj i tych zdjęciach co nam obiecałaś! - krzyknęła jeszcze Forbes, zanim zamknęłam drzwi od samochodu, machałam wszystkim z otwartym oknem, zanim zniknęli mi z oczu.

- Jak ciekawie będzie? - zapytałam Klausa po paru minutach, odwracając głowę od okna.

- Bardzo. - odpowiedział. Moja ciekawość była większa od obaw i przemyśleń, tnących się w mojej głowie. - Nie martw się, zrobimy wszystko abyś wróciła żywa.

- Pocieszające. - powiedziałam ironicznie, kiwając głową.

- Wiesz, masz po swojej stronie rodzinę która jest nieśmiertelna, nic Ci nie będzie. - powiedział Niklaus, tym razem już na serio.

- Już lepiej. Będę was wszędzie za mną ciągać. - zaśmiałam się.

- Was? Nie wiem czy wiesz ale ja i Kol nie dogadujemy się najlepiej, a z Rebeką się ostro pokłóciliśmy.

- Po pierwsze, argumentacja to nie wymówka, a po drugie nie dziwię się że Kol jest na ciebie obrażony, jeśli można to tak nazwać. W końcu zasztyletowałeś go na... tak naprawdę nie wiem na ile. - wytłumaczyłam, wspomagając wypowiedź dłońmi. - Pomijając to, nie mówiłeś coś o tej całej Hayley? Ponoć jest miła.

- A no tak, jak mogłaś nie słyszeć o dziecku. - westchnął.

- Mówisz jakby to było coś złego, przejmujesz się. - drugą część zdania powiedziałam trochę zdezorientowana - Przecież większość jego rodziny mówiła że Marshall i dziecko Cię nie interesują?

- Nonsens, po prostu Elijah robi sobie nadzieję na moje odkupienie. - popatrzyłam wymownie na Mikealsona, dając znać iż wiem że to nieprawda.

- Nie wierzę Ci. - powiedziałam prosto - Możesz udawać że jesteś tym strasznym gościem który zabije wszystkich na jego drodze, ale masz serce. Zranione, ukryte... jednak bije dla twoich bliskich.

- Przypominasz mi kogoś... ale działasz mi na nerwy. - było widać że był wkurzony. Dłonie mocniej zacisnął na kierownicy, patrząc to na mnie, to ma drogę, morderczym wzrokiem. Mimo historii i zachowania Klausa, nigdy się go nie bałam. Może głupota, a może dobre przeczucie.

- Wkurzam Cię bo mówię prawdę której nie chcesz usłyszeć. - wywnioskowałam.

- Myśl co chcesz, Lottie, nie mam zamiaru tego słuchać. - odpowiedział obrażony.

- Zachowujesz się jak dziecko.

- A ty jakbyś pozjadała wszystkie rozumy świata.

- Bardzo śmieszne. - powiedziałam z ironią i odrobiną kpiny w głosie.

- Gdyby był to żart zapewnie było by to śmieszne.

- Serio!? Klaus czy nie możesz po prostu przyznać mi racji? To dobrze że Cię to obchodzi! - w tym momencie podniosłam już odrobinę głos.

- Nawet nie masz pojęcia o czym mówisz. - odpowiedział, kręcąc głową, postanowiłam się zamknąć, nie chcąc dalej prowadzić bezsensownej argumentacji z kierowcą.
Po około minucie, usłyszałam brzęczący telefon w mojej kieszeni. Odczytałam wiadomość od Rebeki, pytającej się czy wyjechaliśmy.

- Za chwilę będziemy stawać, muszę zatankować. - drugim zdaniem Mikealson wytłumaczył postój, widząc moje niezrozumiałe spojrzenie. Jego słowa przerwały także niezręczną ciszę w samochodzie, jednak atmosferę nadal można było ciąć nożem.

- Okej, o której będziemy na miejscu? - zapytałam, chcąc odpisać jego siostrze.

- Maksymalnie przed dwudziestą.

***

- Ciemno się robi. - stwierdziłam gdy Niklaus ponownie ruszył. Przed chwilą ponownie stanęliśmy, tym razem żeby zjeść. Zajazd w którym byliśmy wydawał mi się bardzo przytulny, w kolorach bieli szarości i jasnego zielonego. Co najważniejsze, pizza była znakomita.

- Nie zauważyłem wiesz. - odgryzł się. Po jakimś czasie drógi nie mogliśmy już siedzieć cicho, udając obrażonych, więc wszystko wróciło do normy. Czyli w naszym rozumiewaniu, ogadywanie sobie nawzajem i duża ilość żartów.

- Nie śmiej się ze mnie, to oznacza że...- sięgnęłam po telefon by sprawdzić godzinę - Jeszcze półtorej godziny i wreszcie dojedziemy. Moje zastałe nogi się radują.

- Chyba nie jest aż tak źle, co? - zapytał na co otworzyłam szeroko oczy.

- Jasne... zaraz czy wam kiedykolwiek noga na przykład drętwieje? - moja mina diametralnie zmieniła się.

- Nie, mało prawdopodobne.

- No właśnie, geniuszu. Wtedy faktycznie siedzenie w aucie przez cały dzień z minimalnymi przerwami nie jest takie złe! - powiedziałam głośno, jednak po chwili musiałam powstrzymywać śmiech. - A, i zwolnij proszę.

- Czemu myślałem że chcesz być szybko na miejscu? - zapytał blondyn.

- Myślisz że ile mi z tego będzie jak zginę po drodze? - zapytałam. - Smutno by Ci było gdyby mi się coś stało, co?

- Wmawaj sobie. - odpowiedział patrząc na drogę, czasem zerkając w moją stronę.

- Spójrz mi w oczy i powiedz że moja śmierć była by Ci całkowicie obojętna, to Ci uwierzę. - mówiąc cwaniaczym głosem, założyłam nogę na nogę, po chwili czekając na dalsze czyny chłopaka. Odwrócił się w moją stronę, skanując moją twarz. Otworzył na sekundę buzię lecz później ją zamknął. - Wiedziałam.

Zachichotałam na moje małe zwycięstwo, po czym ściągnęłam buty, chcąc odpocząć. Dźwięk aut w jakiś sposób mnie odpręża, po chwili poczułam jak nieświadomie odpływam, zasypiając.





Jestem! I mam notkę:

Szczerze, nie jestem w 100 procentach pewna z kim Charlotte będzie miała tak zwany "endgame". Są dwa shipy (oczywiście nie powiem jakie) pomiędzy którymi nie mogę się zdecydować. Proszenie was o swoją opinię w tej chwili nie byłoby całkiem obiektywne, dlatego jeśli chcecie możecie dać znać dopiero za parę rozdziałów. (Lub nie patrzcie tylko na dotychczasowe zdarzenia, a bardziej na pozycję i charaktery osób.)
Nie wiem w jakim stopniu pytanie o takie coś jest niekompetentne, ale chciałam spróbować.

W skrócie; z kim chcielibyście widzieć Lottie w związku?

Nie mogę obiecać że życzenie się spełni, ale mam różne świetne pomysły i jeśli nie sprawdzi się do teraz, może pojawić się to w innym fanfiction, gdyż nie zamierzam skończyć tylko na Good Changes.

Jeśli przeczytałeś/aś to całe, bardzo dziękuję.

Buziaki

Good Changes // tvdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz