24. Forget

444 28 3
                                    

Minął tydzień, bardzo trudny dla mnie tydzień. Jutro będzie pogrzeb moich najlepszych przyjaciół, nie wiemy co się z nimi stało po tym jak druga strona się zawaliła, jednak nadzieja że magicznie wrócą była by głupia. Jest lepiej, mimo iż się nie pozbierałam, to stanowczo za mało czasu. Wpadłam jednak na pomysł, głupi i impulsywny, a jednak zaplanowany. Jest szósta rano, każdy śpi. Jeśli nie są bardzo czujni, uda mi się wymknąć na pociąg, a dalej zobaczę jak się dostanę do Mystic Falls. Muszę po prostu być cicha i szybka. Założyłam plecak na plecy i skradłam się po schodach, były metalowe i nie skrzypiały, co działało na moją korzyść. Prawie biegłam do bramy, a gdy chciałam ją otworzyć usłyszałam za sobą gwizdanie. Zmarszczyłam się, wiedząc że jestem jak dziecko które jest w tarapatach.

- Tak bez pożegnania? - odwróciłam się w stronę Klausa, który uśmiechał się, wiedząc że wygrał. - Muszę przyznać nie poddajesz się co jest dość imponujące.

- Ciebie też miło widzieć, Nik. Jak się mam? Chyba nie mogło być dużo gorzej ale dziękuję że pytasz. - uśmiechnęłam się sztucznie i mówiłam z mocną ironią trzepocząc rzęsami, by pokazać jak sztuczne jest moje zachowanie.

- Nie złość się już tak bo złość piękności szkodzi. - tym razem z nikąd pojawił się Kol.

- A wy co, niańki? - zapytałam odchodząc niezadowolona od wyjścia i rzucając najpierw plecak, a potem siebie na kanapę. - Nie macie nic lepszego do roboty?

- Chwilowo nie. - odpowiedział brunet, siadając obok i przekładając rękę na moje prawe ramię. - Ja jestem twoją nianią jak to nazwałaś do południa, a jak pójdę przyjdzie Nik.

- No, to narka. Tylko nie zanudź jej na śmierć. - zwrócił się do brata po czym w mgnieniu oka zniknął. My za to zaczęliśmy rozmawiać, później poszliśmy do środka, by włączyć jakiś film na DVD. Na początku Kol chciał włączyć horror, ale od razu zaprotestowałam, więc postawiliśmy na komedię. W środku filmu oczywiście narzekałam na brak popcornu, bądź innych przekąsek, a on na brak ciekawszych dla niego żeczy. Czas zleciał nam tam szybko że nie zauważyliśmy kiedy Kol musiał się zbierać.

- Odprowadzę Cię to bramy. - powiedziałam idąc na nim, szybkim krokiem by dorównać pozycji. - To najciekawsze co mogę zrobić.

- Bidulka z Ciebie, po prostu się o ciebie martwimy, jeszcze nam się bez potrzeby poświęcisz dla jakiejś głupiej żmiji. - przerwał, i zastała między nami chwilowa cisza. - Poczekam na Nik'a.

- Okej, szczęścia w... cokolwiek idziesz robić.

- Dzięki. Klaus przyjdzie z lewej strony, powiesz mi jak go zobaczysz że mogę odjechać, nie chce się spóźnić więc już wsiądę do samochodu. Ale nie próbuj uciekać, dobra? - zakończył dialog, a ja kiwnęłam głową, potrzebowałam jednak chwili samotności na świeżym powietrzu, więc skorzystałam z chwili nieuwagii Kola.

- Tam jest. - powiedziałam wskazując na miejsce w którym żekomo miał znajdować się Klaus. - Podejdę do niego, pa. - powiedziałam i pomachaliśmy sobie na pożegnanie. Gdy odjechał zaczęłam faktycznie iść w tym kierunku, by nie zauważył że ściemniam. Poszłam na koniec ulicy i usiadłam na ławce blisko spokojniejszego miejsca z paroma drzewami, po czym zamknęłam oczy napawając się promieniami słońca.

- Jesteś tak uparta, czy miałaś dosyć Kola? - po niedługiej chwili usłyszałam głos, krótki odpoczynek od mojej ograniczonej wolności, ale narazie wystarczyło. Otworzyłam oczy.

- Potrzebowałam przerwy, to prawda, ale niekoniecznie od twojego brata, a od waszego niańczenia mnie, jakbym nie była dorósła.

- Kochana, w Ameryce musisz mieć dwadzieścia jeden lat by być pełnoletnim człowiekiem. - powiedział, znów chcąc się ze mną podroczyć. - Chodź idziemy do domu.

Good Changes // tvdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz