2. Nice To Meet Ya

1.4K 49 3
                                        

- Witam! - powiedziałam głośno zanim zdążyłam ugryźć się w język. - My się znamy? - dodałam gdy zdałam sobie sprawę że kojarzę skądś ciemnego blondyna który, podobnie jak Salvatore, trzyma w ręku szklankę jakiegoś napoju, którym zapewnie było Whiskey.

- Wątpię - odpowiedział podejrzanie i wstał z czerwonej kanapy by podać mi rękę - Klaus Mikaelson, miło poznać.

- Ten Klaus? - zapytałam Stefana, na co kiwnął krzywo głową - Słyszałam o tobie. Jestem Charlotte Fox.

- Nie chce wiedzieć co słyszałaś. - uśmiechnął się czarująco.

- Nic konkretnego. - odwzajemniłam gest, unosząc kąciki ust.

- Charlotte, nie wiedziałem że przyjedziesz. Ale cieszę się że jesteś. Mamy mały problem z Katherine. Nie chce cię w to mieszać, ale lubi cię...więc, wiesz. Gdybyś mogła z nią porozmawiać... - zaczął Stefan. Podeszłam do niego żeby go przytulić.

- Okej, nie ma sprawy. Chociaż jeśli z tobą nie chciała rozmawiać, nie wiem czy to coś da.

- Ja miałbym z nią porozmawiać? - zapytał, a ja zastanawiałam się w tym momencie czy ktoś potrafi myśleć jeśli w grę wchodzą uczucia.

- Tak? Czekaj, inaczej zapytam. Czy zmieniło się coś w jej zachowaniu w stosunku do ciebie?

- Nie, mnie w sumie też nie nienawidzi. - odpowiedzial brunet, łącząc fakty.

- Przecież ona przy tobie nagle jest potulna jak baranek, no prawie. Z resztą tak samo jak na przykład Damon przy Elenie. - dodałam pewna siebie. Po czym Klaus zaczął mówić:

- Ja was w takim razie zostawię. Moje rodzeństwo ma znowu jakieś problemy. Ale miło było poznać, Charlotte. Narazie, Stefan.

Stefano od machał wampirowi, ja też, delikatnie się uśmiechając. Po chwili wróciliśmy do rozmowy.

- Gdzie ona jest i co chciała zrobić? -  powiedziałam zasadniczo, lecz nie przesadnie.

- W piwnicy, Damon próbował przemówić jej do rozsądku ale skończyło się na tortutach. - gdy byliśmy na miejscu, zobaczyliśmy starszego Salvatore przy masywnych drzwiach.

- Charlotte? Wow, zmieniłaś się maluszku. - ciemnowłosy przytulił mnie, po czym zmierzwił mi włosy.

- Tak. Ciebie też fajnie widzieć Damon. - odpowiedziałam z sarkastycznym uśmieszkiem na twarzy, gdyż popsuł mi fryzurę.

- Oj, część Charlotuś. Tęskniłaś? - wtrąciła Katherine z celi swoim charakterystycznym cynicznym tonem.

- Hej, Katherine. Nie sądziłam że to kiedyś powiem ale nawet miło Cię widzieć. - po moich słowach Damon się zaśmiał na co nasza trójka popatrzyła na niego pobłażliwie, a on uniósł ręce do góry w geście obronnym.

- Dobra, już nic nie mówię.

- Powiesz mi może Katherine, jaki był twój złowieszczy plan? Nie zdążyli mi jeszcze powiedzieć. - zapytałam, unosząc jedną brew do góry.

- Chciałam, no nie wiem, na przykład wysadzić Elenę w powietrze. - wytrzeszczyłam oczy na to zdanie, bo wiedziałam że naprawdę by chciała.

- Co!? Ja rozumiem że się nie lubicie, może chcesz się za coś odegrać, ale... - westechnęłam z bezśliności do tego wampira. - Pamietasz naszą ostatnią rozmowę przed którą wyjechałaś?

- Um. Nie. Nie zbyt. - odpowiedziała sucho brunetka.

- No to w skrócie. Zapytałam Cię czy czujesz się lepiej po zabiciu nielubianej osoby. Ty powiedziałaś że trochę, ale ja odpowiedziałam że to niezdrowe.

- Ale ja w ogóle nie zbyt lubię kogokolwiek, Lottie. Skoro ja wyjdę na tym lepiej nie obchodzi mnie to. - przerwała, no przywaliłam sobie wewnętrznie facepalma.

