21. Fun

443 29 2
                                    


Dziś rano obudziłam się w dość dobrym humorze, po czym poszłam do łazienki ogarnąć się i nałożyć makijaż. Potem musiałam połapać się gdzie iść, szukając żywą duszę.Szłam korytarzem, szukając wewnętrznych schodów o których mówiła Rebekah. Gdy w końcu je znalazłam, zeszłam po nich, znajdując się w jadalni. Przy niej siedziały Rebekah i Hayley.

- O, wstałaś. - powiedziała pierwsza wspomniana dziewczyna.

- Tak. Ten dom to pałac, nie mogłam znaleść schodów. - zaśmiałam się, po czym zwróciłam się do brunetki - Jak tam?

- Wszystko okej, dziękuję. Na początku też nie mogłam się odnaleźć, tak na prawdę nie chciałam tu być.

- Dlaczego?

- Cały czas chodzili za mną jacyś wampirzy ochroniarze, czułam się jak w więzieniu. - wytłumaczyła, na co kiwnęłam głową w zrozumieniu.

- Też bym nie wytrzymała.

- Kto z waszym charakterem by wytrzymał, obie nie lubicie otrzymywać pomocy. - dodała pierwotna, nakładając sobie na talerz naleśnika.

- Nie zapominaj o sobie, Rebekah. - do pomieszczenia nagle wparował Elijah, usiadł obok Hayley, poprawiając swój garnitur. Ja siedziałam na przeciwko, a blondynka na krótrzym boku stołu.

- Ale ja faktycznie jej nie potrzebuję, jak mi ktoś skręci kark, obudzę się po godzinie, może dwóch. Jednak Charlotte i Hayley, już nie. - powiedziała, zachęcając mnie ręką, bym zaczęła jeść.

- I tu zgadzam się z siostrą. - tym razem Niklaus z nikąd pojawił się tuż za mną.

- Nigdy się nie przyzwyczaję. - powiedziałam, bardziej do siebie samej, na znikanie i pojawianie się wampirów w zawrotnym tępie.

- Nie bój się, jesteś z nami. - odpowiedział blondyn, klepiąc mnie po ramionach, gdyż opierał się o krzesło na którym siedziałam. Po chwili ciszy, usiadł na miejscu obok.   - A gdzie mój najciekawszy brat?

- Powiedział że musi coś załatwić, za chwilę będzie odpowiedział Elijah. Ja za to byłam w połowie jedzenia mojego drugiego naleśnika.

- W każdym razie, zabieram Cię dzisiaj pokazać Ci miasto. - Klaus miał znakomity humor, ja za to uniósłam brew do góry, zauważając że to nie była prośba.

- Myślisz że ją nam tak po prostu zabierzesz? Ma własny rozum i wczoraj powiedziała że idzie z nami. - wypaliła Rebekah.

- Okej, niech bambi sama zdecyduje. - szczerze, miałam ochotę go walnąć z tym jego cwaniaczym uśmiechem, wiedząc że nawet jak bym chciała, nic mu nie zrobię.

- Idę z Rebeką i Hayley. - powiedziałam stanowczym, wyzywającym tonem, będąc pewna że działam pierwotnemu na nerwach. Taka była nasza relacja, zbudowana na raowaniu sobie tyłków w trudnych sytuacjach, ale kiedy nie ma kryzysu, po prostu sobie przeszkadzamy w codziennym życiu. Jesteśmy walnięci, pomyślałam, podsumowując mnie i Klausa Mikealsona. Nie znamy się dłużej niż miesiąc, a czasem czytamy siebie na wzajem jak otwarte książki.
Tylko zmrużył oczy patrząc w moje, prawie jakby chciał użyć perswazji, co nie było możliwe gdyż wiedział że od lat piję i noszę werbenę.

- Klaus, bracie, zostaw tą biedną dziewczynę, nie dziwię się że nie masz przyjaciół. - powiedział Elijah gdy jego młodszy brat chciał zacząć mówić.

- Jak chcesz. - uniósł ręce w geście poddania się.

***

- Boże, ale tu pięknie. - szepnęłam, gdy w trójkę przechadzaliśmy się drogami Nowego Orleanu. Wcześniej poszłyśmy po lody, a ja oczywiście wybrałam moje ulubione, cytrynowe.

Good Changes // tvdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz