16. Little Break

487 29 1
                                        

- Lottie? - usłyszałam głos Eleny przywołujący mnie do porządku. Podniosłam wzrok z dotąd bardzo interesującej mnie podłogi, na którą patrząc się, myślałam o niebieskich migdałach i tańczących różowych wężach. Uniosłam brwi do góry, zerkając na wszystkich pytająco. - Odleciałaś.

- Uhm, aha. Sorki. - powiedziałam, nie potrafiąc ukryć zdezorientowania, gdyż nie mam pojęcia o czym gadali.

- Właśnie mówiliśmy o tym że nie wiemy co z tobą zrobić. - rozwinął Damon, patrząc na mnie wymownie.

- A niby co trzeba ze mną zrobić? Coś ze mną nie tak? - zapytałam się z nieprzekonanym uśmiechem. Damon przywalił na to sobie w twarz. - No co?

- Twoje przekomarzanie z Klausem ma na ciebie zły wpływ. - uznał kruczowłosy, na co przekrzywiłam głowę i spojrzałam na niego z politowaniem.

- Gadaj o co chodzi, Damon. Albo ktoś inny? - wszyscy obecni patrzyli się na mnie albo smutno, albo z lekkim szokiem, a reszta bez emocji.

- Katherine gra swoje gierki. Chce Cię dopaść, do tego jej zaklęcia. - wyjaśnił w końcu Stefan. A ja ponownie spojrzałam w dół. - Nie może wiedzieć że jedziesz do Nowego Orleanu, inaczej zrobi wszystko by Cię dopaść, a Mikealsonowie nie mogą nie wypuszczać Cię z domu, to nierealne.

- No cóż, mamy cztery dni na wymyślenie genialnego planu. - próbowałam brzmieć przekonująco, jakby to po mnie spływało. Podejrzewałam że udawanie że wszystko gra stało się takim moim odruchem, niestety bardzo niezdrowym, z czego coraz bardziej zdawałam sobie sprawę. - Ale nic głupiego, bądź gwałtownego, chyba wszyscy wiemy że Katherine Pierce jest manipulacyjną i mądrą zołzą.

- Niestety masz rację. - westchnęła Caroline, zastanawiając się nad czymś.

- Jednak... Możemy wrócić do tego jutro. Nam wszystkim przydała by się mała przerwa. A ja mam na nią genialny pomysł.

- Już się boję. - powiedział Damon, a w odpowiedzi mój uśmiech na moment zmienił się w ironiczny.

- Taki przyjacielski dzień, muzyka, gry, napoje, przekąski, atmosfera w prost genialna. - zaczęłam wymieniać na palcach. Mamy pięć godzin do spotkania się tutaj, zaczynamy o dziewiętnastej. Wchodzicie w to?

- Wiesz co? Twoje dołeczki jak się uśmiechasz chyba mnie przekonały.

- Chyba bourbon Cię przekonał, Damon. - odpowiedziałam tak samo ironicznie jak on poprzednie zdanie.

- Ja też to wchodzę. Lottie ma rację, potrzebujemy rozluźnienia. - powiedział Stefan siedzący obok mnie, na co przybiłam z nim piątkę. Gdy reszta się zgodziła, dziewczyny poszły do domów po jakieś ciuchy, a ja poszłam Razem z braćmi Salvatore do sklepu, gdyż ich lodówka i szafki z jedzeniem nie spełniały moich oczekiwań, a i tak nie oczekiwałam za dużo po osobach, które głównie piją krew.

- Nie rozumiem dlaczego dziewczyny tak się przygotowywują, przecież nie będzie to jakaś impreza, bedziemy tylko my. - Damon wymachiwał ręką, prowadząc koszyk, gdy narzekał.

- To nie znaczy że nie chcą jeszcze lepiej wyglądać, Damon. - odpowiedziałam, wrzucając dwie paczki chipsów i opakowanie orzeszków.

