- Grace? Chcesz mi coś powiedzieć?
- Właściwie to tylko upewnić się. Na pewno nie chcesz spakować się i zatrzymać u mnie? Co prawda kończę dzisiaj później, gdyż niektórzy zabierają dzieciaki na wakacje do siebie i będzie trochę więcej pracy papierkowej, ale jestem pewna, że chcesz spędzić jeszcze trochę czasu z Lily, więc..
- Grace, jestem Ci wdzięczna, że się o mnie martwisz, ale dam sobie radę, naprawdę. Gdyby co pamiętam gdzie Cię znaleźć.
Posyłam jej uśmiech i wysiadam z samochodu, gdyż wiem, że jeśli bym została to nie odpuściłaby mi tej rozmowy. Udaję się do swojego pokoju, gdzie Lily siedzi na swoim łóżku, a ja po wejściu siadam na swoim. Panuje między nami cisza i jest bardziej ona niezręczna niż przyjemna. Po chwili dziewczyna siada obok mnie i tak po prostu przytula, co odwzajemniam. Będzie mi jej brakować. Kiedy się odsuwamy widzę w jej oczach łzy.
- Obiecujesz, że będziemy utrzymywać kontakt?
- Pewnie, ale prawdę mówiąc nie wiem jak nam się to uda. Nie mam telefonu tak jak i Ty. Listy mamy do siebie wysyłać? Cóż, nie wiem nawet jaki jest mój nowy adres..
Wzdycham cicho i bawię się swoimi palcami.
- Brooklyn, wiesz, że jutro przyjeżdżają po mnie dziadkowie i cóż.. mogłabyś pojechać razem ze mną na wakacje i przez ten czas na pewno coś byś znalazła. Możemy iść razem do pracy. Zarobisz sobie i wtedy będzie o wiele łatwiej. Proszę, boję się o Ciebie. Gdzie dzisiaj będziesz spała? Przecież nic się nie stanie jak spędzisz jeszcze tutaj jedną noc.
- Podobno moje miejsce ma zająć ktoś nowy, od dziś.
Przekazuję jej informację jaką dostałam wcześniej od Grace. Wstaję i zaczynam się pakować. Chcę to mieć za sobą i spędzić ostatnie chwile z Lily, która sama zabiera się za pakowanie swoich rzeczy. Co jakiś czas mówi do mnie, że to jest jej już nie potrzebne, w to już się nie mieści i w wyniku tego przekazuje to mnie. A ja nie chcę tych rzeczy ze względu na to, że trudno jest mi je przyjąć, a poza tym zbyt dużego bagażu nie chcę. Po jej namowach jednak znajduję jeszcze trochę miejsca w torbie, którą zapinam, a moje miejsce wygląda tak, jakbym dopiero co się tutaj wprowadzała. Pamiętam pierwszy dzień.. Byłam taka zdezorientowana i przede wszystkim przestraszona. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. To były strasznie trudne czasy, ale z ich biegiem doszłam do siebie i jest o wiele lepiej niż było na początku. Moja psychika wróciła do zdrowia. Przede wszystkim ona. Lily uśmiecha się ponuro i po chwili razem siadamy i zaczynamy wspominać cały rok szkolny drugiej klasy. Oczywiście spotkamy się w trzeciej klasie, bo nie zamierzam rzucić szkoły. Nie wiem co miałoby mi stanąć na przeszkodzie. Często się śmiejemy. Dołącza do nas Grace z tortem urodzinowym, który jest pyszny. Będzie mi ich brakowało..
- Około godziny dwudziestej -
Grace chwyta mnie za rękę, kiedy podpisuję ostatni dokument.
- Jeszcze muszę coś podpisać?
- Brooklyn, proszę. Usiądź i się zastanów.
- Nie mam nad czym, Grace.
- Przynajmniej na jedną noc. Możemy wspólnie czegoś poszukać. Jakiegoś pokoju dla Ciebie. Przecież starczy Ci na pewien czas z tych pieniędzy, które otrzymasz, a jestem pewna, że pójdziesz do pracy, więc i dalej nie będzie problemu. Daj sobie pomóc.
Patrzy na mnie wyczekującym spojrzeniem, ale kiedy widzi, że się nie ugnę wyciąga z szuflady biurka białą, małą kopertę, przelicza pieniądze, stempluje małą kartkę i podaje mi ją. Pakuję ją do małej kieszonki w torbie podróżnej. Dobra, muszę w końcu to zrobić. Zapinam kurtkę na zamek. Grace przytula mnie i chwytam rączkę torby kierując się w stronę wyjścia. Słyszę jak życzy mi powodzenia i prosi, abym się odezwała, na co przytakuję i posyłam jej mały uśmiech. Zamykam za sobą drzwi i dopiero teraz czuję zimny powiew wiatru. Ugh, tam w środku było o wiele cieplej. Przez chwilę się rozglądam gdzie mogłabym pójść. Schodzę ze schodów. Dobrze, że ta torba nie jest taka ciężka. Siadam na wolnej ławce jaką znajduje po kilku minutach i przeliczam pieniądze. Pięćset złotch. Cóż, podejrzewam nawet, że Grace dołożyła mi ze swoich, ponieważ normalnie dostaje się 300-350 ale nie tyle, więc tym bardziej jestem jej wdzięczna. Na początku kupuję sobie małą wodę i bułkę, gdyż jestem trochę głodna i spacerując po Londynie jem ją i przy okazji się zastanawiam gdzie znalazłabym jakiś tani motel, chociaż na jedną noc. Z samego rana wyszłabym do jakiejś kawiarenki internetowej i napisała sobie CV, które bym poroznosiła i może coś by się trafiło. Później jakiś nocleg, bo przecież nie mogę sobie pozwolić na spanie w hotelu. Za drogo by mnie to wyniosło, ale tę jedną noc mogę poświęcić. Mam plan. Gorzej z jego realizacją.
CZYTASZ
HARSH | [PL]
FanfictionON - pochodzi z „dobrego" domu. ONA - wychowuje się w Domu dziecka. ON - lubi imprezy i przygodny seks. ONA - uwielbia czytać książki. ON - jest niebezpieczny. ONA - boi się przyszłości. # Opowiadanie zawiera wulgaryzmy, prze...