- A teraz twoja kolej. - zachęciłam Parkera ruchem głowy. - Moje dary psychologiczne mówią że twoja psychopatyczność nie przyszła sobie tak bez powodu?
- W sumie, to nie. Generalnie całe życie byłem inny, nie miałem własnej magii, popierałem ją od innych ludzi lub rzeczy. Ale to już wiecie, no nie? - zagadnął - W każdym razie zawsze byłem traktowany inaczej, oczywiście gorzej. Josette była oczywiście ulubioną córeczką, a bliźniacy którzy byłi od nas starsi byli przykładem. Młodziaki to dzieciaki, zawsze wszystko dostawali. Mnie za to odseparowali, nie mogłem niczego dotykać, żeby nie pobrać magii. Teoretycznie tragedia i takie tam, ktoś kiedyś powiedział że ludzie nie mają empatii jeśli się jej nie nauczą, bla, bla i bla. Reszta to nic ciekawego. - to było straszne, tak samo jak to że opowiadał o tym jakby to była normalność, bo dla niego pewnie była. Nie było to straszne jako że się go bałam, jego sytuacja była smutna. Czy można taką osobę nauczyć brakujących odczuć i emocji? Chyba wiem kogo zapytać, mimo że będzie to oznaczało drogę aż do New Orleans. Przed wyjazdem ja i Camille O'Connel wyjaśniłyśmy sobie że moje zachowanie w dzień naszego poznania nie było do mnie podobne, na co odpowiedziała że podejrzewała że tak jest. Cieszyłam się że nie oceniała mnie tak od razu.
- To okropne. - powiedziała Bonnie, marszcząc brwi. - Co oczywiście nie znaczy że powinieneś robić coś takiego.
- Zgadzam się, chcesz pogadać z niedoszłym psychologiem? Dostałam się do collegu w tym kierunku ale później odrobinę się wydarzyło i studiowałam tylko rok. Mam nadzieję że jak sytuacja życiowa się uspokoi dokończę szkołę.
- Szarlotko, jesteś potężną wiedźmą, a najpotężniejsza rodzina na świecie od tysiąca lat skacze wkoło ciebie jakbyś była diamentem, nie potrzebujesz szkoły. No ale wiesz ludzi czasem coś uszczęśliwia, jeśli jest Ci to potrzebne do życia... to okej. - gestem ręki przyznałam mu rację, po czym wzruszyłam ramionami na własne myśli.
- To spoko, ale później będę musiała Cię grzecznie wyprosić, musimy z Bonnie pogadać. - siedząc na kanapie, nie spodziewałam się tego jak blisko do mnie podszedł. Oparł ręce po dwóch moich stronach o tylne oparcie mebla. Automatycznie wcofałam się w miękki materiał, przełykając ślinę.
- Oj boisz się. - udał minę zbitego psa. - Ja nie jestem Klaus, twoje dobro mi się nie udziela, więc jeśli spróbujecie coś przeciwko mnie odetnę Ci głowę mimo tego że zaczynam Cię lubić, rozumiesz? - prawie wysyczał blisko mojego ucha, przytaknęłam głową, a gdy się usunął odetchnęłam z ulgą. A myślałam że nie da się mnie tak łatwo wystraszyć.
- A ja myślałam że zostaniemy kolegami. - powiedziałam, poprawiając włosy.
- Będziemy, jeśli mi udowodznicie że jesteś po mojej stronie. Ta tutaj już raz mnie zawiodła... - wskazał na Bonnie - ... ale ty nie, więc jak to mówią... najpierw zaufanie. - Mam na około siebie pełno trudnych charakterów, ale ten to coś nowego.
- Jutro. - zaczęłam patrząc się w podłogę, i unosząc wzrok kiedy zauważyłam że mnie słuchają. - Jutro pokażemy Ci że możesz mi ufać.
***
- To tutaj. - Powiedziała Bennett. Staliśmy przy dziurze, do czegoś co miało być małą grotą, albo tunelem.
- No to idziemy - wskoczyłam ostrożnie na dół, a Kai i Bonnie tuż za mną. Nadcięłyśmy swoje nadgarstki poprzez metal z naszych dłoniach, co było potrzebne do zmiany. Teraz tylko cała trójka musi złapać za ascendent i czekać na pełne zaćmienie. Jeszcze tylko chwila, pomyślałam, jeszcze tylko chwila i będziemy w domu. Poczułam prąd. Ze strachu zamknęłam oczy, a po chwili poczułam znajomy zapach. Bałam się otworzyć oczy, jednak po paru sekundach zostałam przyciągnięta do uścisku przez osobę którą rozpoznam nawet bez patrzenia.

CZYTASZ
Good Changes // tvd
FanfictionCharlotte Fox, jest czarownicą. Jedzie do starych przyjaciół z małego miasteczka, tylko przejazdem. Coś ją jednak zatrzyma na dłużej. Co stanie się gdy wróci do Mystic Falls? ☁️ 🏅 1 in #theoriginals 🏅 1 in #tvd