- Gdzie macie werbenę? - Zapytałam na co Stefan wyjął pistolet na wodę dla dzieci z kieszeni. Zaśmiałam się na kolorowy przedmiot, ale nacisnęłam go gdy wycelowalam w Pierce.

- Ała! A to niby co? Już nie jesteś tą grzeczną dziewczynką, co?

- Mogłabyś nie mówić Katherine, proszę. - rozmasowałam sobie skronie - Dziękuję. A ja powiedziałam że..

- Bla bla bla. - tyle wystarczyło żebym ponownie wycelowała broń w koleżankę.

- Wiesz że nie chcę cię krzywdzić, ale ty chcesz mi zabić starą przyjaciółkę! Powiedziałam że masz nie tracić na to czasu chyba że to sprawa życia i śmierci, a raczej prędzej to drugie. - dokończyłam i zakończyłam - Teraz wyjedziesz, zostawisz ich w spokoju, a jak zrobisz coś Elenie to... będzie to sprawa życia i śmierci. Spoko?

- Nie wiem dlaczego to robię...- westchnęła dziewczyna. - No dobra, nie chce mi się tu siedzieć. Ciesz się że nic wam nie zrobię, wiesz że potrafię.

- Dziękuję, Kat. Fajnie wiedzieć że żyjesz. - dodałam z przyjaźnym uśmiechem. Ma gadane, lecz ja i Stefan to jedyne osoby dzięki którym jeszcze żyje, reszta pewnie już dawno pozbawiła by jej serca, które jednak nadal bije.

- Wzajemnie, mała czarownico. - puściła mi oczko. Po części była dla mnie kimś liczącym się, tylko udaje że się mną nie przejmuje, taka już jest.

***

Po pożegnaniu Katherine, czyli w rozumieniu Damona wyrzuceniu za drzwi, wróciliśmy do salonu. Od starszego brata dostałam praktycznie od razu szklankę bourbonu, typowego dla niego napoju.

- Co Cię do nas sprowadza, Lotts? - zapytał Damon swoim tonem cwaniaczka.

- Wybierałam się do Nowego Orleanu, ale chciałam odwiedzić starych przyjaciół. Z resztą... słyszałam od Stefana że Caroline była przybita po... no wiesz, tragicznym skutku braku kontroli przemiany. I tak długo czekałam zanim przyjechałam.

- Ta, tragiczne to dobre słowo. Karciła się w głowie, bidulka. - usiadł na przeciwko na czerwonym meblu i kładąc szklankę na stolik.

- Jak się miewa? - tym razem zwróciłam się do młodszego z braci, by dostać normalną odpowiedź. Siedział obok mnie na kanapie.

- Lepiej, nadal czasem boi się że straci kontrolę, ale jest z nią chyba nawet lepiej niż przedtem, jest bardziej pewna siebie. - powiedział na co przytaknęłam, a później zapytałam:

- A u ciebie? - zapytałam się, na co niezrozumiale się na mnie popatrzył. - No co?

- Dobra koledzy, ja muszę coś załatwić. - Damon wyszedł swoją wampirzą szybkością, jakby... nie mam nawet pomysłu na to co się mogło dziać że tak szybko zwiał. Postanowiłam to zignorować.

- Proste pytanie. Wszystko u ciebie dobrze? Wyglądasz na przybitego, więc odpowiedz szczerze. - przez chwilkę nic nie odpowiedział, tylko przyciągnął mnie do siebie i westchnął, patrząc się na kominek. Ja za to oparłam głowę o ramię przyjaciela.

- Przeżyję, nie chce za bardzo o tym gadać.

- Ty nigdy nie chcesz o tym gadać. - zaśmiałam się próbując rozładować atmosferę.

- Tak racja, teraz to miasteczko jest jeszcze bardziej niebezpieczne... ale bardzo się cieszę że jesteś. - powiedział odrywając się od ognia w kominku i patrząc na mnie z góry. Uśmiechnęłam się szeroko, mrużąc oczy i jeszcze bardziej tonąc w uścisku. Stefan pocałował mnie delikatnie w czoło a ja byłam tak zmęczona po dwu godzinnej drodze (pozornie nie długiej), że myślałam iż zaraz zasnę.










Hejka!
To znowu ja. Mam nadzieję że drógi rozdział wam się spodobał.

🖤🖤🖤

Good Changes // tvdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz