#75

1.8K 48 57
                                    

OSTRZEŻENIE: Rozdział czytasz na własną odpowiedzialność. 

     Budzę się nagle ze snu. Marszczę czoło i ściskam powieki mocniej. Po chwili unoszę lekko głowę i spoglądam w ciemną przestrzeń sypialni. Instynktownie zaciskam ramię oplatające Brook, której oddech odbija się od mojej nagiej klatki piersiowej. Jest spokojny, cichy i równomierny. Szukam po omacku telefonu, aby dowiedzieć się, że jest kilka minut po piątej. Przecieram wolną ręką twarz i oddycham głębiej zastanawiając się dlaczego i w jakim celu się obudziłem. Odpowiedź dostaje niemal natychmiast - mój pęcherz jest pełny. Przeklinam w myślach, bo jest mi wygodnie i ciepło, a nagie ciało, które jest wtulone w mój bok każe mi zastanowić się czy na pewno nie wytrzymam do porannej godziny.

Koniec końców dochodzę do wniosku, że jeśli chcę jeszcze dziś zasnąć muszę pójść do toalety inaczej nie będę miał spokoju. Ręka Brooklyn mocniej zaciska się na mnie i mruczy coś jakby na znak protestu, kiedy próbuję jak najbardziej bezszelestnie i delikatnie bez budzenia jej wstać z łóżka. Nagle tak po prostu odsuwa się i przekręca na drugi bok. Mimo panującej ciemności nie umyka mojemu wzrokowi jej pierś, która unosi się głęboko i spokojnie. Uśmiecham się bezwiednie na ten widok. Ręce mnie świerzbią, ale mimo to powstrzymuje się od zaciśnięcia palców na jej różowym sutku. Wyrzucam przyjemny obraz z głowę i wstaję, żeby w końcu móc zrobić to, przez co zostałem niestety obudzony.

       - Wszystko w porządku?

Pomieszczenie wypełnia cichy głos Brook, który dociera do moich uszu w momencie, w którym znajduję paczkę papierosów i zapalniczkę. Zazwyczaj palę, gdy jestem zły, wkurwiony i potrzebuje rozluźnienia lub traktuję jako dodatek do alkoholu. Przyznaje, że przez wzgląd na Brook próbuję to rzucić w cholerę, gdyż zdaję sobie sprawę z jej negatywnego zdania na ten temat jednak niezupełnie i zawsze daje sobie z tym radę. Czasami odpuszczam dokładnie tak jak w tym momencie, ponieważ między nami jest naprawdę dobrze, a ja nie chce się kłócić. Wrzucam z powrotem wyciągnięte rzeczy do szuflady i zamykam ją. Odwracam się w kierunku łóżka, do którego zmierzam tuż po chwili.

       - Tak, w jak najlepszym.

Wtulam się w jej ciepłe plecy i obejmuje ramionami. Nosem dotykam jej delikatnej i wrażliwej szyi, a ona od razu reaguje cichym chichotem, który powoduje, że uśmiecham się szeroko w jej kark. Nie mam pojęcia ile mija czasu. Cisza, która nas otacza jest przyjemna i kojąca. Normalnie mój oddech zacząłby wyrównywać się i zwalniać, a ciało rozluźniłoby się do tego stopnia, że zwyczajnie bym zasnął, jednak chwilowe spięcie się ciała brunetki i prawie niesłyszalne krótkie i subtelne westchnięcie z jej ust powoduje, że skupiam się bardziej i nie odpływam do krainy snu.

       - O czym tak zawzięcie dyskutujesz w swojej pięknej główce?

       - Dlaczego? Ja.. po prostu tego nie pojmuje ani nie rozumiem.

Cichy szept Brooklyn jest dla mnie zupełnie słyszalny. Początkowo muszę się skupić, żeby pomyśleć o co jej chodzi. Nie wypowiada całego pytania na głos, więc zaczynam domyślać się, że chodzi jej o nasz intymny moment, który miał miejsce kilka godzin temu. Oddycham głębiej, a moja dłoń mimowolnie zaciska się na jej lewym biodrze.

       - Pytasz mnie dlaczego nie wykorzystałem po raz drugi okazji?

Jej milczenie jest dla mnie odpowiedzią, że strzeliłem w dziesiątkę. Przekręcam jej ciało tak, aby nasze twarze były naprzeciwko siebie, mimo że ona tego nie chce zapewne z powodu wstydu, który odczuwa. Chcę ją widzieć i mieć pewność, że mnie zrozumie, a poza tym temat jest zbyt ważny i nie powinien być moim zdaniem obgadywany w taki sposób. Podejrzewam, że właśnie w tym momencie przeklina samą siebie za to, że w ogóle zapytała, bo wie, że tak łatwo nie odpuszczę. Pomimo panującej ciemności nasze tęczówki odnajdują się.

HARSH | [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz