- Chyba masz nam sporo do wyjaśnienia, Lotts. Pogubiłem się już. - zaczął znowu Damon.- No to usiądźcie, story time czas zacząć...- westchnęłam przeciągle zaczynając mówić - W zeszłym miesiącu przyszła do mnie Rebekah, potrzebowała pomocy czarownicy. Przygotowywała mnie przez trzy tygodnie, wtedy też poznałam jej rodzeństwo, Elijah i Freya. Ta druga to ledwo odnaleziona siostra. Trochę się bolubiłyśmy, a gdy byłam gotowa, wypowiedziałam odpowiednie zaklęcie. Tyle. Chcą wiedzieć czy nic mi się się nie stało, bo byłam przez ten dzień wycięczona. Dlatego miałam jechać do Nowego Orleanu.
- O co Cię poprosili? - zadała podejrzliwie pytanie Bonnie. Zaczął narastać we mnie stres, oczywiście że chcą wiedzieć co zrobiłam, mogłam się tego domyśleć. W moich oczach zaczęły zbierać się łzy, normalnie nie zareagowałabym tak na pozornie banalną sprawę, ale ostatnie dni śpię po trzy godziny i pęka mi głowa od bólów migrenowych.
- Lottie? - zapytała blondynka. Stefan siedzący do tąd obok mnie, złapał mnie za rękę, by dodać mi otuchy. Zawsze tak robił, wtedy czuję się pewniej, bezpieczniej.
Muszę im powiedzieć, pomyślałam, sekundy nagle trwały zaskakująco długo.- Ja... wskrze- znaczy. Przywróciłam Kola do życia. - mimo że wszyscy to podejrzewali, byli odrobinę w szoku, nie chcieli w to uwierzyć. - Miałam wykupione około dwa dni po stronie przodków. By poznać Kola i zdecydować czy zabieram go ze sobą, a widząc ból Beki... nie wyobrażam sobie gdybym straciła kogoś z nas.
- Jesteś po prostu bardzo wrażliwa... - zaczął młodszy Salvatore, ale przerwał mu Damon.
- Tak a zarazem naiwna, mogłaś się zabić! - byli źli, a najgorsze było że mieli dobry powód. Ale moja upartość nie dała mi się zamknąć.
- Masz rację, Damon. Lecz wolę być naiwna i uszczęśliwiać ludzi, niż udawać złą żeby niczego ode mnie nie oczekiwali. - było mi przykro, zdawałam sobie sprawę z tego że byłam zwyczajnie głupia i narobiłam dużo szkód. Ale nie potrafiłam się po prostu przymknąć.
- Nie rozmawiam z tobą. - odpowiedział kruczowłosy. Jako odpowiedź dostał ciche 'spoko', po czym wstałam z kanapy.
- No i co narobiłeś, nie widzisz że jej ciężko, Damon? - westchnęła Elena, nawet ona czasem nie ma do niego siły, ciężki charakter. Poza tym Gilbert dobrze mnie rozumie, strata najbliższych osób które znasz od urodzenia. Damon przecież też stracił rodziców, ale to coś calkowicie innego. Stefan podczas przemiany zabił okrutnego ojca, a matka zniknęła. A u nas? Zero dziwnych zdarzeń, kochają Cię całe życie, a tu nagle puff, nie ma ich.
- I ty przeciwko mnie? - dlatego właśnie się z Damonem często kłócimy, oboje nie wiemy kiedy odpóścić.
Nie słyszałam już reszty rozmowy, gdyż byłam przy ostatnim schodku na piętro. Poczułam ostry ból głowy. Złapałam za klamkę, ale zamiast łagodnie za nią pociągnąć, wpadłam z trzaskiem do pokoju. Drzwi były otwarte, a już po chwili w nich pojawiła się wampirza część towarzystwa. Ostre pulsowanie w mózgu nie ustalało i miałam oczucie jakbym ostro upadła i miała trzęsienie mózgu. Na szczęście to nie możliwe po porównalnie słabym upadku. Po chwili która wydawała mi się najprawdopodobniej dłuższa niż w żeczywistości, przybiegły także Bonnie i Elena.
- To przodkowie, są na ciebie źli. Mogłam się domyśleć, czułam że coś jest nie tak z twoją aurą. - powiedziała wtedy czarownica. - Dlaczego nam nie powiedziałaś?
- Chciałam to załatwić sama, żebyście nie musieli się mną martwić. - odpowiedziałam, ból zaczął ustawać. - Gdybyście wiedzieli...
- To byśmy Ci pomogli, Lottie. - przejęła głos Caroline, unosząc rękę w geście bezsilności. Westchnęłam.
- Nie rozumiesz, reszta raczej też nie. Nie chciałam pomocy. O jejku, biedna Charlotte potrzebuje znowu pomocy! Jest taka niewinna, kochana, pokrzywdzona przez świat. Naiwna! Tak Damon, masz rację. Powinnam była pomyśleć. Ale już za późno. Sama chciałam znaleść pomoc, książki, inne czarownice. Ale te które pytałam o pomoc... także nie przepadały za pierwotnymi. Chciałam czuć się silna, ale nie jestem, przerosło mnie to. - jedynie pod koniec przestałam mówić ironicznie, byłam zła, na siebie. Może nawet smutna, zawiedziona.
- Ej, Lottie. Przecież wiesz że nie chronimy Cię bo jesteś słaba. Pomagamy Ci bo jesteś naszą przyjaciółką, jak mogłaś pomyśleć coś takiego? - Bonnie zapytała, patrząc na mnie ze współczuciem.
- Wiem ale, sama nawet nie wiem...czułam się bezsilna, na...- zacięłam się więc dokończyła za mnie Elena.
- Śmierć? - pokiwałam, czułam że w jakiś sposób mnie rozumie.
- Gdyby rodzice tam byli....
- Powiem Ci coś, Lottie. Jesteś bardzo silna, a my bardzo się cieszymy że Cię znamy. - uśmiechnęła się, czułam się dziwnie, jakbym wymuszała żeby powiedzieli coś dobrego o mnie. A nigdy nie lubiłam osób które zwracają na siebie uwagę bo są takie "biedne".
Damon i Elena poszli otworzyć drzwi, gdyż zadzwonił dzwonek. Gdy reszta wstawała, Stefan podszedł do mnie i powiedział cicho "wcale tak nie jest, pamiętaj że zawsze możesz zapytać o pomoc". Na początku nie dokońca wiedziałam do czego nawiązywał. Później, gdy chłopak stał już przy drzwiach, czekając aż przyjdę, popatrzyłam na niego podejrzliwie, uśmiechając się. Delikatnie kiwnęłam głową, był w mojej głowie. Dosłownie, wszedł mi do głowy by przeczytać moje myśli.
- To oszustwo. - mruknęłam pod nosem, ale wystarczająco głośno by brunet mnie usłyszał. Zaśmialiśmy się.
- Dla pani wszystko. - ukłonił się. Na co zaśmiałam się jeszcze głośniej. Przyjaciel przełożył rękę przez moje ramię I zeszliśmy na dół.
- No cóż, widzę że jesteś tym typen osoby która wszystkim pomaga a pomocy nie przyjmuje. - w salonie stał Klaus, widocznie czekając na wyjaśnienia.
- Ściągnęliście go tutaj? - zapytałam patrząc na resztę osób po kolei. To nie jest tak że miałam do niego niechęć, nic personalnego. Chociaż może powinnam. Bardziej zastanawiałam się dlaczego i jak miałby mi pomóc.
- Tak, twoje drogie przyjaciółki postanowiły powiadomić Elijah, niestety nie może chwilowo przyjechać, więc jestem ja. - pod koniec blondyn udał że jest szczęśliwy jak dziecko.
- Okej. A czy reszta wie? - zapytałam ostrożnie.
- Nie. - po chwili ciszy Klaus dodał - Więc co Ci? - westchnęłam.
- Trochę boli mnie głowa. - hybryda uniósła brew do góry. Wie że chodzi nie tylko o ból. To prez to że ma tysiąc lat doświadczenia z ludźmi, albo jednak nie potrafię kłamać.
CZYTASZ
Good Changes // tvd
FanfictionCharlotte Fox, jest czarownicą. Jedzie do starych przyjaciół z małego miasteczka, tylko przejazdem. Coś ją jednak zatrzyma na dłużej. Co stanie się gdy wróci do Mystic Falls? ☁️ 🏅 1 in #theoriginals 🏅 1 in #tvd