- A ty? Nie chcesz ładnie wyglądać? - zapytał, a ja spojrzałam na niego spod byka.

- Chcę, jak nasze ukochane trio się zbierze, przyjdą do mnie do pokoju i będziemy się dalej szykować. - mówiłam szukając produktów na liście. - Poza tym, my zawsze wyglądamy ładnie.

- Chyba go zatkałaś, Lottie. - podsumował Stefan, gdy jego starszy brat nie wiedział co odpowiedzieć. Gdy odeszłam dwa kroki, dodał jednak:

- Od kiedy ona zrobiła się taka pyskata?

- Damon, to że nie mam nadprzyrodzonego słuchu nie znaczy że jestem głucha. - odpowiedziałam, tym razem wrzucając do koszyka picia z półki.

- Dla niej lepiej. - Stefan podszedł do mnie po tym jak to powiedział by pomóc mi sięgnąć coś z najwyższej półki, uprzednio podtrzymując mnie, bym nie spadła, zchodząc ze stania na palcach.

- Dzięki.

***

- Nie będziesz zaczynać od nowa Caroline. - powiedziałam gdy dziewczyna chciała od nowa zacząć malować mi oko, gdyż eyeliner wydaje jej się odrobinę krzywy.

- Ale to tylko jedno...

- Caro. Charlotte ma rację, tego w ogóle nie widać. - przerwała zasadniczo Bonnie.

- Bonnie ma rację, nie możemy siedzieć tu cały wieczór. - dodała Elena, kończącprostować włosy i odkładając prostownicę na półkę,  uprzednio wyjmując urządzenie z gniazdka. Na jej wypowiedź pokiwałam, a Caroline, która przeze mnie o mały włos nie rozmazała szminkę na moich ustach, zmarszczyła oczy i brwi, na znak niezadowolenia.

- Sorki.

- No dobra, nie będę taka. - powiedziała odkładając pomadkę, i zostawiając mnie w spokoju, pozwoliłam jej dziś zrobić mi makijaż i spisała się znakomicie.

- Wow, dzięki. - powiedziałam.

- Gotowe? - zapytała Bennett parę minut później, gdy była jedna minuta po dziewiętnastej. Pokiwałam głową na znak zgody i zeszłyśmy na dół. Ku mojemu zaskoczeniu byli tam nie tylko Damon i Stefan, a także Tyler Lockwood i Matt Donavan. Za tym drugim nie przepadam, różnice karakterów i niesprzyjające okolicznościspotkania. A pierwszy, to hybryda. Gdy zostawaliśmy w hotelu w Nowym Yorku, Caroline powiedziała mi dlaczego tak dziwnie zareagowała gdy pytałam ją czy jest coś pomiędzy ją a Klausem. Tyler to jej chłopak, który został przemieniony z wilkołaka, w także wampira, właśnie przez Mikealsona.

- Cześć wam. - rękę blondynowi, Donavan z niechęcią odwzajemnił gest. Trzeba sprawiać pozory, by nie narobić sobie wrogów, Damon zawsze próbował mnie tego nauczyć.

- Hejka, Charlotte. Nie wiedziałem że zostajesz na dłużej, minęło trochę czasu. - powiedział Tyler, ciemnooki brunet przytulił mnie przelotnie, po czym podszedł do Caroline.

- Tak, szczerze mówiąc sama nie byłam co do tego pewna. - odpowiedziałam. - Jednak za parę dni wyjeżdżam zwiedzać pewne miasto, na tydzień, może dwa. - specjalnie nie mówiłam mu z kim jadę, ani dlaczego. W przypadku chłopaka, nigdy nie potrafiłam określić czy jesteśmy kolegami czy przyjaciółmi, lubimy się ale wolałam nie mówić nic i Mikealsonach, trochę ich nienawidzi, po co psuć atmosferę.

- Dlaczego nikt jeszcze nie włączył muzyki? - powiedziała po chwili Forbes, prawie podbiegając do głośników.

Good Changes // tvdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz