To było niespodziewane, pomyślałam gdy rano obudziłam się wtulona w Nika, w jego bluzce. Uśmiechając się spojrzałam na górę. Przeżuciłam nogę nad jego ciałem i podniosłam się, wiedząc że i tak nie śpi, a siadając na nim zwrócę na siebie uwagę.
- Cześć. - powiedziałam, tworząc dłonią niewidzialne rysunki na jego torsie.
- Hej. - powiedział podnosząc się, uważając żeby mnie nie zrzucić. Pochylił się, a ja zrobiłam to samo, by złączyć nasze wargi. Pocałunek był nieco spokojnieszy niż wczoraj. Nagle ktoś wszedł bez pukania.
- Zbieraj się, ty... - zaczął Damon, za nim stał Kol, który pewnie przyszedł odebrać nas abyśmy nie musieli jechać kiedy jest ciemno. Przerażona schowałam twarz w zagłębieniu szyji pierwotnego, nie chcąc na nich patrzeć. - Ja z tąd idę. - powiedział Damon, po czym usłyszeliśmy zamykane drzwi i kroki.
- Już możesz patrzeć. - szepnął mi do ucha blondyn, a ja owinęłam ręce wokół jego karku by go przytulić. Po długiej chwili, która i tak wydawała mi się zbyt krótka, musiałam wstać. Wystawiłam rękę by jak najdłużej mieć kontakt z hybrydą, jednak musiałam go puścić. Stanęłam przy szafie, otwierając ją i szukając jakiegoś fajnego ciucha. Poczułam że ktoś za mną stoi, bardzo blisko, nasze ciała się stykały. Klaus przejechał dłonią wzdłuż mojego ramienia, wywołując dreszcze, poczułam jak się uśmiecha przez jego usta na mojej szyji.
- Wiesz że w takim tępie nigdy nie wyjedziemy. - powiedziałam, na co mtuknął ciche "mhm". Szybko obrócił mnie i zaczął całować, nie spodziewałam się tego ale szybko oddałam pocałunek. Chłopak ścisnął mój tyłek przez co podskoczyłam, rozumiejąc że mam owinąć nogi wokół jego pasa. Zaczęliśmy iść z powrotem w stronę łóżka, a ja zapomniałam o całym świecie.
***
- A ty od kiedy tak długo się szykujesz? - zapytał Stefan gdy zeszliśmy na dół, gdy zobaczył Klausa zmarszczył brwi.
- Od kiedy ma pomocnika. - odpowiedział niezadowolony Damon, sięgając po swój Bourbon.
- Damon, jestem jako tako dorósła.
- Będziesz dorósła jak skończysz dwadzieścia jeden lat. - generalnie wystawiłam Salvatorowi między narodowy znak odwal się.
- Masz na nią zły wpływ bracie. - zawtórował Kol, uśmiechając się. Poklepał mnie mocno po plecach, przez co o mało nie wyplułam płuc. Z pomocą czarów spowodowałam że boleśnie upadł.
- Weź pamiętaj że nie jestem taka silna, co? - śmiałam się. - Najpierw nóż, teraz to.
- Spoko, rozumiem przekaz. - powiedział biorąc ode mnie torbę, za co mu podziękowałam. Gdy oboje z rodziny Mikealson wyszli na zewnątrz pożegnałam się ze Stefanem i Damonem, a z kuchni wpadła Caroline, wymachując nożykiem do jabłka, które trzymała w ręce.
- I nic mi nie powiedziałaś? Naprawdę? Wiedziałam że macie się ku sobie, ale wy oczywiście nie mieliście zamiaru się przyznać. - Stefan musiał wyjadać jej na wszelki wypadek ostrze z dłoni, gdyż mimo przemiłej natury Frobes jest momentami niereformowalna.
- Sorki, Caro.
- Ja ogółem nie jestem jakoś bardzo szczęśliwy że to Klaus, no ale zrobię.
- Wczoraj powiedzieli sobie 'Kocham Cię' to chyba coś znaczy? - wybaluszyłam oczy na blondynkę.
- Jak Cię dopadnę... - powiedziałam, zaczynając gonić za dziewczyną, mimo iż nie miałam żadnych szans. Ja stanęłam po jednej stronie wyspy kuchennej a ona po drugiej. - Podsłuchiwałaś?
- Tak, ale nie martw się, gdy zorientowałam się co się dzieje to sobie poszłam. - wyjaśniła, jakby miało to być tyle lepsze.
- Wow, naprawdę? - Nie wytrzymałam dziwacznej atmosfery i ponownie zaczęłam się śmiać, dziewczyna zrobiła to samo.
- Oj no, po prostu cieszę się twoim szczęściem. - powiedziała, podchodząc do mnie, by mnie przytulić.
- A ja cieszę się że mam taką przyjaciółkę jak ty.
****
- Oj tam, naprawdę bardzo się przejmuszej, Nik. Na pewno nic się nie stało, przecież żaden wampir nie może wejść do środka, a Hayley jest silna. Chociaż z ilością wrogów jakie macie... rozumiem że się martwisz. - powiedziałam, gdy chodziliśmy po ulicach Nowego Orleanu.
- Wiem, Lottie. Nie chcę nic mówić, ale jest bardzo spokojnie, aż niewiarygodnie. Nie masz jakiegoś przeczucia że coś się stanie? - przystanął na chwilę by spojrzeć mi w oczy. Rozłożyłam ręce, przez co moja skórzana kurtka zrobiła to samo, przez dłonie w kieszeniach czarnej kurtki.
- Szczerze? Tak, mam dziwne przeczucie, ale mam takie samo jeśli Damon się upije i jeśli ktoś zginie, więc czasem to ignoruję. - wytłumaczyłam nieco zrezygnowana. - Zawsze będę przy tobie, okej? I nawet jeśli coś się stanie, przejdziemy przez to. Nie przejmujmy się na zapas. - złapałam go za rękę obiema dłońmi, próbując dodać mu otuchy. Czułam się dobrze, kiedy mój wzrok otulały jego oczy, głębokie i ziemne niczym ocean, za którymi skrywały się promyki ognia, cały on.
- I vice versa, możemy zmienić temat. Ale... musisz przyznać że tęskniłaś za tym miastem. - powiedział Niklaus. Przyjechaliśmy dość późno, większości mieszkańców domu albo nie było, albo już spali. Jednak Hayley usiłowała jeszcze uśpić małą Hope, która była słodkim dzieckiem. Razem z Klausem trzymaliśmy ją przez chwilę, a ja stwierdziłam że będzie wspaniałym ojcem, a ona na pewno silną i mądrą dziewczyną, czym wywołałam uśmiech na twarzach dwójki rodziców. Później usiedliśmy na chwilę na kanapie, odpoczywając i prowadząc rozmowę. Ja za to tak zakochałam się w mieście nocą, że nie mogłam nie namówić pierwotnego na wyjście z domu, a teraz byliśmy już w drodze powrotnej. Wszystko było tak jak powinno być.
- Oczywiście że tak, nie znam osoby która nie zakochała by się w tym miejscu. - powiedziałam, ale po chwili namysłu dodałam coś jeszcze. - Ale wiesz co tak naprawdę nadaje temu miejscu magię?
- Co? - zapytał, skręcając na odpowiednią uliczkę.
- Ludzie, to że przez wszystkie złe rzeczy przechodzili razem, chyba ich to po prostu zżyło. - wyjaśniłam, patrząc na gwiazdy gdy staliśmy przed wejściem do zewnętrznej części posiadłości. Blondyn pocałował mnie krótko, na co uśmiechnęłam się, nie wierząc że to wszystko dzieje się naprawdę. Już mieliśmy wejść do środka, gdy Klaus upadł na ziemię. Ktoś skręcił mu kark, a moje przerażenie gdy zobaczyłam Katherine, było nie do opisania.
- Cześć mała wiedźmo, gotowa na małą przejażdżkę? - zapytała, chciałam rzucić czar, który spowodował by u niej ból głowy, a ja miałabym czas na ucieczkę, jednak n jest zadziałało. - Tak, mam po swojej stronie bardzo potężną wiedźmę. - okrążyła mnie, śmiejąc się bez humoru. - Kazała mi to wszystko zrobić, jest bardziej potężna niż ty i Freya razem wzięte. A ja chcę przeżyć, bez martwienia się o nic.
Złapała mnie za włosy i przyłożyła chustkę do mojej twarzy, na początku szarpałam się, ale chusteczka miała w sobie pewnie coś w rodzaju usypiacza przez co już po krótkiej chwili odpłynęłam.
A później tylko ciemność, nie wiedząc czy czas mija, czy też stoi w miejscu.

CZYTASZ
Good Changes // tvd
FanfictionCharlotte Fox, jest czarownicą. Jedzie do starych przyjaciół z małego miasteczka, tylko przejazdem. Coś ją jednak zatrzyma na dłużej. Co stanie się gdy wróci do Mystic Falls? ☁️ 🏅 1 in #theoriginals 🏅 1 in #tvd