Poczułam szturchnięcie, nie mocne, ale na tyle abym poczuła. Czułam także że ktoś mnie niesie, ale by się upewnić i zobaczyć w jakiej sytuacji się znajduję po, jak podejrzewam, nie planowanej drzemce, otworzyłam ostrożnie oczy. Najprawdopodobniej byliśmy w miejscu o którym wszyscy mi opowiadali, domu rodziny Mikealson. Wtedy spojrzałam na osobę która mnie niesie, zastanawiając się czemu nie był to mój pierwszy odruch. Było to pewnie przypuszczenie że jestem bezpieczna, oraz fakt iż dopiero co się obudziłam. Klaus spojrzał na mnie w dół, a ja spojrzałam się na niego wymownie żeby mnie postawił.- Dziękuję. - powiedziałam gdy zrozumiał o co mi chodzi. Jednak zamiast szarmancko mnie postawić, mężczyzna praktycznie zrzucił mnie na ziemię pokrytą kafelkami. Potarłam udo, które odrobinę zapiekło, jednak nie spadłam na tyle mocno aby ciało ucierpiało bardziej niż moja duma. Już chciałam na krzyczeć na Klausa, lecz ktoś się uprzedził.
- Jak możesz tak się obchodzić z kobietą, a do tego naszą przyjaciółką. - oburzyła się Rebekah zchodząc ze schodów. - Nic Ci nie jest? - dziewczyna o niebkieskich oczach podeszła do mnie i mnie przytuliła.
- Nie, nie spadłam tak mocno. Miło Cię widzieć. - odpowiedziałam oddając ucisk. Po chwili rozejrzałam się w koło. Duża brama wejściowa prowadziła przez paro metrowy tunel, nad ktorym była ściana. Na przeciwko wejścia było widać drzwi, najprawdopodobniej do pokoi na pierwszym piętrze. Właśnie do zewnętrznego korytarza, a raczej balkonu, prowadziły schody z których zeszła najmłodsza z rodzeństwa Mikealson. Potem usłyszałam jeszcze jeden głos, tym razem za mną.
- Na jaką skalę mój brat Cię wkurzał? - zapytał Kol także do mnie podchodząc.
- Nie ma na to nawet skali. - zaśmiałam się cicho, po czym zapytałam - Ktoś jeszcze chce się przywitać?
- Tak, w sumie to my. - zza dużych drzwi na parterze wyszły dwie osoby. W jednej rozpoznałam Elijahę, a drugą osobą, która wypowiedziała to zdanie, była młoda kobieta. Brunetka o brązowych oczach która znalazła się w centrum całej sytuacji, jak podejrzewałam była to Hayley Marshall, nosząca w swoim brzuchu nadzwyczajne dziecko. W końcu wampiry nie mogą mieć dzieci, także hybrydy, a jednak stał się "cud". Tak mówią, jednak osoby wtajemniczone były zmęczone sytuacją pomiędzy Klausem a dziewczyną, do tego musieli ją stale chronić przed osobami mówiącymi że dziecko będzie naszem końcem.
- Cześć, ty musisz być Hayley? - zapytałam. Podeszłam w ich stronę tak samo jak oni w moją, po czym po kolei podałam im rękę. - Charlotte Fox.
- Miło Cię poznać. Jesteś wiedźmą? - na początku wypowiedzi miała mały uśmiech na twarzy.
- Tak, ale nie stąd. Jestem z Bennett, nie jestem tak walnięta jak tutejsze wiedźmy. - zaśmiałam się, dziewczyna trochę się rozweseliła, jednak zmarszczyła brwi, zapewnie zastanawiając się skąd wiem. - Rebekah odpowiedziała mi o waszych problemach z Sophie i innymi.
- No właśnie, tak samo jak ty kiedyś nie jest naszą rodziną, różnica taka że ty nie miałaś za dużego wyboru... w każdym razie, jest jednak przyjaciółką, a opowieści i zaufanie to podstawa. - podsumowała Rebekah, wyrywając mi walizkę z ręki.
- Nie musisz nieść za mnie walizki. - powiedziałam, dziękując pierwotnej wzrokiem.
- Myślisz że ta walizka cokolwiek dla mnie waży? Poza tym, ty masz odpocząć i się wyspać bo jutro nie damy Ci spokoju. Będziemy zwiedzać. - weszłyśmy do pokoju po którym od razu się rozejrzałam. Było zwykłe dwuosobowe łóżko z jasnego drewna, na przeciwko była duża szafą, a po lewej parę innych wykończeń. Samo stawienie było by podobne do mojego królestwa w Mystic Falls, ale tu zamiast okna po lewej od łóżka, był balkon, który od razu otworzyłam. O mało nie pisnęłam gdy zobaczyłam widok na Bourbon street. Francuska dzielnica Nowego Orleanu była przepiękna, w moich oczach idealna. - Podoba się?
- Wow. Tak. - zaśmiałam się na ekscytację dziewczyny. - Ale... my to znaczy kto?
- Ja, ty i Hayley. Znam was i mam przeczucię że się po lubicie, do tego odpoczniemy od facetów, powiedzmy że tego potrzebuję. - wytłumaczyła, ja za to zastanawiałam się co się stało, że ma tyle negatywnej i pozytywnej energii na raz.
- Spoko. - położyłam się na łóżko - Jak mogłaś żyć tyle lat mając czterech braci i żadnej siostry? Podziwiam Cię.
- Dzięki, chociaż czasem z nimi nie wytrzymuje. Kol ma problemy ze złością, samokontrolą i jak reszta jest sarkastyczny. Elijah próbuje wymazać z pamięci przeszłość i tylko co chwila sprawdza jak Klausowi może poeprzyć życie, myśląc że jemu już nic nie pomoże. Finn... o nim nie ma nawet co gadać, wszystkich nienawidzi za to że najdłużej z nas wszystkich siedział w trumnie, chociaż w sumie to jego dusza tylko istnieje w naszyjniku Freyi czy coś. - przerwała na chwilę, monolog, myśląc. - A Klaus nadal ma paranoję na punkcie wszystkiego co w najmniejszym stopniu może zaszkodzić, zawsze odganiał ode mnie wszystkie miłości i nie potrafii zrozumieć że my go nie opuścimy.
- Lepiej? - zapytałam gdy blondynka odetchnęła po swoim przemówienia.
- Tak. Wiesz, przeważnie nie mam czasu na przyjaciółki. - powiedziała, trochę posmutniając.
- Teraz już będziesz miała, gdyż nigdzie się nie wybieram. - może i znamy się krótko ale wiemy o sobie na tyle dużo by sobie zaufać.
- Wiesz że Elijah myślał o wymazaniu Ci pamięci po tym jak nam pomożesz? Cieszę się że nie podjął tej decyzji. - uśmiechnęłam się, wiedząc że mówi prawdę - Masz jakąś móc przyciągania ludzi, skoro cała część mojej rodziny którą poznałaś Cię lubi, nawet Klaus, mimo że nie chce się przyznać.
- Wiem. Może to dziwnie zabrzmi, ale... jako dziecko uczymy się różnicy pomiędzy dobrem, a złem. Tak naprawdę zależy kto opowiada historię, powiedział nie pamiętam kto. - zażartowałam, gdyż początek zdań wypowiedzianych przeze mnie, były nie podobnie to mnie poważne. - A ty i twoi bracia, po prostu nie byli złem w mojej historii.
- Ale słodyczy, stanowczo za dużo. - do pomieszczenia wszedł Kol. Zmarszczyłam na niego nos, uśmiechając się, ponownie tego dnia.
- Prawie zapomniałam napisać na grupie że przyjechałam.
- Co? - zapytał mnie brunet.
- Z innymi z Mystic Falls mamy grupę, żeby się komunikować. Będą się martwić, czy bezpiecznie przyjechałam na miejsce. - biorąc telefon w dłoń.
Chciałabym podziękować za komentarze pod ostatnim rozdziałem.
Kocham was ❤🤍

CZYTASZ
Good Changes // tvd
FanfictionCharlotte Fox, jest czarownicą. Jedzie do starych przyjaciół z małego miasteczka, tylko przejazdem. Coś ją jednak zatrzyma na dłużej. Co stanie się gdy wróci do Mystic Falls? ☁️ 🏅 1 in #theoriginals 🏅 1 in #tvd