28. Safe

392 24 8
                                    

Obudziło mnie dziś słońce, które świeciło nienaturalnie mocno świeciło w okno. Podniosłam głowę i zobaczyłam że obok mnie leży hybryda, a tak właściwe to ja praktycznie leżał na Klausie. Jego skóra była niewiarygodnie ciepła Najprawdopodobniej od razu poczuł że się obudziłam, więc podniósł się nieco, uśmiechając się ładnie.

- Nie słyszałeś o takim wynalazku, rolety się nazywa? - zapytałam sarkastycznie, niezadowolona z pobudki, gdyż patrząc na zegarek na ścianie ujrzałam godzinę siódmą. - Poza tym, ty zawsze taki gorący, znaczy ciepły, w sensie temperatura.

- Tak, zawsze tak mam, a co do rolet. Sorki, bambi. Wampiry nie potrzebują snu. - wzruszył ramionami. - Jak się czujesz?

- Jak na to że tak wcześnie wstałam? Mogło być dużo gorzej. Zapytaj Stefana, jestem groźna i bezwzględna gdy nie dostarczam organizmowi wystarczająco snu. - podsumowałam, chichocząc odrobinę na końcu mojej wypowiedzi.

- Co zrobiłaś biedakowi? - tym razem oboje się zaśmialiśmy.

- Obudził mnie w środku nocy, a mi się coś śniło i nie wiedziałam co się dzieje, przez co przez przypadek walnęłam nim o szafę w pokoju, którą trzeba było później naprawić. - na wspomnienie, o mało nie zadławiłam się ze śmiechu, więc chcąc stłumić ten odgłos, ponownie powaliłam się na łóżko i schowałam głowę w poduszkę.
Gdy w końcu się uspokoiłam, poczułam jak "ktoś" poprawia moje włosy, które wcześniej sterczał na wszystkie strony, głaszcząc mnie przyjemnie po plecach.

- Co robisz? - wymruczałam ledwo zrozumiale, nadal z twarzą w miękkim materiale, jednak mój ton głosu w żadnym wypadku nie kazał mu przestawać.

- Wstawaj. - powiedział, klepiąc mnie delikatnie.

- Chwila. - podniosłam twarz, by zobaczyć jak stoi przy drzwiach.

- Za czterdzieści minut na dole. - kazał i użył swojej wampirzej szybkości by po nie całej sekundzie zniknął mi z oczu. Westchnęłam przeciągle, zmuszając się do wstania. Przypomniało mi się gdzie jest łazienka, więc wzięłam żeczy które miałam na sobie wczorajszego wieczoru i poszłam w tamtym kierunku. Po drodze zachaczyłam o pokój Kola, pukając uprzednio.

- Możesz wejść jeśli nie jesteś moim rodzeństwem! - krzyknął zza drzwi. Gdy weszłam popatrzył na mnie zaskoczony. - Co ty tu robisz? I... dlaczego jeśli mogę spytać masz na sobie koszulkę mojego brata?

- Tak, też się cieszę że Cię widzę, piękny dziś dzień. - Zaśmiałam się, później siadając obok niego na łóżku i tłumacząc sytuację. - Byłam bardzo zmęczona, a nie miałam ze sobą ciuchów, wzięłabym od Rebeki ale wszystko jest zamknięte na klucz. Więc Nik był dla mnie miły i tyle.

- To wy ze sobą... chodźcie? - w tym momencie wyśmiałam jego przemyślenia.

- Pewnie że nie, to cud że w ogóle się dogadujemy. - powiedziałam wesoło. - To dość absurdalny pomysł, jesteśmy chyba trochę jak przyjaciele?

- Dla ciebie tak, dla ludzi na około nie. I to właśnie dlatego że Niklaus ma do ciebie słabość, nie chce Cię jednak do siebie dopuścić bo boi się że w tedy coś Ci się stanie. To cały on, uwierz mi, znam tego paranoika od tysiąca lat.

Musiałam sobie przemyśleć to co powiedział, przez to że momentami przyłapuję się na tym że nie myślę o nim tylko jak o przyjacielu, ale zawsze odganiam te przemyślenia, może nawet ze względu na strach.

***

Gotowa zeszłam na dół, i poczułam przyjemny zapach, który rozpoznałabym wszędzie. Naleśniki. Gdy zajrzałam do kuchni, zauważyłam coś, przez co stanęłam i o mało nie udusiłam się ze śmiechu. Klaus Mikealson we własnej osobie, stał w biało-niebiesko-czerwonym fartuszku kucharza, robiąc naleśniki. Gdy mnie zauważył, próbował zrobić groźną minę, co jeszcze bardziej mnie rozśmieszyło, gdyż wyglądał komicznie. Uciszył mnie dopiero gdy żucił we mnie mąką. Otworzyłam usta w szoku, po czym pobiegłam po biały proszek. Oczywiście hybryda była o wiele szybsza, i zabrała przedmiot. Udałam naburmuszoną.

Good Changes // tvdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz